MSC Music Player

sobota, 28 stycznia 2017

Rozdział 15


EDIT: UWAGA !! W środę kolejny rozdział ! 


Z dedykacją dla Wikkyyy :D za cudowną przyjaźń



"Ci którzy cierpią, mówią najmniej."
"Ból łączy dwoje ludzi o wiele silniej niż miłość czy namiętność."

~Summer~

- Summer ? - usłyszałam ponownie. Czy ten głupek próbuje zwrócić na siebie uwagę ?!
- Czego chcesz Lucas ? - wysyczałam w jego stronę.
- To już się nawet ze mną nie przywitasz ? - zrobił udawaną smutną minę. Debil.
- Daruj sobie - skrzyżowałam ręce.
- Co robisz w Londynie ?
- Co cię to obchodzi ?
- Nie powiesz mi ?! - warknął.
- Słuchaj koleś - wycedził Louis przez zęby. - Powiedziała, że nie twój interes, nie rozumiesz ?! - podniósł głos.
- Nie wtrącaj się dzieciaku - powiedział w jego stronę Lucas. Jak on śmie tak do niego mówić ?! Oberwie za to.
- Nie mów tak do niego ! - krzyknęłam ze złością.
- A co, to twój chłopak ? Widzę, że szybko się po mnie pocieszyłaś - zakpił.
- To było 2 lata temu.
- Właśnie, powinnaś cierpieć dłużej - podszedł do mnie bliżej, ale mnie to ani trochę nie ruszyło.
- Louis ? Możesz poczekać w samochodzie ? Zaraz wrócę - powiedziałam tym samym tonem.
- Nie zostawię cię samej z tym popaprańcem - powiedział stanowczo, a Lucas zmroził go wzrokiem.
- Zaraz wrócę - powtórzyłam. - 2 minuty i wracam. Louis, proszę - odwróciłam się w jego stronę. Miał zaciśniętą szczękę i oczy pełne furii.
- Dobrze, ale robię to tylko ze względu na ciebie. Jak coś to wołaj - podszedł do samochodu, by po chwili wejść do środka. Odwróciłam znów wzrok na Lucas'a.
- Zaczynał mnie już wkurzać ten twój chłopaczek - powiedział zabijając wzrokiem.
- Przymknij się !
- A może wrócisz do mnie, co ?
- Oszalałeś ?!
- Pomyśl tylko jak byłoby nam dobrze - podpuszczał mnie. - Ty, ja i...
- Zasady ? Nie, dzięki - zakpiłam. - Wykorzystałeś mnie, a potem rzuciłeś jak śmiecia.
- Dostałem nową ofertę - zamruczał.
- Od jakiejś dziwki ?
- Mówisz o sobie ? - spytał, a ja nie wytrzymałam i wybuchłam. Podeszłam do niego i przywaliłam w tą jego buźkę. Od razu tego pożałowałam, bo chwycił mocno moje nadgarstki i nie puszczał.
- Puść mnie ! - krzyknęłam czując jak moje kostki zaczynają piec i krwawić.
- To ty zaczęłaś suko ! - warknął mi prosto w twarz. Próbowałam się wydostać z jego uścisku, ale to nic nie pomagało. Szarpałam się jak mogłam. - To nie koniec. Znajdę cię i zniszczę razem z tym twoim gwiazdorkiem - wysyczał, a potem mocno mną szarpnął i odepchnął tak, że poleciałam z hukiem na twardy beton. Lucas uciekł, a ja jęczałam z bólu.
Obraz mi się rozmazał, a głowa zaczęła niemiłosiernie boleć. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Otworzyłam powoli oczy.
- Summer, Boże... - szepnął. - Dlaczego ja cię posłuchałem i zostawiłem ? Więcej tego nie zrobię - winił się. Źle mi było z tym, że uważał, że to wszystko przez niego się stało.
- Pomóż mi - powiedziałam cicho, czując jak po moim policzku zaczyna spływać łza.
- Powiedz mi najpierw co cię boli.
- Głowa... i plecy... - powiedziałam, kiedy odzyskałam ostrość widzenia. Powoli mnie wziął na ręce i podniósł. Jęknęłam z bólu, przymykając oczy.
- Przepraszam, nie chciałem - powiedział niosąc mnie do samochodu. Otworzył jakoś drzwi i usadowił mnie na fotelu pasażera. Zamknął delikatnie auto, obszedł samochód dookoła i po chwili znalazł się obok mnie. Zapiął mój pas i spojrzał na mnie.
- Może powinniśmy pojechać do szpitala ? - spytał z troską.
- Nie, proszę - szepnęłam. - Jedźmy do domu.
- Na pewno ? A jeśli coś ci się stało ?
- Proszę... Louis... - powiedziałam patrząc na niego.
- Dobrze. Ale jeżeli będzie cię gorzej boleć, to jedziemy do szpitala - powiedział stanowczo.
- Dobrze - odpowiedziałam przymykając oczy.

*//*//*
~Louis~

Zatrzymaliśmy się pod naszą posiadłością. Wysiadłem z auta i okrążyłem je. Otworzyłem drzwi od strony Summer, odpiąłem jej pas i delikatnie wziąłem ją na ręce. Dziewczyna zaczęła ciężej oddychać co mnie zaniepokoiło.
- Summer ? Co się dzieje ? -spytałem przestraszony.
- Nnn-nic, po prostu... boli - powiedziała zamykając oczy. - Zanieś mnie... do domu.
- Summer, ale...
- Zanieś mnie do domu ! - krzyknęła, a ja mimo swoich przekonań, pokierowałem się w jego stronę. Otworzyłem drzwi i wszedłem do domu. Z salonu dobiegały krzyki, a gdy do niego wszedłem, okazało się, że chłopaki jak zwykle wariują. Widząc nas, momentalnie się odwrócili, a jak zobaczyli brunetkę, uśmiechy zeszły im z twarzy.
- Co się stało ? - podszedł szybko do nas Niall.
- Później - szepnąłem i wszedłem na schody, a następnie na drugie piętro i do pokoju dziewczyny. Położyłem ją na łóżku, zdjąłem buty, które miała na sobie i usiadłem obok niej.
- Nie patrz tak na mnie - powiedziała błagając.
- Martwię się.
- Obiecuję, że... jeśli będę się gorzej czuć to ci powiem.
- Chcesz coś zjeść ? Nie jadłaś śniadania.
- Nie, nic nie przełknę. Niedobrze mi. Przyniósłbyś mi tylko wody ?
- Oczywiście, zaraz wrócę - wstałem i pocałowałem ją w czoło. Wyszedłem z jej sypialni i po chwili znalazłem się w kuchni, gdzie siedzieli chłopaki i Vanessa. Skąd ona się tu wzięła ? Cała czwórka patrzyła na mnie pytającym wzrokiem, a ja tylko podeszłem do blatu. Wziąłem szklankę i nalałem do niej wody.
- Louis, co się z nią stało ? - spytał Niall.
- Byliśmy w sklepie - westchnąłem zaczynając, a oni popatrzyli na mnie dziwnie. - Spotkaliśmy jej byłego. Summer chciała, żebym zaczekał w samochodzie. Nie chciałem, ale tak zrobiłem. W lusterku zobaczyłem, że ten popapraniec nią szarpie. Doszło do tego, że z całej siły rzucił nią o beton, a sam uciekł - powiedziałem przecierając twarz.
- Boże... - szepnęła Vanessa. Wszyscy siedzieli cicho. Nic nie mówiąc wziąłem szklankę i cicho  wyszedłem z kuchni, aby potem znaleźć się w pokoju Summer. Podeszłem do jej łóżka i postawiłem szklankę na stojącym obok niego stoliku nocnym.
- Spokojnie - powiedziałem, gdy dziewczyna próbowała usiąść. Pomogłem jej, a potem podałem wodę.
- Dziękuję - odezwała się, powoli kładąc się z powrotem. Odstawiłem szklankę i przykucnąłem obok niej, biorąc ją za rękę.
- Przepraszam, że nie zdołałem cię obronić - zacząłem, czując jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Nie przepraszaj. To ja ci kazałam poczekać w samochodzie. Nie płacz, nie jest ze mną tak źle - puściła moją rękę i starła moje łzy.
- Możemy ? - usłyszałem głos Harry'ego. Odwróciłem głowę. Wszyscy, cała czwórka stała w pokoju.
- Tak - odpowiedziała Summer.
- Jak się czujesz ? - spytał brunet.
- Bywało lepiej, ale żyję - uśmiechnęła się blado.
- Summer, bo ja... - Vanessa podeszła do nas bliżej. - Muszę lecieć na kilka dni do Los Angeles. Mam egzaminy - powiedziała cicho.
- Leć, musisz je zdać - odpowiedziała szatynka.
- Ale ja nie chcę cię teraz zostawiać.
- Chłopaki się mną zajmą. Kiedy wylatujesz ?
- Właściwie to... to zaraz jadę na lotnisko...
- To jedź, bo się spóźnisz. I nie martw się o mnie, jestem pod dobrą opieką.
- Dobrze, ale jeżeli coś będzie się dziać to niech ktoś do mnie zadzwoni - rozejrzała się wkoło, a następnie podeszła do Summer i delikatnie ją przytuliła. - Kocham cię siostrzyczko.
- A ja ciebie - odpowiedziała. Popatrzyłem na Niall'a. Był smutny. Pewnie dlatego, że Vanessa nazwała Summer siostrą. W jego oczach można było zobaczyć ból. Rozumiem go. Gdy dziewczyny się od siebie oderwały, zwiesił głowę.
- Jadę. Pa mała - powiedziała blondynka i pocałowała ją w policzek. - Dzwońcie do mnie - popatrzyła na nas i odeszła do drzwi. - Liam ? Zawieziesz mnie ?
- Tak, jasne - przytaknął. Vanessa pomachała jeszcze Summer na pożegnanie, a potem obydwoje wyszli z pokoju. Popatrzyłem na brunetkę. Lekko się uśmiechała, co spowodowało, że na moje usta też wkradł się mały uśmiech.
 *//*//*

Minęła godzina. Stan Summer się nie polepszył. Wręcz przeciwne - pogorszył. I to dość bardzo. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Jest bardzo, bardzo źle. Pod wpływem bólu wygina się we wszystkie strony. Cały czas krzyczy, a ja nie potrafię jej pomóc.
- Jedziemy do szpitala - powiedziałem stanowczo, a ona się rozpłakała. - Tam ci pomogą. Summer, nie mogę patrzeć jak cierpisz.
- Boli... - powiedziała ledwo słyszalnie.
- Wiem - wstałem na równe nogi i pocałowałem ją w czoło. - Pójdę po klucze do samochodu. Zaraz wrócę - wytarłem łzy z jej policzków i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do swojej sypialni, która była kilka kroków dalej i zabrałem kluczyki z komody, która tam stała. Wróciłem szybko do dziewczyny, kiedy usłyszałem, że krzyczy coraz głośniej. Wszedłem do pokoju i myślałem, że sam zaraz zemdleję. Na białym prześcieradle była wielka czerwona plama.
- Summer... - otworzyła oczy, spoglądając na mnie. - Ty krwawisz... - te słowa ledwo co przeszły przez moje gardło. Dziewczyna spojrzała na pościel i mocniej się rozpłakała. Podszedłem do niej bliżej.
- Boję... się... - dławiła się własnymi łzami.
- Nie zostawię cię. Będę przy tobie cokolwiek się stanie, słyszysz ? - mówiłem z powagą, ale w głębi serca sam miałem ochotę się rozpłakać. - Chodź, jedziemy. Nie ma na co czekać, bo może ci się pogorszyć - wziąłem ją delikatnie na ręce, ale mimo to dziewczyna i tak zgięła się w pół z bólu.
- Przepraszam - szepnąłem. Skierowałem się do wyjścia z pokoju, a następnie trzymając ją na rękach zeszłem po schodach. W salonie minąłem Liam'a.
- Co się dzieje ? - spytał przestraszony.
- Zaczęła krwawić - wytłumaczyłem mu, przechodząc przez drzwi. Natomiast on szedł cały czas za mną.
- Jadę z wami - powiedział od razu.
- Gdzie Harry i Niall ? - spytałem usadzając szatynkę w samochodzie.
- Musieli pojechać pilnie do wytwórni - wyjaśnił.
- Wsiadaj - powiedziałem obchodząc samochód dookoła.
- Chwila, pójdę zamknąć dom - powiedział pospiesznie. Zrobił tak jak powiedział i już po chwili siedział w aucie za Summer. Odpaliłem samochód i skierowałem go na główną drogę prowadzącą do szpitala. Jechałem łamiąc wszystkie możliwe przepisy. Jeśli jej się coś stanie i to z mojej głupoty to nie mam po co żyć.
Po kilku minutach dojechaliśmy pod szpital. Nie patrząc na to czy ktoś nas widzi czy nie, wysiadłem z auta i wziąłem Summer na ręce. Kiedy Liam wysiadł, zamknąłem auto i pobiegliśmy do budynku. Nikogo nie było na korytarzach. Jak to jest możliwe ?! Udaliśmy się do recepcji. Mam nadzieję, że chociaż tam ktoś jest. Na szczęście były jakieś dwie pielęgniarki porządkujące dokumenty.
- Proszę mi pomóc ! - krzyknąłem załamany. Widząc nas rzuciły wszystko co trzymały w rękach i do nas podeszły.
- Greecy, weź wózek ! - krzyknęła jedna z nich biegnąc w drugą stronę, a ja stałem oszołomiony, nie wiedząc co robić.
- Doktorze Sartorius !! - krzyknęła biegnąc korytarzem. Po chwili ta druga pojawiła się obok nas z wózkiem. Ułożyłem na nim Summer i razem z Liam'em ruszyliśmy za nią i pielęgniarką. Po chwili dołączył też do nas lekarz i zaczął wypytywać co się stało. Bez ogródek odpowiadałem na wszystkie jego pytania.
- Zabieramy panią Smith na salę operacyjną - powiedział mężczyzna, kiedy doszliśmy do wymienionego wcześniej miejsca. Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo cała czwórka znikła za drzwiami sali operacyjnej. Opadłem bezsilnie na krzesła za mną.
- Zadzwoń po chłopaków - powiedziałem załamany. - Lub przynajmniej tylko po Niall'a. To jego siostra - przetarłem oczy rękami, próbując się nie rozpłakać.
- Jasne, już dzwonię - odszedł kawałek, wyjął telefon i ja wygląda dzwonił, a ja siedziałem jak jakiś nieogarnięty i modliłem się o moją Summer. Jeżeli ona umrze... To ze mną też będzie koniec. Obiecuję to tu i teraz przed samym Panem Bogiem.

*//*//*

Od ponad godziny Summer jest operowana, a ja nie wiem co się dzieje, bo nikt w tym cholernym szpitalu nie raczy mi nic powiedzieć. Chłopaki zdążyli w tym czasie przyjechać. Niall podobnie jak ja się załamał. Ja siedzę po jednej stronie korytarza, a on po drugiej. Nikt się nie odzywa od 30 minut. Nic. Cisza. Jedyne co do tej pory słyszałem to cichy szloch Niall'a. Podejrzewa jak on może się czuć. Jego własna siostra jest w tej chwili operowana i walczy o życie. Tak to wszystko jest popieprzone. 
Po chwili z sali wyjechała nieprzytomna Summer w otoczeniu pielęgniarek i lekarza. Serce krajało mi się na jej widok.
- Doktorze. Doktorze ! - podbiegłem do niego chcąc się czegoś dowiedzieć. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. - Co z Summer ?
- Jest Pan kimś z rodziny ? - spytał lekarz, a ja strzeliłem sobie w myślach w łeb. Mogłem spodziewać się, że o to spyta.
- Narzeczonym - skłamałem szybko. Trudno, najwyżej poniosę jakąś karę, ale ja muszę wiedzieć co się dzieje.
- Dobrze, w takim razie zapraszam do gabinetu - powiedział mężczyzna. Był jakoś w moim wieku, może trochę starszy. Szedłem za lekarzem, aż dotarliśmy do jego gabinetu z numerem 4. Weszliśmy do pomieszczenia.
- Proszę usiąść - powiedział wskazując na krzesła, a sam stanął za biurkiem.
- Co z nią doktorze ? - spytałem, gdy już usiadłem. Mężczyzna tylko westchnął i spojrzał na mnie.
- Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą - powiedział, a ja poczułem jak bladnę. Przełknąłem ślinę i czekałem na najgorsze, być może najgorsze co mogło mi się zdarzyć w życiu.
___________________
15, udało mi się ją wstawić przed moim wyjazdem do siostry. Jak znam życie to będzie miała wielki uciech, że wspomniałam o niej na moim blogu. Czego się nie robi dla rodziny ?
A teraz o rozdziale. Jak widzicie sami, przerwałam (według was, pewnie jak zwykle) w takim momencie. Ale o to mi właśnie chodziło. Lubię zaskakiwać ludzi. Zastanawiam się, czy może ktoś z was domyśla się co jej się stało. Czekam na odpowiedzi w komentarzach. A tego czy Summer przeżyje, czy może nie i o tym co jej się stało dowiedziecie się w następnym rozdziale. Czyli w sobotę. Chyba, że będzie tu tyle komentarzy, że sama liczba mnie zaskoczy, to może uda mi się wstawić coś na tygodniu. Ale nic nie obiecuję, bo kończę ferie i wracam (niestety) do szkoły. Dziś to tyle, jeśli wytrwaliście do końca notki to ogromne gratulacje. A i SPAM POD ROZDZIAŁEM BĘDZIE USUWANY. Jeśli chcecie mogę zrobić do tego specjalną zakładkę. Miłego weekendu ! (:

PS.Zakładka Bohaterowie została zaktualizowana
PS2. Jeśli ktoś chcę mieć zadedykowany rozdział, wystarzczy poprosić, ale muszę wiedzieć dla kogo dedykuję, więc trzeba napisać z jakiegoś konta

/Perriele rebel

sobota, 21 stycznia 2017

Rozdział 14

"Popełniłem w życiu wiele błędów, ale nigdy nie powiedziałem komuś, że go kocham, nie wierząc w to."

~Summer~

- Odpowiedz Summer - powiedział Louis, wyraźnie zdenerwowany takim obrotem sprawy.
- Louis, proszę - wyjęczałam. - Wyjaśnię ci to później.
- Nie ładnie tak odrzucać swojego chłoptasia - znów wtrącił się dupek Drake.
- Zamknij się cholerny idioto !
- Teraz to idioto. Ale przyznaj, że chciałabyś się przespać jeszcze raz ze mną, co ? - co za człowiek ! Kłamie mi w żywe oczy.
- O czym on gada ? - Spytał Louis zabijając mnie wzrokiem. Ja chyba wykituję...
- Nie przespałam się z tobą !
- Tak, a ...
- Zamknij się !!! - nie wytrzymałam i kopnęłam go z całej siły w krocze. - Ochrona !!! - facet zwijał się z bólu, a ja kipiałam ze złości. Cholerny gnojek. Nie będzie mnie oczerniał. Po chwili dwóch ochroniarzy przyszło po tego psychopatę. - Zabierzcie go i o nic nie pytajcie, chyba, że chcecie stracić tą robotę - wycedziłam przez zęby. Momentalnie skierowali się w stronę wyjścia z drącym się cały czas Drake'm, a Louis nic się nie odzywając wiercił mi dziurę w głowie.
- Zamierzasz powiedzieć mi o co chodzi z tymi narkotykami ? - spytał zdenerwowany szatyn.
- Nie biorę już ich ! Kiedyś brałam, ale już tego nie robię ! Nie wiem dlaczego ten idiota tu przyleciał ! - pchnęłam drzwi do garderoby i weszłam do środka. Za mną wszedł Louis.
- Skoro przyleciał to miał wyraźnie powód !
- Nie wierzysz mi ? - stanęłam w pół kroku. Chłopak nic się nie odzywał. - Nie wierzysz - stwierdziłam. - Skoro nie, to idź do Niall'a. Dowiesz się całej prawdy i może przejrzysz na oczy - wyszeptałam czując zbierające się łzy.
- Co Niall ma z tym wspólnego ?
- Jako jedyny mi pomógł - powiedziałam cicho, czując jak po moich policzkach spływają już łzy. Świetnie.
- Trzeba było przyjść z tym do mnie, pomógłbym ci.
- Tak ? I jakbyś zareagował ? Bo wątpię, że pozytywnie - powiedziałam odchodząc do stolika.
- Summer... - westchnął.
- Co ?! Mówiłam żebyś poszedł do Niall'a !
- A może nie poszedłem, bo ci wierzę ?! - teraz to on podniósł głos. Podszedł do mnie próbując mnie przytulić, kiedy ja wciąż płakałam.
- Zostaw mnie - odsunęłam się od niego. -Muszę się przebrać - powiedziałam i odeszłam od szatyna. Wzięłam ciuchy na przebranie i poszłam do łazienki wziąć prysznic, zostawiając chłopaka samego. Lepiej będzie jeżeli teraz przemyśli to co powiedział i to co powiedziałam ja.

*//*//*

Wyjechaliśmy z terenu stadionu. Do domu mamy godzinę drogi, może trochę więcej. Siedzę w aucie z Louis'em i Niall'em. W drugim jedzie Vanessa, Harry i Liam. Przynajmniej ma z kim pogadać, bo co do nas to nie za ciekawie. Niall śpi, a ja i Louis... szkoda gadać. Ani ja, ani on nie odezwaliśmy się do siebie słowem. I ja nie mam zamiaru pierwsza zacząć rozmowy. Nie kryję, jest mi z tym źle, że nie gadamy, ale ja nic nie mogę zrobić. W końcu usłyszałam odchrząknięcie.
- Summer ? - do moich uszu dobiegł głos Louis'a.
- Ooo... W końcu się odezwałeś - skomentowałam.
- Przestań - powiedział kręcąc głową. - Chciałem cię przeprosić za to, że ci na początku nie wierzyłem...
- A teraz już wierzysz ? - spytałam odwracając głowę w jego stronę.
- Tak. Muszę ci powiedzieć, że jednak spytałem o to Niall'a. Ale to nie znaczy, że przedtem ci nie wierzyłem. Po prostu... chciałem się upewnić... - zaczął się tłumaczyć.
- I  co ja mam zrobić ? Rzucić ci się w ramiona i powiedzieć, że czekałam aż mnie przeprosisz ? To nie jest bajka Louis - patrzyłam na niego nie dowierzając.
- Wiem, że jesteś teraz zła, ale... - spuścił głowę zrezygnowany. - Daj mi jeszcze jedną szansę - powiedział cicho.
- Najpierw ustalmy kilka rzeczy - powiedziałam, a on podniósł głowę. - Wierzysz w to co powiedziałam, tak ?
- Tak, już wierzę. Mówiłem przecież.
- A ufasz mi ? - powiedziałam łamliwym głosem.
- Oczywiście, że tak.
- Aa-a... kochasz mnie ? - patrzyłam mu głęboko w oczy.
- Co za pytanie - powiedział kręcąc głową na boki. - Pytasz o to faceta, który jest w tobie zakochany po uszy - wyszeptał muskając moje usta.
- Kocham cię - powiedział po oderwaniu.
- A ja ciebie. I na razie wybaczam ci wszystko - uśmiechnęłam się głaszcząc go po policzku. Resztę drogi spędziłam przytulając się do Louis'a. Głowę miałam ułożoną na jego torsie, a on cały czas bawił się moimi włosami. Nie rozmawialiśmy dużo. Trwaliśmy w ciszy, ale każde z nas było szczęśliwe.

*//*//*
~Louis~

Około 1:00 w nocy byliśmy już w domu. Wszędzie ciemno jak nie powiem gdzie. Do tego chyba zgubiły się nam klucze.
- No nie mam ich. Co się przyczepiłeś ? - piszczał Harry. Teraz ten będzie chory. Co za ludzie. Mógł jakoś uważać, a nie łazić przed koncertem i chwalić się tą swoją klatą. I tak to ja mam lepszą. - Weź pytaj, może dziewczyny mają.
- Pogięło cię już do  końca Styles ? - wychrypiała Vanessa. - To nie nasz dom. My nigdy tych kluczy na oczy nie widziałyśmy - Vanessa ledwo co mogła mówić. Obie dziewczyny trzęsły się z zimna. Jest środek lipca, więc jakim kuźwa cudem jest 14 stopni ?! - Może Niall je wam zjadł.
- Ja ?! Czy was coś popierdoliło ?! - krzyknął Niall.
- Zamknij się.  Sąsiedzi śpią - uciszył go Liam.
- Nie ! Koniec. Nie mam zamiaru stać pół nocy na zimnie - zdenerwowałem się. Odszedłem kilka kroków i krzyknąłem w stronę naszego ochroniarza.
- Josh ! Josh !!
- Co jest szefie ? - spytał napakowany mężczyzna.
- Zbierz ekipę i macie zaraz znaleźć klucze, bo któryś z was je zgubił - odkaszlnąłem. Nie ma to jak zrzucić całą winę, na w ogóle innego gościa.
- A gdzie są zapasowe ?
- A skąd nam to wiedzieć ? To wy się zajmujecie naszą ochroną - mówiłem pocierając ręce z zimna.
- Zaraz je znajdziemy - powiedział odchodząc.
- Mam nadzieję - powiedziałem już chyba raczej do siebie. Wróciłem do reszty. Vanessa była przytulona do Liam'a, a Summer stała w mojej bluzie zgrzytając zębami. Podeszłem do niej i mocno ją przytuliłem, próbując sprawić by chociaż trochę zrobiło jej się cieplej. Postaliśmy jeszcze tak chwilę aż w końcu wrócił Josh z kluczami.
- Nareszcie ! Dawaj je - podbiegł do niego Niall i wyrwał mu klucze z rąk. W sekundzie przybiegł do nas i otworzył drzwi. Wszyscy wepchnęliśmy się do środka jak banda jakiś nierozgarniętych dzieci. Głęboko odetchnęłem będąc w środku.
- Idę napalić w kominku - poinformował wszystkich Liam. Widzę, że Daddy na posterunku. Należy mu się normalnie dyplom.
- A ja idę wziąć prysznic - powiedziała Summer odchodząc w kierunku schodów.
- Mogę z tobą ? - wyszczerzyłem się, a ona popukała się w czoło.
- Zapomnij. Ale możesz ze mną spać.
- Przynajmniej to - zaśmiałem się. Chwilę posiedziałem jeszcze na dole, a potem poszedłem na górę. Summer była jeszcze w łazience, więc zdjąłem ciuchy i wskoczyłem pod kołdrę. Jak cieplutko. Po kilku minutach wyszła z pomieszczenia, dziwnie na mnie patrząc.
- Nie za wygodnie ci ? - spytała podchodząc do łóżka, a ja patrzyłem na jej ruchy.
- Nie. Ale jak położysz się obok to będzie wspaniale - powiedziałem uśmiechnięty, a dziewczyna w błyskawicznym tempie znalazła się koło mnie.
- Dobranoc słodziaku - pocałowała mnie szybko w usta i wtuliła się we mnie.
- Dobranoc myszko - odpowiedziałem. Po chwili zasnąłem.

*//*//*
~Summer~

Obudziłam się bardzo, bardzo wypoczęta. Co do mnie jest niepodobne, zważając na moją pracę, no ale... Podniosłam głowę i przekręciłam się na drugi bok. Louis nadal śpi... Hah. Te jego włosy sterczą mu na wszystkie strony. Ale muszę przyznać, że pięknie w nich wygląda. Westchnęłam i jedną rękę próbowałam gdzieś z tyłu wymacać mojego iPhone. W końcu mi się udało. Mimo. że prawie spadł mi na podłogę, ale to nie ważne. Odblokowałam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. 11:48. To ja tyle spałam ? Nie dziwne, że wypoczęłam Odłożyłam telefon  z powrotem na szafkę i popatrzyłam na Louis'a. Mimowolnie poczochrałam go po włosach, chcąc go zbudzić.
- Wstawaj śpiochu - zaśmiałam się, a on tylko zamruczał. - Loui... śpiochu... - zaczęłam go głaskać po policzku, a on powoli otworzył oczy.
- Co jest ? - spytał zachrypniętym głosem.
- Już 12, wstawaj.
- Oj no weź - zajęczał w poduszkę.
- Nie dość się wyspałeś ? - spytałam siadając na łóżku.
- Nie - odpowiedział krótko i zwięźle.
- Nie przesadzaj.
- Nie spałem pół nocy, śpiochu - powiedział wyraźnie mówiąc słowo "śpioch".
- Co ty robiłeś ? - zmarszczyłam brwi.
- Niall wariował - zajęczał.
- Bo ?
- Nieważne. Idiota obudził cały dom. Tylko ty spałaś - powiedział ziewając.
- Serio ?
- Serio, serio. A skoro panna śpioch mnie obudziła, to już nie zasnę - powiedział siadając na łóżku.
- Ej ! Nie jestem śpiochem.
- Nie ? To jak wyjaśnisz to, że nic nie było cię w stanie obudzić ? - podniósł jedną brew. - Czekaj, czekaj, a może ty jesteś w ciąży ? - zaśmiał się.
- Głupek - pacnęłam go po głowie. - Idę się ubrać. Chcesz to śpij, nie to...
- Oj już nie denerwuj się - uśmiechnął się. - Ale nie ukrywam, że chciałbym takiego maluszka - wyszczerzył się.
- Nie wyobrażasz sobie za dużo Tomlinson, co ?
- Nie - powiedział stanowczo. - Dobra wstaję. Widzimy się na dole - poszedł do swojego pokoju się ubrać, a ja ruszyłam do garderoby. Wzięłam przetarte jeansy, białą bokserkę i ramoneskę. Poszłam do łazienki, zrobiłam to co trzeba, a potem zeszłam na dół. Na dole oprócz Louis'a nie było nikogo. Cicho, pusto, jak nie u nas. Szatyn siedział w salonie z laptopem. Podeszłam do niego bliżej, zarzucając ręce na jego szyję.
- Co robisz ?
- Płacę rachunki. Coś za dużo wyszło za ogrzewanie basenu.
- No... a może...
- Ty coś wiesz - odwrócił głowę w moją stronę. - Gadaj. No już.
- Noooo... Harry stwierdził, że jeżeli podgrzeje basen do maksymalnej temperatury i nie będzie wyłączał ogrzewania przez jakiś czas to zrobi sobie domową saunę.
- Ja go normalnie zabiję - wycedził przez zęby.
- No to... zrobisz to później. Ja idę do kuchni - powiedziałam szybko i ruszyłam do wcześniej wymienionego pomieszczenia. Stanęłam przy wejściu, odwracając się do niego. - A i pamiętaj, że ja nie miałam nic z tym wspólnego. Nic. Okey ? - szatyn zmroził mnie wzrokiem, a ja uciekłam do kuchni. Ja to jednak umiem kłamać, nie ? Stanęłam przed lodówką, a następnie ją otworzyłam. Co jest ? Tu nic nie ma. Jak to jest w ogóle możliwe ? Jeszcze wczoraj była przynajmniej połowa. Zamknęłam lodówkę i wróciłam do salonu.
- Louis ?
- No ? - spytał siedząc przy papierach i laptopie.
- Co się stało z jedzeniem w lodówce ?
- Słyszałaś o czymś takim, że jak Niall się wkurzy to potrafi zjeść większość lodówki ? - mówił, nie przerywając swojego zajęcia. A ja otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. - No to teraz wiesz.
- Co się stało ?
- Pokłócił się z Seleną - powiedział wpisując cyferki na laptopie.
- To o to ci chodziło, kiedy mówiłeś, że wariował w nocy ?
- Dokładnie - odpowiedział, a ja przez chwilę nic nie mówiłam, zastanawiając się.
- Jedziemy do sklepu - postanowiłam.
- Co ? - zajęczał Louis.
- No to.  Nie ma nic w lodówce. Jedziemy.
- Ale ja jestem zmęczony. Nie dam rady prowadzić - stuknął się ręką w czoło, opadając na oparcie
kanapy.
- To ja poprowadzę - wyszczerzyłam się.
- Ty masz prawo jazdy ? - zdziwił się.
- Wiesz co ? Nie doceniasz mnie - stwierdziłam zakładając ręce na biodra.
- Tak ? To pokaż - powiedział po zamyśleniu. Chwilę się zastanowiłam i mu odpowiedziałam.
- Dobra. Zaraz wracam. Stój tu - rozkazałam mu.
- Nigdzie się nie ruszam - podniósł ręce ze śmiechem. Pobiegłam szybko na górę do swojej sypialni. Wpadłam do pomieszczenia, rozglądając się poszukiwaniu mojej torebki. Po kilku sekundach dostrzegłam ją na komodzie. Wzięłam ją i pędem zbiegłam na dół. Zatrzymałam się kilka centymetrów przed Louis'em, wyjmując portfel, a z niego prawo jazdy.
- Proszę ! I co ? - pokazałam mu dokument, a on przejechał po nim wzrokiem i po chwili zaczął się śmiać. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Piękne drugie imię - zaśmiał się. - Louisa. Przeznaczenie czy przypadek ? - wyszczerzył usta w uśmiechu.
- Potraktuj to jak chcesz - wzruszyłam ramionami. - Ważne, że wygrałam ! Jedziemy do sklepu. Ubieraj się - pospieszałam go.
- No dobra, dobra... Louisa - uśmiechnął się szeroko przez co się zaśmiałam.
- Wariat - stwierdziłam.
- Ale twój wariat ! - krzyknął, pocałował mnie w policzek i pobiegł na górę.

*//*//*

Wyszliśmy ze sklepu obładowani torbami z zakupami. Trochę zaszaleliśmy. Ale skoro nic nie było w lodówce... Powiedzmy, że trzeba było zrobić zapasy.
- Jak po tych wszystkich słodyczach się porzygamy, to będzie twoja wina - stwierdził Louis idąc do samochodu.
- Dlaczego ? - spytałam smutno podążając za nim.
- Bo naciągnęłaś mnie na to wszystko.
- No, ale to wszystko tak pięknie wyglądało - tłumaczyłam mu jakbym była małym dzieckiem.
- Dobra, nieważne, bo i tak to już kupiliśmy. Ale jak się porzygasz po tym, to nie będzie za dobrze - odparł wkładając torby do bagażnika.
- Nie porzygam. Bądź spokojny.
- Skąd ta pewność ?
- Ja to wiem - uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak ? A co, jesteś medium ? - zaśmiał się.
- Żebyś wiedział - puściłam mu oczko.
- To co mi wywróżysz ?
- Hmm... w niedalekiej przyszłości będziesz wraz ze mną obżerał się tymi słodkościami - zaśmialiśmy się równo.
- Summer ? - usłyszałam za plecami znany głos. Odwróciłam się. Lucas. O Boże... Tylko nie to. 
____________________
No i udało mi się  wstawić ten rozdział, mimo małych problemów technicznych, tego że jestem chora i wielu innych rzeczy, no ale dałam radę. Smuci mnie  trochę, że mam tylko 2 obserwujących, a bloga odwiedza naprawdę dużo, dużo osób. Ale dziś nie o tym, dziś świętujemy 1. urodziny synka Louis'a - Freddie'go Reign'a Tomlinnson'a ! Sto lat ! Ten maluszek naprawdę na to zasługuję, ma cudownych rodziców, a oni mają cudownego synka. Louis naprawdę kocha tego malca, więc my powinniśmy go zaakceptować. Nie mówię o mnie, bo ja zrobiłam to już na początku, mówię ogólnie. Tak czy inaczej:
STO LAT FREDDIE !!! 



/Perriele rebel

sobota, 14 stycznia 2017

Rozdział 13

" Chyba nigdy sobie nie wybaczę, że przez jeden głupi błąd mogłam stracić go, chodzący ideał, spełnienie marzeń każdej dziewczyny."
~Summer~

Minął ponad miesiąc odkąd jestem z Louis'em. Dobrze nam się układa i chyba pierwszy raz czuję, że jestem szczęśliwa. Może głupio to brzmi, ale naprawdę tak się czuję. Nawet doszło do czegoś więcej niż tylko pocałunek. O wiele, wiele więcej. Tak na marginesie, to dobry jest w łóżku. A co do tych piosenek to udało nam się napisać i nagrać aż 14 utworów. Nie wierzę, że zajęło nam to tylko miesiąc. Mimo, że inaczej myślałam, to stwierdzam, że takie coś jest jednak wykonalne. Jestem dumna z tej płyty, z tej współpracy i z tego co udało nam się razem zrobić. Dziś gramy pierwszy wspólny koncert. Mam nadzieję, że dobrze wypadniemy. Nigdy wcześniej nie byłam z żadnym zespołem na scenie, więc to dla mnie nowe doświadczenie. Za kilka dni zaczynamy kręcić nasz pierwszy wspólny teledysk. Nie mogę się doczekać tego dnia. Nawet nie wiem kiedy dokładnie z tym startujemy. Mówili mi tyle razy o tym, a ja i tak zapominam. Jestem za bardzo zabiegana, za bardzo zapracowana, za bardzo przemęczona. Jedyne czego w tej chwili chcę to odpoczynek, mimo wszystko. Chcę choć na chwilę uciec od problemów, których na razie mam i tak jakoś mało. Siedzę w garderobie już jakąś godzinę. Powiedzmy, że siedzę. Tak na serio to leżę Louis'owi na brzuchu. Jest całkiem wygodnie. Gadamy o wszystkim, w ten sposób się relaksując. Zbytnio nie przeszkadza mu to, że przygniatam całe jego ciało, no ale... kto co woli. Po jakimś czasie do garderoby przyszedł facio z ekipy.
- Przypominam wam, że za 1,5 godziny koncert - popatrzył na nas.
- Ta, ta - powiedziałam od niechcenia z zamkniętymi oczami.
- Gdzie reszta chłopaków ? - spytał. Czy on naprawdę nic nie wie ? Czy ja wyglądam na jakąś szmacianą sekretarkę, że się tak wyrażę ?
- Tu ich nie ma ! Wynocha ! - krzyknęłam coraz bardziej się denerwując. Facet bez słowa wyszedł, zostawiając na samych.
- Mogłaś być milsza dla niego - powiedział Louis, bawiąc się moimi włosami. Lubię jak tak robi.
- Mogłam, ale nie chciałam. Nienawidzę go.
- Prawie go nie znasz.
- Znam go na tyle dobrze, by stwierdzić, że go nienawidzę.
- Zawsze traktujesz tak osoby, z którymi pracujesz ? - spytał, nie przerywając czynności. Momentalnie podniosłam głowę z jego torsu i popatrzyłam mu w oczy.
- Tylko tych, których nie lubię i w jakiś sposób mi się narażą - powiedziałam poważnie.
- A twoja matka ?
- To co innego - wstałam z jego brzucha i usiadłam na kanapie obok jego nóg.
- Co ? Co takiego, że traktujesz ją źle ?
- Nieważnie. To nie twoja sprawa.
- Jesteśmy razem i powinienem wiedzieć o tobie takie rzeczy - również usiadł.
- Nie powiem ci - odwróciłam w jego stronę głowę. - To jest moje życie i to ja decyduję jak ma ono wyglądać, a nie ty - wycedziłam.
- Tak ? A pomyślałaś, że możesz mnie stracić ?
- O czym ty gadasz ? - wyszeptałam.
- O tym, że jeżeli będziesz przede mną ukrywać takie rzeczy, to z nami koniec - popatrzył mi głęboko w oczy. On mówi prawdę...
- Powiem ci, ale daj mi czas - przełknęłam ślinę, czując jak wspomnienia powracają.
- Dobrze, poczekam.
- Przepraszam - zwiesiłam głowę. Po chwili poczułam jak po moich policzkach spływają łzy, którymi zaczęłam się dławić. Louis widząc to przytulił mnie do siebie, głaszcząc po głowie. Przy nim pierwszy raz czuję się bezpieczna i kochana. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić do pomieszczenia weszła Lou. Na szczęście w ramionach Louis'a w miarę się uspokoiłam.
- Summer ? - momentalnie podniosłam głowę, aby spojrzeć na kobietę. - Mogę zacząć cię już przygotowywać ?
- Tak, jasne - starłam z policzków łzy i podniosłam się z kanapy. Ruszyłam w kierunku Lou, a potem usiadłam na fotelu przed lustrem.
- Coś się stało ? - spojrzała na mnie, a potem na Louis'a, który przecierał twarz dłońmi.
- Nie, wszystko w porządku - uśmiechnęłam się lekko, może nieco sztucznie, ale trudno.
- Na pewno ? - upewniła się patrząc wciąż na mnie.
- Tak, na pewno.
- No dobra - westchnęła i zaczęła mnie przygotowywać. Wyjęła z torby swoje rzeczy, a potem spięła mi włosy, aby nie przeszkadzały i robiła mi makijaż. Myślałam nad tym co powiedział Louis. Może naprawdę powinnam powiedzieć mu prawdę ? Nie chcę tego robić, bo to boli, ale nie chcę go stracić. Nie chcę, żeby zostawił mnie samą. Muszę spróbować powiedzieć mu prawdę. Nie wiem kiedy to zrobię, ale spróbuję.
- Gotowe - powiedziała Lou. Wow, szybka jest. W tak krótkim czasie pomalowała mnie i jeszcze zrobiła mi coś z włosami. Podziwiam ją.
- Dzięki - uśmiechnęłam się wstając z fotela, lecz po chwili zostałam zatrzymana przez kobietę.
- Tylko już nie płacz, okey ? - powiedziała cicho, posyłając mi pocieszający uśmiech.
- Postaram się - odeszłam od niej i poszłam się przebrać. Wzięłam z wieszaka czarny strój z różowymi neonowymi dodatkami, który już po chwili miałam na sobie. Postanowiłam wrócić do głównej garderoby. Kiedy już tam dotarłam zobaczyłam, że jest też reszta chłopaków razem z Lux. Natomiast Louis był już czesany przez Lou. Widząc mnie uśmiechnął się. Chciał coś powiedzieć, ale szybko z tego zrezygnował.
 Usiadłam na kanapie obok chłopaków i wzięłam do ręki butelkę z wodą.
- Ile czasu do show ? - spytałam po upiciu łyka wody.
- Godzina - odpowiedział Harry, a ja przytaknęłam.
- Kto następny ? - spytała Lou, która jak widać skończyła już czesać Louis'a, bo w tej chwili szedł w moją stronę.
- Ja - powiedział wstając Liam. Obok mnie usiadł Louis, chwytając moją dłoń.
- Jesteś zła o to co powiedziałem ? - spytał.
- Nie. Po prostu... Kiedy spytałeś o to, dlaczego traktuję tak moją matkę... Wróciły do mnie złe wspomnienia, najgorsze chwile mojego życia. nie jestem w stanie o tym mówić - Louis mocno mnie przytulił dodając otuchy.
- Przepraszam, nie powinienem o to pytać.
- To nie twoja wina, nie wiedziałeś - szepnęłam i mocniej go przytuliłam.
- Przepraszam - powtórzył i pocałował mnie w czubek głowy.
- Summer ? - podniosłam głowę, odrywając się od Lou, aby sprawdzić kto mnie woła. Po chwili na moje kolana wdrapała się Lux. - A będę mogła do was przyjechać za kilka dni ? - spytała dziewczynka patrząc to na mnie, to na Louis'a.
- Pewnie - uśmiechnęłam się szeroki, podobnie jak chłopak.
- Dziękuję ! - podskoczyła na moich kolanach i również mnie przytuliła, a potem rzuciła się na szatyna.
- Hej, mała, udusisz mnie - śmiał się.
- Przepraszam marchewko - powiedziała z szerokim uśmiechem i pobiegła do Lou.

*//*//*

- 10 minut do show ! - krzyknął, któryś  techników, a ja momentalnie zesztywniałam. Co się ze mną do cholery dzieje ?! To nie jest pierwszy raz kiedy mam koncert. Zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam, próbując się uspokoić. Jednak to nic nie pomagało.
- Summer ? - poczułam jak ktoś kładzie dłonie na moje biodra. Te perfumy... Louis. - Kochanie, co się dzieje ? - spytał troskliwie, a ja powoli otworzyłam oczy i na niego spojrzałam.
- Ja... nie wiem - mimowolnie się zatrzęsłam.
- Stresujesz się przed koncertem ? - w odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. - Przecież to nie pierwszy raz kiedy występujesz.
- Wiem. Nie wiem dlaczego się denerwuję - powiedziałam, ale on... nic nie mówił. - Louis... nie mogę się uspokoić. Pomóż mi, błagam - szeptałam. On niewiele czekając, wpił się zachłannie w moje usta, jakby chcąc przekazać mi w ten sposób całe swoje wsparcie.
- Jetem przy tobie, jestem z tobą - wyszeptał opierając swoje czoło o moje. - Wierzę w ciebie. Występowałaś setki, tysiące razy. Wtedy nie było mnie obok i dawałaś radę. Dziś też dasz radę. 
- Dziękuję - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Po prostu zamknij oczy i zaśpiewaj dla swoich rodziców, dla brata. Jestem pewien, że cię usłyszą. A twój brat na pewno.
- Skąd wiesz, że on mnie usłyszy ?
- W tej chwili każdy na świecie ogląda w telewizji ten koncert. Dasz radę. Zrób to dla nich - mówił, a ja nie odrywałam swoich oczu od jego.
- Zrobię to dla nich - powtórzyłam szepcząc. - I dla ciebie. Kocham cię - dodałam.
- A ja kocham ciebie - po chwili po raz kolejny mnie pocałował, lecz ktoś nam to wszystko przerwał. 
- 2 minuty ! - krzyknął znów technik i jak na zawołanie obok nas pojawiła się pozostała trójka. Objęliśmy się wszyscy ramionami, tworząc okrąg.
- "Zróbmy to dziś razem"* - powiedział Louis. Po jego słowach każdy się uśmiechnął. Złączyliśmy nasze dłonie i podrzuciliśmy je do góry.
- Wembley tu i teraz !! - krzyknęliśmy równocześnie. Chwyciłam rękę Louis'a i w piątkę wbiegliśmy na scenę.
*//*//*

Udało się. Dałam radę i zaśpiewałam. Tak jak mówił Louis, zrobiłam to dla najbliższych. W tej chwili schodzimy ze sceny. Koncert się skończył. Wszystko się udało i po pewnym czasie nie stresowałam się już tak bardzo.
- Aaaa !!! - krzyknęłam kiedy Louis do mnie podbiegł i znienacka wziął na ręce.
- Mówiłem ci, że się uda ! - krzyknął śmiejąc się. Momentalnie sama zaczęłam się śmiać. Takiego Louis'a kocham.
- Głupek - pacnęłam go ze śmiechem po głowie.
- Ale twój głupek - wyszczerzył się i mnie pocałował. Oderwałam się od niego czując, że brakuje mi już powietrza.
- Puść mnie już. Jestem cała spocona - śmiałam się.
- I co ? Ja też. No dobra... już cię puszczam - postawił mnie na ziemi.
- Weź zdejmij mi odsłuch - powiedziałam wyjmując jedną ze słuchawek z ucha. 
- Chodź tu piosenkareczko - uśmiechnął się kręcąc głową. Nachylił się i zdjął mi urządzenie przypięte do stroju, pociągając za sobą resztę kabelków.
- Dzięki. Biegnę do garderoby - pocałowałam go w policzek.
- Zaraz przyjdę do ciebie - powiedział zwijając urządzenie. Skierowałam się do garderoby. Już otwierałam drzwi, gdy ktoś mnie zatrzymał.
- Proszę, proszę. Summer Smith we własnej osobie - zakpił znany mi mężczyzna.
- Drake - wysyczałam. - Co ty tu robisz ?
- Jak to co ? Zapomniałaś o mnie. Przywiozłem towar - uśmiechnął się jak jakiś pedofil. Głupi, ohydny, zakichany diler.
- Nie chcę twojego zasranego towaru - wycedziłam. 
- Jak to ? Ty ? Najwierniejsza klientka ? 
- Nie rozumiesz ?! Zrywam umowę. Lepiej gadaj jak mnie znalazłeś.
- Jaka ty naiwna. Nie było trudno dowiedzieć się gdzie taka gwiazda ma koncert. To był pikuś - zaśmiał się szyderczo.
- Wiesz co ? Najlepiej zrobisz jak stąd wyjdziesz. Nie chcę twoich dragów.
- Na pewno nie ? Szkoda, żeby się zmarnowały - złapał moją szczękę, a ja zagryzłam mocno zęby,
żeby zaraz nie wybuchnąć.
- Wyjeżdżaj stąd ! Albo zaraz zawołam ochronę ! - krzyknęłam ze złością. 
- Tak ? I co im powiesz ? Żeby zabrali mnie bo już nie jestem twoim dilerem ?
- Zamknij się !
- Summer ? - w momencie odwróciłam głowę. Louis... Boże... Tylko nie to.
- Bierzesz narkotyki ? - wyszeptał podchodząc do mnie. - Odpowiedz !
- No Summer. Odpowiedz swojemu chłoptasiowi - powiedział Drake. Niech go szlag jasny trafi ! Cholerny diler.


*cytując tweet Louis'a Tomlinson'a z 10. 12. 2016 r., dotyczący jego występu w hołdzie dla zmarłej mamy - "Let's Do This Together Tonight"
____________________
A więc rozpoczęłam ferie, trzeba mi się cieszyć ! Mam nadzięję, że podczas zasłużonego odpoczynku powróci mi wena. Tak, tak, ostatnio mam z nią małe problemy...  Co do rozdziału to jest to jeden z moich ulubionych. Tak, skromna ja. Haha. Mam dla was małą ankietę, więc proszę, żebyście zagłosowali. Jest ona umieszczona w kolumnie obok, pod moim profilem. Podpowiedź dla tych którzy czytają na telefonie: musicie przełączyć na wersję na komputer. Ode mnie to tyle. Miłego weekendu ! (:

PRZYNAJMNIEJ 6 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ


/Perriele rebel 

czwartek, 12 stycznia 2017

Rozdział 12

"Warto było cię spotkać, aby dowiedzieć się, że istnieją takie oczy jak twoje."
~Summer~

Obudziłam się wypoczęta, a przede wszystkim szczęśliwa. Powodem mojej radości jest główny bohater wczorajszego dnia, czyli Louis. Tego, co do niego czuję nie potrafię ubrać w słowa. Jestem zakochana w nim na zabój. Być może ktoś pomyśli, że twierdzi tak każda nastolatka, ale z tym się nie zgodzę. Ja już nie jestem nastolatką, a to jakie uczucia żywię do Louis'a jest najszczerszą prawdą. Tylko i wyłącznie prawdą, a nie jakimś moim wyobrażeniem. Podniosłam się z łóżka i przeczesałam dłonią włosy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Popatrzyłam na stojący obok łóżka budzik, sprawdzając, która jest godzina. 8:36. Dość wcześnie. A może to i lepiej ? Więcej dnia przede mną. Ruszyłam do garderoby i wzięłam wybrane ubrania, a potem poszłam do łazienki, aby wykonać rutynowe czynności. Po zrobieniu tych rzeczy standardowo zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu w kuchni był już Louis i przygotowywał coś na śniadanie. Podeszłam do niego od tyłu i mocno się w niego wtuliłam.
- Hej - przywitałam się z moim chłopakiem. Jak to cudownie brzmi. Mój chłopak.
- Dzień Dobry kochanie - przywitał mnie odwracając się w moją stronę. Korzystając z okazji pocałowałam go w usta, a po chwili poczułam jak chłopak odwzajemnia pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie  i lekko się zaśmiałam. - Jak ci się spało księżniczko ? - spytał uśmiechnięty.
- Bardzo dobrze. Co tam robisz ?
- A gofry - odwrócił się do blatu i powrócił do gotowania.
- To będziesz miał utrudnione zadanie, bo ja nie zamierzam cię puszczać. Będę cię przytulać cały czas - wtuliłam się mocniej w jego plecy.
- Cóż, może sobie poradzę - zaśmiał się.
- Poradzisz, poradzisz - ziewnęłam wpatrując się w to co robi chłopak. Po chwili usłyszałam kierujące się w naszą stronę kroki. Zaraz do pomieszczenia wszedł Harry razem z Niall'em i Liam'em. Przywitali się z nami dziwnie patrząc.
- O czymś nie wiemy ? - spytał Harry pokazując na nas palcem. Cała trójka miała ten sam wyraz twarzy.
- Możliwe - zaśmiał się Louis. - Jesteśmy razem - dodał odwracając się w moją stronę. Objął mnie ramieniem i patrzył na reakcję chłopaków.
- Gratulacje !!! - wykrzyknęli w tym samym czasie.
- Umm... dzięki - powiedziałam uśmiechając się. Kolejno do nas podchodzili i nas przytulali jak w jakimś filmie... Potem siedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść śniadanie. Mniam. Kocham gofry. Louis dobrze gotuje.
- A gdzie Vanessa ? - spytałam nadgryzając gofra.
- Chyba się myje. Nie wyglądała za dobrze. Była blada - odpowiedział Liam.
- Mam nadzieję, że nic jej nie jest - westchnęłam. Po jakimś czasie chłopaki poszli na dwór grać w piłkę, a ja z Louis'em zostałam w kuchni.
- Co powiesz na spacer ? - spytał szatyn.
- Nie boisz się, że nas przyłapią ?
- Nie martw się. Znam takie miejsca, gdzie nas nie znajdą - powiedział splatając nasze dłonie
razem. - To co ?
- Zgoda. Pójdę tylko po torebkę - uśmiechnęłam się.
- Okey - puściłam jego rękę i pobiegłam na górę. Wzięłam  moją czarną torebkę na pasku i zeszłam z powrotem na dół.
- Gotowa ?
- Tak. Możemy iść - uśmiechnęłam się, a Louis pociągnął mnie w stronę wyjścia.
*//*//*

Chodzimy po parku już jakiś czas. Jest cudownie. Spędzamy ze sobą miło chwile. Louis cały czas opowiada o swojej rodzinie. Nie mam mu tego za złe, bo sama nalegałam, aby mi o tym trochę powiedział. Dziwię się tylko, że jeszcze nikt nas tu nie zobaczył. Natomiast Louis chyba nie bardzo się tym przejął. Sam mówił, że paparazzi nie zaszywają się w takie miejsca jak to. Spacerujemy teraz po alejkach takiego jednego pięknego parku. Jest tu mnóstwo kwiatów i to czyni go takim pięknym.
- Poczekaj - nagle Lou puścił moją dłoń i podbiegł do kolorowych roślin. Po chwili wrócił do mnie trzymając w ręku czerwoną różę.
- Proszę. Piękna róża dla pięknej kobiety - powiedział podając mi kwiat. Uśmiechnęłam się biorąc go do ręki.
- Dziękuję - powąchałam różę, a potem poczułam usta Louis'a na swoich. Wlałam w ten pocałunek całą swoją miłość. Odsunęłam się powoli od niego, aby zaczerpnąć powietrza.
- Zimno ci ? - spytał gdy zobaczył, że się zatrzęsłam.
- Trochę - odpowiedziałam lekko rumieniąc się. Chłopak zdjął bluzę, którą miał na sobie, a potem położył mi ją na ramionach.
- Dziękuję. Ale... tobie będzie teraz zimno.
- Nie będzie. Najważniejsze, żeby tobie nie było. Nie chcę żebyś później była znów chora - uśmiechnęłam się na jego słowa i przytuliłam go. - Wracamy ? - spytał kiwając głową.
- Tak, wracamy - zaśmiałam się. Wyszliśmy z parku i skierowaliśmy się do domu, cały czas
trzymając się za ręce.
*//*//*
Weszliśmy do domu, śmiejąc się z opowieści Louis'a. Lecz nie trwało to zbyt długo, bo usłyszeliśmy czyiś krzyk.
- Harry, do cholery ! Szybciej ! - zaniepokojona tym co się stało. podałam Louis'owi różę, którą od niego dostałam i pobiegłam do salonu, sprawdzić co się dzieje. Na kanapie leżała nieprzytomna Vanessa. Cała była blada. Obok niej nachylał się Niall. Podeszłam do nich ostrożnie. 
- Co... Co się stało ? - spytałam ledwo co mówiąc.
- Zemdlała jak szła do kuchni - wyjaśnił mi blondyn. Po chwili do pomieszczenia wszedł Harry, niosąc w jednej ręce miskę z wodą, a w drugiej ręcznik. Postawił to wszystko na stoliku obok kanapy. Niall zanurzył kawałek ręcznika w wodzie, a następnie przemył delikatnie twarz blondynki. Kucnęłam przy niej i odgarnęłam jej włosy z twarzy. Po jakimś czasie dziewczyna otworzyła oczy.
- Co się dzieje ? - wychrypiała dotykając ręką swojego czoła i zamykając z powrotem oczy.
- Zemdlałaś. Pamiętasz coś ? - spytałam.
- Szłam do kuchni coś zjeść i...
- Powinniśmy pojechać do szpitala - przerwał jej Liam. To dziwne, ale jak wchodziłam do salonu to w ogóle go nie zauważyłam.
- Nic mi nie jest.
- Vanessa, coś się dzieje. Straciłaś przytomność.
- Po prostu jestem zmęczona.
- A jeśli to coś poważnego ? - cały czas mówiłam. Nie dam tak łatwo za wygraną.
- Nie spałam od dwóch dni - powiedziała cicho.
- Co ? - szepnęłam nie dowierzając. - Zwariowałaś ?
- Uczyłam się.
- Mogłaś zrobić sobie przerwę, a nie narażać swoje zdrowie na...
- Chwila, chwila - przerwał nam Liam. - Jak to się uczyłaś ?
- Vanessa studiuje przez internet - wyjaśniłam.
- Naprawdę ?
- Tak, historię sztuki - powiedziała blondynka.
- A wracając do tematu, to dlaczego nie odpoczęłaś ?
- Mam niedługo pierwsze egzaminy. Muszę się uczyć. Błagam cię. Nie drąż już tego tematu.
- Dobrze, ale masz odpocząć - zakazałam.
- Dobrze, obiecuję, ale najpierw muszę coś zjeść - zaśmiała się patrząc na mnie, a ja pokręciłam ze śmiechem głową.
- Widzę, że już ci lepiej. Okey, co chcesz zjeść ? - spytałam stawając na równe nogi.
- Nie wiem. Cokolwiek.
- Dobra, zaraz wracam. Leż - ruszyłam do kuchni i wyjęłam z lodówki wędlinę, ser i pomidora, a następnie biorąc jeszcze chleb zrobiłam kanapki. Potem zaniosłam je Vanessie. Widząc mnie z talerzem, usiadła na kanapie i zabrała ode mnie kanapki.
- Dzięki - zabrała się za jedzenie, a ja usiadłam na kolanach Louis'a i pocałowałam go w policzek blisko ust. - Emm... czy ja czegoś nie wiem ? - spytała marszcząc brwi.
- No... Jestem z Louis'em - popatrzyłam na blondynkę, a ona szeroko się uśmiechnęła.
- Gratuluję. W końcu kogoś sobie znalazłaś. Musisz zapomnieć o Lucas'ie - powiedziała poważnie.
- Vanessa...
- O jakim Lucas'ie ?- spytał Louis. No zabiję ją kiedyś. Po prostu zabiję. Głupia małpa.
- Mój były, nieważne. Idziemy na górę ? - spytałam szatyna zmieniając temat.
- Jasne, chodź - wstałam z jego kolan i wzięłam go za rękę.
- A ty masz odpocząć. Dopilnujcie jej chłopaki. okey ?
- Masz to jak w banku - odpowiedział Harry odkaszlując. Pociągnęłam Louis'a w stronę schodów, a potem do mojej sypialni.

~Louis~

Weszliśmy do pokoju Summer. Dziewczyna wciąż trzymając mnie za rękę, rzuciła się na wielkie łóżko, tym samym pociągając mnie za sobą. Przez co wylądowałem obok niej, a ona tylko zwinęła się w kłębek, cały czas trzymając moją dłoń w swojej.
- Nie za wygodnie ci ? - spytałem bawiąc się jej włosami.
- Nie - wymamrotała. - Mogę tak z tobą leżeć nawet wieczność - powiedziała z zamkniętymi oczami, na co cicho się zaśmiałem.
- Tak, możemy leżeć tak całą wieczność. Jeżeli ci się nie znudzę - westchnąłem.
- Nie znudzisz. To nigdy się nie stanie - otworzyła oczy, aby na mnie popatrzeć. - Kocham cię.
- A ja ciebie - przeniosłem wzrok na jej usta. Po chwili dziewczyna jakby czytając w moich myślach, przysunęła się bliżej i mnie pocałowała.
- Dlaczego zakochałeś się akurat we mnie ? - spytała odrywając się ode mnie.
- Bo jesteś inna - szepnąłem patrząc w jej oczy.
- To znaczy ?
- Jesteś sobą, nikogo nie udajesz. Masz poczucie humoru. Jesteś piękna, mądra, czasem bezczelna - zaśmiałem się, a ona się uśmiechnęła nie odrywając ode mnie oczu. - Jesteś wyjątkowa, moja i tylko moja. I nie ukrywam, że strasznie mnie pociągasz. Nie tylko wyglądem, ale też głosem. Jest jeszcze wiele rzeczy, za które cię kocham, ale za długo by było, żeby je wszystkie wymienić - skończyłem, kiedy poczułem, że Summer znów przylgnęła swoimi ustami do moich. Oddawałem każdy jej pocałunek. Pragnąłem więcej, ale wiedziałem, że na to jest jeszcze za wcześnie. O wiele za wcześnie. Nie mogę stracić jej zaufania. Nie mogłem jej zranić. Nie jestem typem faceta, który jest w związku tylko z jednego, dobrze znanego wszystkim powodu. Nie chcę, aby tak o mnie myślano, a na pewno nie pragnę tego, żeby Summer też tak myślała. Niestety w show-biznesie to jest nieuniknione. Jedyne czego pragnę to to, żeby Summer kochała mnie za to jaki jestem, a nie za to kim jestem. Ale to się chyba sprawdza, bo zanim do nas przyjechała to nie była jakąś moją wielką fanką. Oderwałem się od dziewczyny łapczywie łapiąc powietrze.
- Kocham cię i obiecuję, że nigdy cię nie skrzywdzę i nikomu na to nie pozwolę - wyszeptałem, przymykając oczy.
- Kocham cię i ufam ci - odpowiedziała,  po czym położyła głowę na moim torsie, szczelniej oplatając mnie ramionami.
____________________
Szczerze ? To zwaliłam ten rozdział. Nie podoba mi się tak jak inne. Dodaję go ze względu, że dziś urodziny Zayn'a. Mimo, że nie jest już w zespole, w moim opowiadaniu też nie występuje to jest w jakimś stopniu powiązany z chłopakami, dlatego, chociaż tego nie zobaczy, życzę mu wszystkiego najlepszego. 







/Perriele rebel

sobota, 7 stycznia 2017

Rozdział 11

EDIT:  UWAGA ! 12.01.2017 NOWY ROZDZIAŁ !


"Jedno mówię. Drugie myślę. Trzecie czuję. Czwarte robię."

~Summer~

Obudziłam się w znanym mi pokoju. Chwila ! Przecież ja jestem u siebie... Jak ? Z tego co pamiętam to zasypiałam w salonie na kanapie. To niemożliwe, żebym lunatykowała. Nie pamiętam nic z ostatnich kilku lub nawet kilkunastu godzin. Do cholery ! Przecież ja nic nie piłam ! Ktoś przeniósł mnie do mojej sypialni, przykrył i jak widzę... przebrał... To jest sen to jest sen... Pewnie ! Wmawiaj to sobie dalej Summer. Kurde. Gadam sama ze sobą. Na pewno to któryś z chłopaków mnie przeniósł, bo dziewczyny nie dałyby rady. Co oznaczałoby też, że któryś z nich mnie przebrał. A to świnie... No trudno. Nad tym kto mnie przetransportował będę myśleć potem. Teraz muszę coś ze sobą zrobić. Powoli podniosłam się z łóżka i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Gdzie jest mój telefon ? Jeszcze tego mi brakowało. Stanęłam na podłodze pokrytej cieplutkim dywanem i ponownie zaczęłam się rozglądać. Po kilku sekundach dostrzegłam mojego białego iPhone na komodzie. Skoro już go znalazłam, to która jest godzina ? Hmm... 9:42. No nieźle. Ciekawe o której poszłam spać. Dobra, nieważne. Ruszyłam w kierunku garderoby. Wzięłam z niej jakąś bieliznę, szare rurki i czarną bluzkę z dłuższym tyłem. Z wybranymi ubraniami udałam się do łazienki, aby potem wykonać wszystkie poranne czynności. Po zrobieniu potrzebnych rzeczy zeszłam na dół. Tam jak mogłam się spodziewać, nie zastałam nikogo. Za to był mały bałagan. W salonie walały się puste pudełka po pizzie i butelki po napojach. Natomiast w kuchni poprzewracane szklanki i talerze. Boże... Trzeba to posprzątać. A skoro ja pierwsza zeszłam na dół, oznacza to, że muszę zrobić to ja. Nie mam innego wyboru, niestety. Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Szybko wszystko ogarnęłam, a potem przeniosłam się do kuchni. Włączyłam radio i zaczęłam przygotowywać jakieś śniadanie. Właśnie, jakieś... Bo za dużo w tej lodówce to nie ma. A skoro nic już prawie nie ma, to zrobię omlety, z tego co jest. Wyjęłam mąkę, jajka, przyprawy, ser, paprykę, znalazł się też jakiś kurczak. Wrzuciłam wszystko do jednej miski i wymieszałam, a potem smażyłam na patelni. Po 10 minutach do kuchni wszedł Louis. O Jezu... jak on w tej fryzurze nieziemsko wygląda. Stop ! Znowu to robię ! Ugh ! Muszę się uspokoić, ale jego wygląd ani trochę w tym nie pomaga.
- Hej - przywitał się zachrypniętym głosem. Z tego co zdążyłam zauważyć przez te kilka tygodni to zawsze ma rano lekką chrypkę. Dlatego już mnie to nie dziwi.
- Hej - odpowiedziałam  odrywając się od jego oczu i powracając do gotowania. Natomiast on podszedł do stołu.
- Mogę ? - spytał, a ja momentalnie się odwróciłam i zobaczyłam jak wskazuje na talerz omletów.
- Tak, jasne. Przecież sama ich nie zjem - zaśmiałam się, a Louis tylko się uśmiechnął i zasiadł do stołu. Po 5 minutach skończyłam gotować i również do niego dołączyłam.
- Możemy pogadać ? - spytał szatyn.
- Umm... okey. O czym chcesz rozmawiać ? - przyjrzałam mu się z zaciekawieniem.
- Podjęłaś już decyzję ?
- Ale o czym ty mó... - przerwałam zdanie, kiedy doszło do mnie o co mu chodzi. - Tak, podjęłam - westchnęłam, a on wpatrywał się we mnie z zapytaniem w oczach, czekając an odpowiedź. - Nie chcę z tobą być. A przynajmniej nie teraz.
- Aaa-le dlaczego ? - spytał z bólem w oczach.
- Nie jestem jeszcze gotowa na kolejny związek, przepraszam - zwiesiłam głowę w dół. Boże, co ja powiedziałam ? Przecież czuję coś do niego. Dlaczego to powiedziałam ? Dlaczego zaprzeczyłam ? Dlaczego go okłamałam ?! Nie wiem co się ze mną dzieje. To nie tak miało to wszystko wyglądać ! Zaprzepaściłam swoją, jak dotąd jedyną szansę na związek. Jestem głupia, a nawet gorzej. Co ja zrobiłam ?
- Dobrze... rozumiem. Nie przepraszaj - uśmiechnął się smutno, a w jego oczach pojawiły się świeczniki. - Masz jakieś plany na dzisiaj ? - spytał zwinnie zmieniając temat. Podziwiam go, że stać go na takie coś, po tym jak dałam mu kosza. To znaczy tak jakby to zrobiłam, bo w głębi serca naprawdę chcę z nim być.
- Nie, chyba nie.
- To teraz masz - zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Idziemy znów do studia pisać piosenki - wyjaśnił mi, a ja tylko westchnęłam.
- Musimy ? - jęknęłam zrezygnowana.
- Niestety. Jeżeli chcemy mieć wolny weekend... - nabrałam do płuc dużo powietrza i wypuściłam je ze świstem.
- Dobra. Dam radę - w końcu się odezwałam. - Ile w ogóle mamy już tych piosenek ?
- 5, jak do końca czerwca uda nam się napisać przynajmniej 7, to zaczynamy nagrania.
- Czekaj. Mamy na to tylko miesiąc ?! - wydarłam się zaskoczona. Nie, to się nie uda. Po co ja się na to wszystko zgadzałam ?
- Też byłem zdziwiony. Nie wiem jak wyrobimy się czasowo. Matt przyciska mnie i Liam'a do muru - potarł twarz dłońmi.
- Dlaczego was ?
- Bo mamy największy udział w tworzeniu piosenek, więc uważa, że napiszemy je.
- Czy on już do reszty zwariował ?! Wy nie jesteście maszynami ! Musicie coś z tym zrobić. Nie wiem... zagrozić mu zwolnieniem albo coś - upuściłam załamana ręce.
- To nic nie da - westchnął. - Możemy już o tym nie mówić ?
- A, tak. Przepraszam. Chcesz kawę ? - spytałam.
- Nie, dzięki. Dziś chyba sobie już odpuszczę. Idę zapalić - wstał z krzesła barowego i wyszedł z kuchni. To zostałam sama. Przez chwilę myślałam nad całą sytuacją. Kiedy jednak już zaczynało mnie to dobijać, postanowiłam dołączyć do Louis'a. Wyszłam na tyły domu, gdzie na tarasie znalazłam szatyna. Opierał się bokiem o drewnianą konstrukcję, wypuszczając dym nikotynowy.


- Pożycz jednego - podeszłam do niego ze zmrużonymi oczami.
- Ty palisz ? - spytał wyjmując paczkę z kieszeni spodni.
- Jak widać - wzięłam do ręki jednego z papierosów, który po chwili został zapalony zapalniczką przez chłopaka. Zaciągnęłam się nim, czując głębokie ukojenie.
- Długo to trwa ?
- Z rok, może więcej - wzruszyłam ramionami.
- Musisz z tym skończyć - stwierdził. Halo ! Czy ja śnię ? Mówi to chłopak, który sam pali. Gdzie tu jest logika ?
- Tak ? A ty ? - kiwnęłam na niego głową.
- Ja to ja, a ty... możesz jeszcze uratować sobie zdrowie.
- Umówmy się tak - odwrócił się w moją stronę z zaciekawieniem. - Ja przestanę palić, jeśli ty też przestaniesz.
- Nie ma mowy - pokręcił głową.
- Czyli nie mamy o czym gadać - skończyłam mówić i zgasiłam papierosa, przygniatając go butem do desek tarasu.
- Jesteś taka nieznośna, skomplikowana, a czasem doprowadzasz mnie do szału - powiedział ostro, chuchając we mnie dymem. - I to mnie właśnie w tobie pociąga - zaśmiał nie patrząc mi w oczy. Wzięłam głęboki oddech, aby nie wybuchnąć.
- Chwila ! To ty mnie przeniosłeś do sypialni i przebrałeś ?!
- To mnie masz - powiedział wypuszczając dym. - Idziemy obejrzeć jakiś film ? - spytał, a ja przytaknęłam. Zgasił papierosa i ruszył razem ze mną do salonu. Nie mogę uwierzyć w to, że to był on.
*//*//*

Chwilę temu skończyła się komedia, którą oglądałam z Louis'em. Jak na zawołanie przyłączyła się też reszta domu. No oprócz Seleny, bo musiała już jechać. Film był taki sobie, ale zważając na to, że nie miałam nic innego do roboty, siedziałam tutaj i oglądałam. Wstałam z kanapy i z pustą już szklanką ruszyłam do kuchni. Postawiłam ją na blat i wzięłam do ręki dzbanek z wodą, aby nalać jej do niej. Niestety nie poszło tak jak chciałam i zamiast nalać sobie wodę, zahaczyłam naczyniem o drugie szkło, bijąc je przy okazji. Co doprowadziło do tego, że kawałki powbijały mi się w rękę, a krew spływała po mojej skórze. Zaczęłam piszczeć z bólu. Po sekundzie do pomieszczenia wpadł Niall. Naprawdę narobiłam takiego hałasu ? Kiedy zauważył co się stało, szybko do mnie podszedł i wsadził moją rękę pod kran, wcześniej go odkręcając. Syczałam i piszczałam równocześnie.
- Poczekaj. Trochę poboli, ale zaraz przestanie - odszedł ode mnie na kilka kroków i wyjął z szafki apteczkę, z którą potem do mnie podszedł i otworzył.
- Usiądź, opatrzę to - zrobiłam to o co prosił i usiadłam na blacie. Blondyn przemył moje rany wodą utlenioną, co wcale nie było przyjemne, a następnie przyłożył gazik i zabandażował.
- Dziękuję - powiedziałam schodząc z blatu.
- Nie ma za co - odpowiedział chowając rzeczy, a ja przystanęłam przy nim.
- Dlaczego mi pomagasz ?
- Bo ludziom powinno się pomagać.
- Ale nie mi. Nie zasługuję na pomoc.
- Przestań - powiedział przymykając oczy.
- Wiem co o mnie mówią i myślą. Jestem zołzą, jestem bezczelna i wredna.
- Przestań ! - powtórzył tym razem krzycząc.
- Dlaczego ?! - również podniosłam głos.
- Bo taka nie jesteś ! Jesteś najcudowniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałem - w tym momencie mnie zatkało.
- Co ? - spytałam szepcząc.
- To co słyszysz - podszedł do mnie i przytulił, a ja położyłam głowę na jego torsie, zamykając oczy.

*//*//*
~Louis~

Jest już chyba po 20:00. Zresztą nie wiem. Nie chce mi się sprawdzać godziny. Wiem jedynie to, że jakimś cudem napisaliśmy kolejną piosenkę. Dla mnie to nie było łatwe, zważając na sytuację z rana.
- No, udało się wam. Jestem pod wrażeniem. Tylko zróbcie coś z tą swoja przyjaciółeczką - mówiąc to popatrzył na Summer, a ona bawiła się tylko swoimi paznokciami. To prawda. Od kilku godzin dziwnie się zachowuje. Jest jakaś nieobecna.
- Summer - podszedłem do niej, a ona podniosła głowę, by na mnie spojrzeć. - Możemy porozmawiać ?
- Tak - powiedziała cicho i wstała, a ja pokierowałem nas do wyjścia z budynku. Przystanęliśmy przy schodach.
- Co się dzieje ? - spytałem, a ona wzruszyła ramionami. - Jesteś dziś nieobecna.
- Ja... nieważne Louis - przymknęła oczy.
- Ważne. Co jest ? - nalegałem, by powiedziała.
- Daj spokój - pokręciła głową.
- Nie, nie tym razem. Martwimy się o ciebie.
- Niepotrzebnie.
- Summer, do cholery ! Masz powiedzieć o co chodzi ! - podniosłem nieświadomie głos.
- O ciebie ! - krzyknęła, by potem spojrzeć mi w oczy.
- Co ? - spytałem zszokowany.
- To co słyszysz - wyszeptała.
- Co ja ci zrobiłem ?
- Sprawiłeś, że coś do ciebie czuję. Cholernie cię kocham i nie mogę przestać ! - zrobiła krótką pauzę, patrząc mi w oczy, podczas gdy ja stałem oszołomiony. Po chwili przeniosła wzrok na moje usta i zachłannie się w nie wpiła. Zacząłem oddawać pocałunek, aż zabrakło nam powietrza.
- Chcę z tobą być - powiedziała odrywając się ode mnie i opierając swoje czoło o moje, próbując unormować oddech. - Nie wiem dlaczego wcześniej powiedziałam to co powiedziałam, ale chcę z tobą być - uśmiechnąłem się na słowa dziewczyny, a ona zrobiła to samo i ponownie mnie pocałowała.
____________________
Czyli wracamy do punktu wyjścia:

PRZYNAJMNIEJ 5 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ 

/Perriele rebel

niedziela, 1 stycznia 2017

Rozdział 10

" [...] Nigdy nie bój się spytać, bo odpowiedź może cię zaskoczyć."

~Niall~

Minął tydzień odkąd przyłapałem Summer z narkotykami. Od tego czasu rozmawialiśmy o wszystkim tylko nie o tym. Ale mi się wydaję, że muszę z nią w końcu porozmawiać. Nic nie mówiłem chłopakom, żeby ich nie zamartwiać. Sam muszę jej pomóc. Co do naszej piosenki, to Matt'owi nawet się spodobała, choć przyjął ją obojętnie. Usłyszałem, że ktoś do mnie dzwoni, więc odebrałem, widząc kto to.
- Hej Niall - usłyszałem głos Seleny. Boże, jak mi jej brakowało przez te ostatnie tygodnie.
- Hej kochanie - przywitałem się z nią.
- Wróciłam już do Londynu. Mogę do ciebie wpaść ?
- Jasne, tylko, że... - ściszyłem głos. - Moja siostra już przyjechała.
- Chętnie ją poznam.
- Tylko się nie wygadaj, okey ?
-  Okey. To będę po południu, zgoda ?
- Pewnie, czekam. Wiesz co ? Muszę już kończyć - powiedziałem słysząc kroki na schodach.
- Kocham cię, pa - pożegnała się.
- Ja ciebie też. Do zobaczenia - odpowiedziałem, rozłączając się. Po chwili, tak jak mogłem się spodziewać weszła Summer.
- Kto to ? - spytała otwierając lodówkę.
- Moja dziewczyna. Przyjedzie dzisiaj do nas to ją poznasz - odpowiedziałem chowając telefon do kieszeni.
- Okey, a mogę wiedzieć jak się nazywa lub chociaż czy ją znam ? - spytała wyjmując sok pomarańczowy.
- Na pewno znasz - zaśmiałem się. -Selena Gomez - po moich słowach, niemal natychmiast otworzyła szeroko buzię.
- Ta Selena Gomez ? - pokiwałem głową. - Żartujesz ?
- Nie, nie żartuję. A co jesteś jej fanką ? - spytałem podrzucając jabłko.
- Niezłe masz branie. Kiedyś razem nagrywałyśmy album.
- Naprawdę ? - zrobiłem wielkie oczy.
- No... Potrójna platyna na całym świecie - mrugnęła do mnie.
- Wow. Dobra jesteś.
- Dzięki.
- Summer, możemy pogadać ? - spytałem.
- Przecież gadamy - powiedziała pijąc sok.
- Wiesz o co mi chodzi, o narkotyki - po wypowiedzeniu tych słów przeze mnie, dziewczynie znikł uśmiech z twarzy.
- Dobrze - powiedziała siadając przy wyspie kuchennej, a ja zrobiłem to samo.
- Od kiedy bierzesz to świństwo ? - spytałem łagodnie, aby jej nie przestraszyć.
- Od prawie roku... - powiedziała zwieszając głowę w dół.
- Dlaczego ? Dlaczego to robisz ?
- Nie wytrzymuję już. Na każdym kroku jestem krytykowana. Ale... kiedy zaczęłam kolejną trasę... to wszystko zaszło za daleko. Antyfani nazywali mnie sierotą z domu dziecka, która stała się sławna przez matkę zastępczą, mającą wtyki wszędzie. Zaczęli przychodzić na koncerty, obrzucali mnie ostrymi przedmiotami, przez to trafiłam w ciężkim stanie do szpitala. Obrażali mnie wszędzie, dostawałam groźby... W końcu nie wytrzymałam. Znalazłam w Los Angeles dilera i od tamtej pory dostarcza mi nowy towar. Zapomniałam o tym, ale kiedy znalazłam w walizce dawkę kokainy...
- Nie pozwoliłem jej skończyć i szybko ją przytuliłem. A ona cicho rozpłakała się w moje ramię.
- Obiecałem, że ci pomogę i dotrzymam słowa.
- Dziękuję - łkała. Nie wiem jak ludzie mogą mówić o niej takie rzeczy. Ona nie zasługuje na to. Za dużo przeszła. Postanowiłem, że nie wyjedzie stąd jeśli nie dowie się, że jest moją biologiczną siostrą. Musi się dowiedzieć.
- Pójdę do siebie się ogarnąć - oderwała się ode mnie. Wstała i powoli ruszyła w kierunku wyjścia.
- Summer ? - dziewczyna odwróciła w moją stronę głowę. - Zawsze będę przy tobie i zawsze ci pomogę - uśmiechnęła się lekko i wyszła.
*//*//*
~Summer~

Weszłam do mojego pokoju i postanowiłam się jakoś ogarnąć. Ruszyłam do garderoby i wzięłam białe rurki i czarną koszulę ze złotymi detalami. To dziwne, ale jednak jakoś to wszystko  rozpakowałam z walizek i poukładałam . Dzięki temu zapełniłam większą część garderoby i teraz to wszystko pięknie wygląda. Udałam się do łazienki i wzięłam dłuuugi prysznic, a potem nałożyłam wybrane ciuchy. Kiedy wyszłam jedna rzecz przykuła mój wzrok. Louis leżał na moim łóżku i gapił się w sufit, aż mnie nie zauważył, wtedy przeniósł swój wzrok na mnie.
- Co tu robisz ? - zmarszczyłam brwi.
- Nudziłem się, więc przyszedłem do ciebie, ale brałaś prysznic.
- Aha... Masz do dyspozycji cały dom, a przyszedłeś akurat do mnie ?
- Jakoś tak wyszło... - wzruszył ramionami.
- A tak serio ? - zmrużyłam oczy, a on westchnął.
- Chciałem pogadać - powiedział siadając na łóżku, więc usadowiłam się obok niego.
- O co chodzi ?
- Ja... nie wiem od czego mam zacząć.
- Najlepiej od początku - zaśmiałam się. - Mów Louis.
- Mam mówić ? - upewnił się, a ja pokiwałam głową. - Zakochałem się w tobie. Od dawna coś do ciebie czuję - otworzyłam buzię z wrażenia. - Wiedziałem, że tak będzie, nie chcesz mnie - powiedział wstając z łóżka, lecz po chwili pociągnęłam go za nadgarstek.
- Poczekaj - szepnęłam, a on się cofnął. - Nie jesteś dla mnie obojętny. Po prostu jestem zszokowana, że ktoś po tak długim czasie w końcu mnie chce. Od dawna nie miałam chłopaka. I... rzadko się trafiał taki, który nie chciał mnie wykorzystać.
- Nie chcę ciebie, dlatego że jesteś znana. Chcę ciebie, bo szczerze coś do ciebie czuję. Coś czego nie czułem od dawna.
- Naprawdę ? - podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć.
- Tak. Czy... chciałabyś być moją dziewczyną ?
- Muszę to przemyśleć. Przepraszam, ale przyrzekam ci, że... też coś do ciebie czuję.
- Dobrze, poczekam - odpowiedział łagodnie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
- Pójdę już na dół - puścił moją dłoń i wyszedł.

*//*//*

Leżę i gapię się w sufit już od jakiejś godziny. Bardzo interesujące zajęcie, nieprawdaż ? Myślę nad tym co powiedział Louis. Nie wiem czy się zgodzić. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony naprawdę coś do niego czuję i pewna cząstka mnie chce z nim być. Ale z drugiej strony boję się. Boję się, że mnie zrani i zostawi, a to dla mojej psychiki może być już za dużo. Może tak naprawdę to co mówił nie było prawdą ? Może on po prostu chce mnie zmanipulować, wykorzystać, a potem rzucić jak nic niewartą sukę. Dość ! Muszę przestać o tym myśleć, bo to zbyt dobrze na mnie nie działa. Jestem, jak o mnie mówią, zołzą, a rozmyślam nad moimi uczuciami względem chłopaka. Ze mną już jest coś nie tak. Jaki z tego wszystkiego wniosek ? Taki, że nic nie wymyśliłam. Świetnie. Stoję miedzy młotem, a kowadłem. A może powinnam spróbować ? Sama już nie wiem. Muszę zdecydować tak, abym w końcu była szczęśliwa. Moje rozmyślenia coś przerwało, a raczej ktoś. Mianowicie był to Niall wołający mnie z dołu. Westchnęłam i zeszłam z niechęcią z łóżka. Czego on znowu chce ? Jak on coś chce to muszę złazić. Jak ja coś chcę to też muszę złazić. I gdzie tu jest równouprawnienie ? Ja się pytam, gdzie ? Wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół schodząc schodami. To niesprawiedliwe, że ja muszę schodzić kiedy to on coś chce ! Po chwili znalazłam się w kuchni. Będąc tam, od razu zobaczyłam dziewczynę Niall'a, a moją przyjaciółkę. Bądź co bądź, ale jednak się zaprzyjaźniłyśmy.
- Selena !!! - krzyknęłam rzucając jej się w ramiona.
- Summer ?! - odwróciła się zaskoczona. - Summer ! - przytuliła mnie uradowana. - Co tu robisz ? - spytała odrywając się ode mnie.
- Pracuję z chłopakami, a ty jak widać chodzisz z blondynkiem - popatrzyłam znacząco na Niall'a.
- Jak widać, tak. Boże... nie myślałam, że znów się spotkamy. Jak ja za tobą tęskniłam, uwierz.
- Wierzę ci bez tego - zaśmiałam się.
- Vanessa też z tobą przyjechała ?
- Tak, chyba jest u siebie, ale powinna niedługo zejść.
- Jasne. A teraz opowiadaj co tam u ciebie - pociągnęła mnie za ramię w stronę salonu, a Niall tylko się zaśmiał i ruszył za nami.
- Skarbie, chcesz coś do picia ? - spytał swoją dziewczynę, na co ta się szerzej uśmiechnęła.
- Tak - wyszczerzyła się. - Zrobisz mi latte ?
- Pewnie. A ty co chcesz ? - spytał tym razem mnie.
- To samo - uśmiechnęłam się jak wariatka. No co ja poradzę. Dawno jej nie widziałam. Mam prawo się tak zachowywać.
- Opowiadaj, opowiadaj - zwróciła się do mnie, a ja tylko zwiesiłam głowę i się zaśmiałam.
*//*//*
~Niall~

Patrząc na to co się dzieje od jakiś 2 godzin, stwierdzam, że MOJA dziewczyna wcale nie przyjechała do MNIE, tylko do mojej siostry. Nie jestem zły, no ale kurde. Trochę mi jej brakowało. Teraz leżę na podłodze w pokoju Liam'a i sobie gadamy. Wymknąłem się pod pretekstem, że mamy video rozmowę z... z kimś tam. Uwierzyły, więc dalej tego nie drążyły. Po chwili oberwałem poduszką w głowę.
- Słuchasz mnie w ogóle ? - spytał Liam.
- Co ? - zmarszczyłem brwi. - Nie. Sorry, ale nie. Zgłodniałem. Chyba zamówię pizzę dla nas.
- Dobrze myślisz - przyznał mi racje. 
- Idę się skonsultować z resztą - powiedziałem wstając z podłogi. Ała. Moja dupa. Wyszedłem z królestwa Liam'a i kierowałem się kolejno do reszty. W końcu okazało się, że mam zamówić 5 pudełek pizz. A to niby tylko ja byłem głodny. Jak na zawołanie każdy chce. Trzeba było się nie odzywać. Miałem wychodzić właśnie z kuchni, kiedy usłyszałem rozmowę dziewczyn. Schowałem się za ścianą i nasłuchiwałem.
- Ja naprawdę nie wiem co mam zrobić - usłyszałem głos Summer. - Louis... powiedział, że mnie kocha..., a ja nie wiem...
- A ty ? Czujesz coś do niego ? - spytała Selena.
- Tak, chyba tak.
- To na co czekasz ? - po tej rozmowie mnie oświeciło. To znaczy to nie była nawet moja rozmowa, ale mniejsza o to. Dowiedziałem się, że moja siostra również się zakochała. A Louis, głupi myślał, że go nie zechce. On ma jednak pesymistyczne nastawienie. Muszę zrobić coś, aby oboje byli szczęśliwi, ale co ? A może nie będę musiał nic robić ?
___________________
Witaj nowy rok !! Dziś z tej okazji rozdział. Ale to już wcześniej wam pisałam. Życzę wam by rok 2017 był dla wszystkich udany, żeby każdy z was doświadczył czegoś nowego w nowym roku, żebyście spełnili swoje marzenia, zrealizowali cele i wiele, wiele więcej, czego w tej chwili nie jestem w stanie wymienić, ale życzę wam tego czego wy pragniecie.
Następny rozdział już normalnie w sobotę (: Szczęśliwego Nowego Roku !

/Perriele rebel