MSC Music Player

sobota, 25 lutego 2017

Rozdział 20

Proszę, przeczytaj notkę pod rozdziałem...


"Zawsze jest trochę prawdy w każdym 'ŻARTOWAŁEM', trochę wiedzy w każdym 'NIE WIEM', trochę emocji w każdym 'NIC MNIE TO NIE OBCHODZI'... i trochę bólu w każdym 'U MNIE W PORZĄDKU' ."
~Summer~ 

Boże, łeb mi pęka. Za dużo wina wczoraj wypiłam. W sumie to na samym winie się nie skończyło. Tak  to jest, kiedy za wiele się wyżalam. Mimo to było warto, bo spędziłam miło czas z przyjaciółmi i chłopakiem. Jezu, gdzie ja w ogóle jestem ? Szare ściany...  A no tak... Jestem w pokoju Louis'a. Przekręciłam się na drugi bok i zobaczyłam śpiącego chłopaka. Wszystko z poprzedniej nocy mi się przypomniało i sprawiło to, że na moje usta wkradł się uśmiech. Wyciągnęłam rękę i pogładziłam go po włosach sterczących we wszystkie strony, a on cicho zamruczał. Nieszczęsny ból głowy nasilał się, co oznaczało, że muszę wziąć tabletkę inaczej będę cierpieć i cierpieć. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszędzie leżały porozrzucane nasze ubrania. Schyliłam się po ciuchy, a następnie nałożyłam swoje majtki i bluzkę Louis'a, która jakimś cudem nadal była przesiąknięta jego cudownymi perfumami. Wstałam i skierowałam się do wyjścia z pokoju, kiedy nagle zakręciło mi się w głowie i zaczęło robić nie dobrze. Nie czekając dłużej na skutki tego, pobiegłam do łazienki Louis'a, zamiast do kuchni. Pochyliłam się nad toaletą i zwymiotowałam wszystko co zjadłam wczorajszego wieczora, włącznie z tym wytrawnym winem. Nie minęło pół minuty, gdy poczułam jak ktoś odgarnia mi włosy do tyłu, przytrzymując je. Kiedy zakończyłam już swoje męczarnie, podniosłam się i spuściłam wodę, a potem odwróciłam się do kogoś, kto okazał się być Louis'em. Podeszłam do umywalki, odkręciłam wodę i przepłukałam nią zęby, a potem zakręciłam kurki i odwróciłam się do chłopaka.
- Dobrze się czujesz ? - spytał Louis zachrypniętym głosem.
- Ani... trochę - przeszłam kilka kroków, kiedy znów zakręciło mi się w głowie i straciłam równowagę, ale na szczęście w porę zostałam złapana.
- Hej, nie mdlej - powiedział zaniepokojony.
- Wszystko mnie boli - jęknęłam.
- Powinnaś się położyć, chodź - objął mnie i wyszliśmy z łazienki, jednocześnie wchodząc do pokoju Louis'a, gdzie znów położyłam się na jego łóżko. - Przyniosę ci lepiej tabletki, bo inaczej cały dzień na kacu będziesz - powiedział wychodząc z pokoju. Po co ja te wino piłam ? No po co ? Tylko przez nie rzygam. Nie wspominając o mojej głowie. Ja się tylko zastanawiam skąd media dowiedziały się o tym, że była tu policja i że Louis bił się z Lucas'em. Nie możliwe, żeby aż tak nas śledzili. Złożę pozew i odizoluję się od nich. Jak tylko uporam się z tą głową. Pieprzone wino. Niby wytrawne, a kuźwa łeb boli po nich jak cholera. Po chwili wrócił Louis z tabletkami dla mnie i czymś różowym w szklance.
- Masz, weź dwie i tym popij to zaraz zadziała - powiedział podając mi obie rzeczy.
- Co to jest ? - spytałam, patrząc podejrzanie na płyn.
- Nie bój się, przecież cię nie otruję - zaśmiał się kręcąc głową.
- Tak ? To co to jest ?
- Witaminy na wzmocnienie po kacu, pasuje ? - spytał podnosząc brew.
- Powiedzmy, że ci wierzę - zrobiłam zniesmaczoną minę, włożyłam dwie tabletki do buzi i popiłam napojem. Nawet smak nie  jest taki zły.
- Wiesz co ? Rozwaliłaś mi w nocy pół pokoju - zaśmiał się, zbierając nasze ubrania.
- Byłam pijana bardziej od ciebie, prawda ? - jęknęłam.
- O tak. Ale i tak to była najlepsza noc w moim życiu i nigdy jej nie zapomnę - podszedł do mnie i pocałował mnie przelotnie w usta. - A tak przy okazji, Vanessa wraca za jakieś 3 godziny.
- To zdążę się wyspać - wtuliłam się w poduszkę, zamykając oczy.
- Nie ma mowy. Idziesz ze mną pod prysznic - powiedział stanowczo.
- Yhym... Chciałbyś... - wymruczałam.
- Jesteś okropnym leniem - zaśmiał się.
- Za to ty jesteś bardzo irytujący.
- Osz ty ! Wstawaj ! - pociągnął mnie za nogi.
- Bo co ?
- Chyba, że chcesz, żeby Harry zobaczył twoją wieeeeelką kolekcję bielizny, w tym te koronkowe stringi - podpuszczał mnie.
- Ej ! A tylko spróbuj ! - syknęłam. - To jest szantaż, wiesz ?
- Możliwe. Po prostu wstawaj ! Chcę się umyć.
- To idź sam - powiedziałam krótko.
- Zaczynam myśleć, że ty wcale już mnie nie chcesz - zmrużył oczy, a ja momentalnie usiadłam na łóżku i pociągnęłam go za rękę, aby był bliżej mnie i wpiłam się w jego usta. Oddawał pocałunek za pocałunkiem, powodując, że oboje już leżeliśmy, błądząc rękami po naszych ciałach.
- Nigdy więcej tak nie myśl - powiedziałam, próbując opanować oddech. - Jak chcesz, żebym poszła z tobą po prysznic to musisz zrobić mi pyszne śniadanie - wymruczałam.
- Podpuszczasz mnie mała. Za to cię kocham - cmoknął mnie w usta. Wziął na ręce i wniósł do łazienki. - Teraz mi nie uciekniesz - powiedział trzymając mnie na rękach, a ja się zaśmiałam.


*//*//*

Co ja robię ze swoim życiem, to kompletnie nie wiem. Jeszcze kilka miesięcy temu zachowywałam się... no tak jak się zachowywałam. Nigdy nie podejrzewałabym, że znów będę tą "grzeczną dziewczynką", a już na pewno nie myślałam o tym, że ktoś może mną manipulować. A teraz co ? Louis stwierdził, że za mało czasu spędzam na dworze, więc wygonił mnie do ogrodu. Taki z niego chłopak. Dodatkową wymówką było, że jak się przewietrzę to bardziej pozbędę się kaca. No i z tym to się jednak zgodzę, bo naprawdę pomogło. Leżę na trawie i gapię się w niebo. Wakacje się kończą, a ja nawet z nich nie skorzystałam. Chciałam tylko odpocząć, ale jak zwykle zostałam zawalona robotą. Pewnie ! Bo ja  to nie mam życia prywatnego. Każdy tak myśli, skoro jestem adoptowana. Leżałam tak dopóki nie przyszedł Louis. Położył się obok mnie, kładąc głowę na mój brzuch. Od razu zaczęłam bawić się jego włosami.
- To pojedziesz ze mną jutro do Doncaster ? - odezwał się, przekręcając w moją stronę głowę.
- No przecież mówiłam, że pojadę - zaśmiałam się. - Tylko... - posmutniałam.
- Hmm ? Co jest słońce ? - usiadł, a ja zrobiłam to samo. - Hej, co z tobą ?
- Przykro mi, że ty... nie będziesz mógł poznać mojej rodziny - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok.
- Summer, przecież to nie twoja wina - przytulił mnie do siebie. - Spójrz na to z innej strony. Na pewno są cały czas obok ciebie i jestem pewny, że o mnie wiedzą. Nie muszę ich poznawać, żeby wiedzieć, że byli cudownymi ludźmi.
- Mam tylko ciebie i Vanessę - szepnęłam po chwili.
- Będę z tobą, bez względu na to co się wydarzy. Kocham cię - pocałował mnie czule w usta.
- A ja kocham ciebie - powiedziałam po oderwaniu.
- A mnie kto kocha ?! - usłyszałam czyiś śmiech. Odwróciłam się do źródła dźwięku i ujrzałam blondynkę.
- Vanessa ! - podniosłam się na równe nogi  i pobiegłam do niej, wpadając w ramiona.
- Hej siostrzyczko - powiedziała nie przerywając uścisku. Kątem oka zobaczyłam, że Louis przechodzi koło nas. Szybko przywitał się z Vanessą i wszedł do domu.
- Miałaś być za godzinę - podniosłam głowę.
- Ale jestem wcześniej. A co ? Chcesz się mnie pozbyć ? - zażartowała.
- Czekałam na ciebie mądralo - wystawiłam jej język. - Opowiadaj co tam w LA - pociągnęłam ją za rękę w stronę siedzeń.
- Oj bardzo dużo - śmiała się.
- Zdałaś, prawda ? - uśmiechnęłam się do niej.
- Pewnie, że zdałam ! Napisałam najlepiej !
- Gratulacje ! Wiedziałam, że ci się uda - ściskałam ją.
- Summer ? - oderwała się ode mnie, a ja popatrzyłam na nią z pytaniem w oczach. - Słyszałam co się stało. Przykro mi - szepnęła, a ja posmutniałam. - O sprawie z policją i narkotykami też słyszałam w telewizji.
- Wszyscy słyszeli. Wszystko się po prostu spieprzyło - powiedziałam łamiącym głosem.
- Nie myśl o tym w ten sposób. Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego - przytuliła mnie i nie puszczała przez kolejne kilka minut. Wciąż rozmawiałyśmy, jak to mamy w zwyczaju.

*//*//*

~Louis~

Dziewczyny rozmawiają od pół godziny. Postanowiłem im nie przeszkadzać, więc teraz siedzę z chłopakami w salonie i gramy w karty. Interesujące zajęcie, normalnie. Idealne dla gwiazd pop. Ale na nic innego nie bardzo mamy ochotę. Siedziałem se tak i spokojnie grałem, dopóki nie usłyszałem krzyków dobiegających z tarasu.
- Nie obchodzi mnie to ! Ona nigdy nie zastąpi mi mojej mamy ! - dotarł do mnie krzyk Summer.
- Ona próbuje się z tobą dogadać ! Chce cię chronić ! Dlaczego nie możesz jej wybaczyć ?!
- Nie wiesz co się działo, kiedy nie było cię w domu ! Nie wiesz przez co przechodziłam !
- To mi powiedz !
- Nie ma sensu ci tego mówić, bo i tak mi nie uwierzysz ! Zostaw mnie ! - krzyczały obie, a ja coraz bardziej zacząłem się niepokoić. Do domu wpadła Summer i niewiele na nas patrząc pobiegła na górę.
- Summer ! - krzyknąłem za nią, podrywając się z kanapy. Pobiegłem za nią do jej pokoju. Wszedłem do środka i zobaczyłem dziewczynę siedzącą przy oknie, której po policzkach ciekły łzy. Cicho podszedłem do niej i usiadłem obok.
- Mówiłam,że... kiedyś powiem ci całą prawdę... o tym dlaczego traktuję tak matkę zastępczą - powiedziała pociągając nosem.
- Nie musisz mówić, jeśli nie jesteś gotowa, zrozumiem - położyłem rękę na jej dłoni dodając jej otuchy, a ona przymknęła oczy.
- Muszę powiedzieć to teraz. Później nie będę miała odwagi - szepnęła.
- Dobrze, skoro uważasz, że teraz jest na to najlepszy czas... Możesz mówić, a ja będę cie słuchał - powiedziałem cicho, a ona otworzyła oczy. Zaciągnęła się powietrzem, lekko uspokajając i po chwili zaczęła mówić, ale przychodziło jej to z trudnością.
- Kiedy zostałam adoptowana i wyszłam z domu dziecka... wcale nie miałam łatwego życia, jak mogło się wydawać. Byłam tylko dzieckiem, ale i tak było... trudno. Vanessa jako, że  była starsza, była o klasę wyżej i zawsze wracała do domu później niż ja. Pod jej nieobecność... działy się rzeczy, o których ona nie wie do dziś. Za każdym razem, kiedy coś mi się nie udawało lub szło nie po myśli Nicol, ona mnie biła... albo... nakładała duże kary. Kazała sprzątać dom, albo gotować... mówiąc, że to przygotuje mnie do życia. Szantażowała mnie, że jeśli nie będę jej słuchać to moje marzenia o karierze muzycznej się nie spełnią. Z czasem było coraz gorzej. Nie mogłam spotykać się z przyjaciółmi... w szkole musiałam mieć jak najlepsze oceny. Kiedy dostałam gorszy stopień, a zdarzało się tak przez resztę moich problemów, matka nie wytrzymywała i wtedy byłam odizolowywana od Vanessy na kilka dni. Dochodziło do tego, że... kładłam się spać i wstawałam głodna. Moim jedynym posiłkiem był tylko obiad w szkole. Kiedy miałam jakieś 14 lat... matka zmieniła się w alkoholiczkę. Przyprowadzała do domu obcych facetów, razem się upijali... i... - głos zaczął jej się niemiłosiernie trząść, więc ścisnąłem mocniej jej dloń. - Matka pozwalała na to, żeby... się do mnie dobierali. Doszło do tego, czego obawiałam się najbardziej... Zgwałcili mnie na jej oczach - rozpłakała się.
- Boże... Summer... - przytuliłem ją do siebie.
- To wszystko. Teraz wiesz dlaczego ją tak traktuję - płakała. - Ja się po prostu boję. Boję się, że jeśli będę jej na wszystko pozwalać to powtórzy się całe moje dzieciństwo.
- Nie powtórzy. Zobaczysz, nie pozwolę na to - pocałowałem ją w czoło. - Trzeba iść z tym na policję.
- Nie, Louis. Nie rozumiesz ? To nic nie pomoże... ona i tak wygra. Jeśli dowie się, że na nią doniosłam to nie będę mieć życia. Nie mogę tego zrobić.
- A jeśli znów taka będzie ?
- To wtedy... pójdę na policję, ale teraz nawet jakbym chciała to nie mam dowodów.
- Nie zrobi ci już krzywdy, już ja tego dopilnuję.
- Przy tobie czuję się pierwszy raz bezpieczna od wypadku rodziców - szepnęła.
- Pamiętaj, że zawsze będę i cokolwiek by się działo, ja ci pomogę.
- Dziękuję. Proszę, nie mów o tym nikomu - powiedziała ze smutkiem o oczach.
- Obiecuję - musnąłem ją delikatnie w usta. Oderwałem się od niej i starłem łzy z jej policzków. - Nie płacz już - uśmiechnąłem się do nie pocieszająco.
- Nie będę - powiedziała cicho, przygryzając wargę.
- Pójdziemy na dół pograć z chłopakami w karty ? Dam ci fory - powiedziałem zachęcająco.
- Dobrze - zaśmiała się. Wstałem i podałem jej rękę, którą chwyciła również wstając i wyszliśmy z jej pokoju, kierując się na dół. Nie mogę uwierzyć, że powierzyła mi swoją tajemnicę. Zaufała mi. Mogła nie mówić, a jednak powiedziała. Podziwiam ją.

*//*//*

~Niall~

Wolny dzień i o to mi chodziło. Wspaniale mija mi czas, nie licząc tej sytuacji z Summer i Vanessą. Nie wiem co dokładnie się stało, ale wiem, że chodziło o matkę zastępczą mojej siostry. Oprócz tego nic nie wiem, tylko to, że płakała. Ale wygląda na to, że Louis ją pocieszył, cokolwiek to było i do tej pory grała z nami w karty. Świetnie się bawiła, było to po niej widać. Wygrała już ze 3 razy, przez co loczek cały czas przegrywa. W tym momencie nie wiem czy powinienem powiedzieć Summer prawdę o mnie. Sam się już w tym wszystkim pogubiłem. Nie chcę, żeby znienawidziła mnie za to, że tak długo ją okłamuję. Bo prawdę mówiąc robię to już od ponad dwóch miesięcy. Czasem chciałbym, żeby już wiedziała to co musi wiedzieć. Tylko, że to wcale nie jest takie łatwe. Co ja jej powiem ? Jestem twoim bratem ? Tak po prostu ? Muszę zacząć ją do tego przygotowywać. Może sama odkryłaby prawdę i byłoby łatwiej ? Kogo ja oszukuję ? To nie będzie ani trochę łatwe. Wracając do tego wcześniejszego tematu to: nadal gramy, ale uznaliśmy, że przydałaby nam się jakaś przekąska, więc Summer zaproponowała, że pójdzie po chipsy. Szczerze mówiąc to nie wiem co ona tak długo robi w tej kuchni, bo nie wraca już od jakiś 5 minut. Postanowiłem sprawdzić co się dzieje. Odkładając karty, usłyszałem krzyki dochodzące z wcześniej wymienionego pomieszczenia, więc czym prędzej wstałem i ruszyłem do kuchni.
- Co ?! Selena, jaki brat ?! O czym ty gadasz ?! - zamurowało mnie to co wykrzyknęła. Ta wariatka właśnie mówi jej prawdę ! A ja jej zaufałem. Podszedłem jak najszybciej do Summer i wyrwałem jej telefon z ręki.
- Po co dzwonisz do Summer, Selena ? - wycedziłem przez zęby do słuchawki.
- To już nie można pogadać z przyjaciółką ? - prychnęła. Stara gierka Gomez. Ale ze mną nie wygrasz.
- Wiesz co ? Założę się, że dzwonisz tylko po to, żeby Summer nakłoniła mnie, żebym do ciebie wrócił, mam rację ?
- A jak tak to co ? Nie rozumiesz, że chcę z tobą być ?
- Nie, nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem. Nie dzwoń więcej do mnie, nie przyjeżdżaj do mojego domu i nie rozmawiaj z moimi przyjaciółmi o nas ! Rozumiesz ?! Nie masz prawa wplątywać w nasze sprawy innych osób i zrozum, że to co między nami było już się skończyło i więcej nie wróci.
- Ale Niall...
- Powiedziałem co miałem powiedzieć. Do widzenia - rozłączyłem się i podałem telefon oszołomionej szatynce.
- Co ona ci nagadała ? - spytałem.
- Że... - przełknęła ślinę. - Chce do ciebie wrócić, a ty, że... jesteś moim... bratem
- Wiesz co ? Nie... nie wierz w żadne jej słowa, okey ? To wariatka. Ona po prostu zrobi wszystko, żebym jej wybaczył. Nie słuchaj tego  co mówi na mój temat, bo to same głupoty - objąłem ją ramieniem.
- Umm... no dobra... ale... ty nic przede mną nie ukrywasz, prawda ? - popatrzyła na mnie. Taa... chciałbym...
- Oczywiście, że nie - powiedziałem już na głos. Tak, tak wiem. Będę się za to wszystko smażył w piekle. Przytuliłem ją, rozmyślając nad całą sprawą. Jednym słowem: jest coraz gorzej.
____________________
Żadne prośby nie pomagają co do komentarzy, więc na razie z tym kończę. Nie ma co prosić, bo i tak nic z tego nie wyjdzie. Zawiodłam się i tyle mogę powiedzieć. Myślałam, że chociaż raz mogło się pojawić te kilka komentarzy więcej, ale na myśleniu się zakończyło. Rozdział skomentowało tylko kilka osób, a przeczytało bardzo, bardzo dużo. Doskonale wiem jak wyglądają statystyki na blogu i... chciałam tylko, aby liczba komentarzy choć odrobinę się podniosła. To prawda, jest tu kilka osób, które komentują co rozdział i bardzo im za to dziękuję. Potrzebuję krytyki, chcę wiedzieć co robię źle, co dobrze, a co powinnam jeszcze poprawić w swoich umiejętnościach. Nie wiem po co ja tyle razy o to prosiłam. Nikogo nie przymuszam, ale chyba każdy potrafi napisać kilka słów, skoro ja poświęciłam swój czas,a naukę odsunęłam na bok, aby napisać ten rozdział. Jest mi po prostu trochę przykro. Więc dziś... niech skomentuje ten kto chce...
/Perriele rebel

sobota, 18 lutego 2017

Rozdział 19

Z dedykacją dla Agi, za to, że tak regularnie komentuje wszystkie rozdziały, co sprawia, że na mojej twarzy za każdym razem pojawia się uśmiech. Mam nadzieję, że spodoba ci się rozdział (:


" We wszystkim mam bałagan, zaczęło się od pokoju, przeniosło na życie. "

~Louis~

Nie wiem w co ona się wkopała, ale nie jest dobrze. Do domu weszło 3 funkcjonariuszy i jeszcze zabrali ze sobą psa. Niech tylko ten kudłacz coś nam zniszczy to nie ręczę za siebie ! Podszedłem do jednego z policjantów w celu dowiedzenia się czegoś.
- Panie komisarzu, czy może mi Pan powiedzieć o co tak właściwie chodzi ? - spytałem. Kątem oka zobaczyłem obok siebie Summer.
- Dostaliśmy donos, że Panna Smith - popatrzył na dziewczynę. - To Pani, tak ? - spytał, a ona przytaknęła. - Że Panna Smith ma w tym domu schowane narkotyki i nielegalnie przewiozła je za granicę stanu Kalifornia - powiedział poważnie funkcjonariusz.
- Co ?! - wszyscy krzyknęliśmy z niedowierzeniem.
- Ale to jakaś pomyłka ! Ja nie mam żadnych narkotyków ! - krzyknęła z oburzeniem Summer.
-To czy nie ma, sprawdzimy osobiście - odpowiedział odchodząc od nas. Popatrzyłem na dziewczynę z pytaniem w oczach.
- Masz coś do czynienia z tą sprawą ? - spytałem cicho, aby nas nie usłyszano.
- Zwariowałeś ?! - krzyknęła podrzucając ręce do góry. - Powiedź mi, kiedy bym miała na to czas, co ? Ja praktycznie nie wychodzę na zewnątrz. A jeżeli już to z ochroną - zaczęła się tłumaczyć.
- Tylko pytam. A właśnie. Niall ?!
- Co jest ? - spytał przestraszony wchodząc do salonu. - Nie gadaj, że coś znaleźli.
- Co ?! Ocipiałeś ?! Chyba, że ty...
- Nie ! Mów o co chodzi - załamał ręce.
- Gdzie jest ochroniarz Summer ? Nie miał zacząć od dzisiaj ?
- C-co ? Ożesz w mordę ! Nie no !
- Niall ? Wszystko okey ? - spytała Summer.
- Nic nie jest okey ! Najwyraźniej agencja zapomniała o tym ochroniarzu.
- To weź może do nich zadzwoń.
- No nigdy bym na to nie wpadł ! - krzyknął wchodząc do kuchni. Westchnąłem tylko podłamany. Po chwili usłyszałem donośny głos.
- Szefie ! Znaleźliśmy coś ! - krzyknął, któryś z nich, a mi serce zaczęło szybciej bić.
- Gdzie jesteś ?! - krzyknął drugi.
- Na tarasie ! - jak na zawołanie każdy skierował się na dwór, gdzie był funkcjonariusz z psem. - Na deskach jest jakiś proszek - powiedział młody mężczyzna i wskazał dokładne miejsce. Starszy chcąc się dowiedzieć co to, podszedł bliżej.
- Ty matole ! To jest zgaszony papieros ! - stwierdził, a mi ulżyło. Boże, jak ja się cieszę ! A tak się bałem. - Przepraszamy państwa. Kolega dopiero się uczy. Tak czy inaczej, po przeszukaniu całego domu, nie znaleźliśmy nic co mogło by budzić nasze wątpliwości. Stwierdzamy, że donos na panią, Panno Smith, został złożony niepotrzebnie i nie mamy podstaw do tego by toczyć dalsze dochodzenie. Dlatego my już pójdziemy. Życzymy miłego dnia i do wiedzenia ! - powiedział komisarz i po chwili wyszli z terenu naszej posiadłości. Popatrzyłem na Summer, która była jakaś przestraszona. Przytuliłem ją i pocałowałem w czoło.
- Robię wam tylko problemy - powiedziała cicho.
- Przestań. Tak jak jest, jest dobrze i nie mów, że nie, bo i tak będę utwierdzał się przy swoim.

*//*//*

~Summer~

Co ja najlepszego zrobiłam ? Po co ja dzwoniłam do tego dilera ? Muszę to wszystko jak najszybciej odwołać. Nie chcę trafić do więzienia. Wszystko tylko nie to. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że chyba wiem kto złożył na mnie donos. Pieprzony Lucas. Oprócz Vanessy, Niall'a i Louis'a on też wiedział o tej sprawie. I zakładam, że to właśnie on stoi za tym wszystkim. Najpierw go zwyzywałam, a potem dostał od Louis'a, więc teraz chciał mnie zniszczyć. Muszę to odkręcić. Dobrze, że jestem w ogrodzie. Nikt nie może mnie usłyszeć. Inaczej mogę pożegnać się z karierą i dobrymi stosunkami z chłopakami. Odeszłam od budynku jak najdalej się dało i zadzwoniłam do Drake'a. No weź w końcu odbierz !
- Co jest mała ? - usłyszałam jego złośliwy głos.
- Nie mów tak do mnie nigdy więcej - wycedziłam przez zęby. - A teraz słuchaj. Aktualnie tak u mnie jest, że nie mogę zabrać od ciebie tego towaru - powiedziałam cicho.
- Bo ? Podobno chciałaś się rozluźnić. Już nie chcesz ?
- Wyobraź sobie, że chcę. Tyle, że rano była  u mnie policja. Przeszukiwali dom, bo ktoś złożył na mnie donos, że przechowuję narkotyki i tu się bardzo zdziwisz: że przewiozłam je za granicę Kalifornii, a to zajęcie to akurat należy do ciebie.
- Ja na pewno cię nie podkablowałem - zakpił.
- Przecież wiem. Chodzi o to, że nawet jak nie mam odebrać tego towaru, bo łażą za mną cały czas ochroniarze.
- Aż tak ? To masz przechlapane mała.
- Miałeś. Tak. Do. Mnie. Nie. Mówić.
- Nieważne. Ale jakbyś się kiedyś namyśliła to zadzwoń, albo przyjdź. Przeniosłem się do Londynu, sprzedaję dragi w najlepszym klubie w tym mieście, tam mnie znajdziesz.
- Może kiedyś skorzystam. Teraz muszę kończyć, bo mnie nakryją - powiedziałam, gdy zobaczyłam, że na taras wychodzi Liam.
- Do zobaczenia Summer - powiedział tajemniczo.
- Ta, ta. Na razie - rozłączyłam się szybko i schowałam telefon do kieszeni bluzy. No to chociaż to załatwiłam i policja nie będzie miała żadnych dowodów, gdyby znowu przyszli. Boże, jak tu zimno. Środek sierpnia, a czuję jakby był październik. Dziwne, że jeszcze nie zaczęło padać. Skierowałam się na taras i usiadłam na schodach obok Liam'a palącego w zamyśleniu papierosa.
- Daj jednego - popatrzyłam na niego.
- Louis mnie zabije, ale masz - powiedział podając mi opakowanie. Wyjęłam jednego papierosa i zapaliłam zapalniczką chłopaka. Momentalnie poczułam lekkie ukojenie.
- Całe życie mi się pieprzy - powiedziałam wypuszczając dym.
- To to prawda z tymi narkotykami ? - spytał, a ja westchnęłam. Trudno, raz się żyje.
- Już nie - powiedziałam stanowczo.
- Czyli brałaś ?
- Miałam dużo problemów. Zresztą, teraz nie jest lepiej.
- Ktoś oprócz mnie wie ?
- Vanessa i mój były... - wypuściłam dym papierosowy. - Niall się dowiedział, ale mi pomógł, a Louis, kiedy już było po fakcie - wzruszyłam ramionami.
- Jest coś w czym mógłbym ci pomóc ? - spytał, a  ja pokiwałam przecząco głową.
- Nie zwrócisz najbliższym mi osób - powiedziałam cicho. Zgasiłam papierosa i podniosłam się na równe nogi. - Chodź, zaraz obiad, a jak nie przyjdziemy, Harry zacznie się drzeć.
- Zaraz przyjdę - odpowiedział zwieszając głowę. Poczochrał swoje włosy i znów popatrzył przed siebie. Weszłam cicho do domu i skierowałam się do kuchni, gdzie był tylko Harry, odcedzający makaron. Takie to moje życie. Nędzne i nic niewarte.

*//*//*

Dawno po obiedzie. Niall pływa z Liam'em w basenie, Harry sprząta dom. Nie wierzę, że mu się chce, chyba naprawdę się nudzi. W sumie to tak jak ja. Z kolei Louis siedzi u siebie w pokoju. Chciałam odpocząć mówiłam, no ale samej to mi nie bardzo chce się siedzieć. Pójdę do Louis'a, tak zrobię najlepiej. Wstałam z łóżka, przeszłam kilka kroków i znalazłam się w sypialni chłopaka. Leżał z zamkniętymi oczami na łóżku, prawdopodobnie spał. Zamknęłam za sobą drzwi, podeszłam po cichu do łóżka i usiadłam na jego krańcu. Kiedy materac ugiął się pode mną, Lou otworzył oczy.
- Myślałam, że śpisz - uśmiechnęłam się do niego.
- Rozmyślałem tylko nad kilkoma rzeczami - powiedział kładąc dłonie na moje biodra. - No chodź tu do mnie - zaśmiałam się i pochyliłam nad nim, całując go w usta, a za chwilę leżałam obok niego.
- Myślałem nad tym czy... - popatrzył na mnie. - Nie pojechałabyś ze mną odwiedzić mamę i rodzeństwo ? - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Ja ? - spytałam zdziwiona.
- Tak - zaśmiał się. - Chłopaków raczej nie zabiorę jako osobę, nazwijmy to, towarzyszącą.
- Jesteś pewny ? Nie chcę wam przeszkadzać. W końcu rzadko ich odwiedzasz przez pracę. Nie chcę ci tego psuć.
- Daj spokój. Zepsujesz to jak ze mną nie pojedziesz. Moja mama cały czas się o ciebie pyta i chce cię poznać. Reszta mojego rodzeństwa też.
- Naprawdę ? - spytałam mile zaskoczona.
- Naprawdę, więc jeśli nie chcesz mi tego zniszczyć to musisz się zgodzić na ten wyjazd - uśmiechnął się szeroko.
- No dobrze, zgadzam się - zaśmiałam się, kładąc na jego brzuchu.
- Właśnie na taką odpowiedź liczyłem - pocałował mnie w usta, a potem przekręcił nas, że to teraz on był na górze. Błądził rękami po mojej tali, nie przestając całować i już wiedziałam czego on chce. Oddawałam każdy pocałunek, lecz po chwili wszystko zostało przerwane, bo ktoś wparował do
pokoju.
- Marchewko ! - usłyszałam znajomy głos. Tym kimś okazała się być Lux. Szybko oderwałam się od chłopaka, gdy zobaczyłam dziewczynkę.
- Cześć ! - pomachała nam.
- Cześć mała - momentalnie Louis stanął na podłodze, a ja usiadłam na łóżku.
- Hej smyku - uśmiechnęłam się do niej. - A co ty tu robisz ?
- Przyjechałam z mamą i tatą. A wiesz po co ? - spytała z szeroko otwartymi oczkami.
- No nie wiemy - odpowiedział za mnie Louis.
- Na imprezkę ! - krzyknęła wskakując na łóżko. Ona skakała po łóżku, a ja się śmiałam z miny Louis'a.
- Na jaką imprezkę ? - spytał Louis. - Ej ! Lux ! Bo spadniesz - powiedział zatrzymując ją. - Na jaką imprezkę, co ?
- No nudziliśmy się... więc mama zadzwoniła do loczka, a on powiedział, żebyśmy przyjechali na piwo ! - krzyknęła uradowana.
- Harry tak powiedział, tak ? - spytał marszcząc brwi, a ona pokiwała główką. - To pędź do Harry'ego i powiedź mu, że dostanie ode mnie karę, a my zaraz przyjdziemy, okey ?
- Okey ! - krzyknęła i zeszła z łóżka, a potem wybiegła z pokoju.
- Jesteś niemożliwy - powiedziałam ze śmiechem. - A tak w ogóle to kiedy mielibyśmy jechać do twojej rodziny ? Bo mi nie powiedziałeś - wstałam z łóżka.
- Może pojutrze - powiedział tajemniczo. Podszedł do mnie i mnie pocałował. - Chodź, Harry musi dostać w łeb - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami. Wyszliśmy na korytarz skąd dobiegały piski Lux. Mimowolnie się zaśmiałam. Zeszliśmy na dół, w salonie siedział Niall i Liam razem z Lou i Tom'em.
- Hej - przywitałam się z dwóją gości i oboje przytuliłam, a następnie usiadłam obok Lou.
- Słyszałem, że podobno przyjechaliście na imprezkę - powiedział Louis po wcześniejszym przywitaniu się z nimi.
- Co ? - zaśmiał się Tom. - Przyjechaliśmy po prostu was odwiedzić. Nikt tu nie mówił o żadnej imprezie.
- Wasza córka mówi inaczej... - podniósł ręce w geście obronnym i udał się do kuchni, gdzie prawdopodobnie był Harry. Lou i Tom popatrzyli na siebie znacząco.
- Lux !! - krzyknęli oboje, a ona przybiegła do nas w natychmiastowym tempie.
- Co ty mówisz o jakiejś imprezce ? - spytała ją Lou, a ona szeroko się uśmiechnęła.
- A nie miało być ? - powiedziała zdziwiona.
- Nie Lux. Przyjechaliśmy tylko w odwiedziny - westchnął Tom.
- No trudno ! - podrzuciła rączki do góry. - Muszę iść do kuchni, bo muszę zobaczyć jak Louis bije loczka po głowie ! - krzyknęła uciekając do kuchni.
- Ona jest zbyt mądra jak na swój wiek - powiedziała Lou. - Teraz to gada już nawet więcej niż Niall.
- Ej ! Ja tyle nie gadam co ona ! - krzyknął oburzony blondynek, a ja popatrzyłam na niego z przymrużonych oczu. Do salonu wróciła Lux, prowadząc Louis'a za rękę, a za nimi 
szedł naburmuszony Harry. Loui usiadł obok mnie, a Hazz naprzeciwko, patrząc groźnie na tego pierwszego. Nie no, to jakiś kabaret.
- A ja siadam na marchewce - powiedziała Lux.
- Jak na mnie ?! - przestraszył się szatyn.
- Normalnie - wzruszyła ramionami. Wdrapała się na jego kolana, a potem usiadła mu na ramieniu, a Louis mocno ją przytrzymał.
- Jak spadniesz, to twoi rodzice mnie zabiją - powiedział do dziewczynki, a ona zaczęła się śmiać.
- Ej ! Podgłośnijcie ! Szybko ! - krzyknęła Lou, a ja tak jak i reszta popatrzyłam na telewizor.
- "Dziś rano do domu boy bandu One Direction, w którym na czas współpracy i obowiązującego kontraktu mieszkają z wokalistką Summer Smith, zawitała policja. Z dostępnych nam źródeł wiadomo, że ktoś złożył donos na piosenkarkę, a dom gwiazd był przeszukiwany przez funkcjonariuszy w celu znalezienia narkotyków. Policja nic nie znalazła, a sama gwiazda nie skomentowała na razie sprawy. Niestety nie wiemy czy to kolejne kłamstwo, czy celebrytka naprawdę zażywa narkotyki. Być może ma to związek z pobiciem, do którego doszło wczoraj między wokalistą zespołu i partnerem wokalistki - Louis'em Tomlinson'em, a jej byłym chłopakiem. O obu sprawach będziemy Państwa na bieżąco informować, a teraz coś o sporcie" - wygłosił informację prezenter.
- O cholera... - mogłam wykrztusić tylko to.
- Czyli to prawda ? - Lou otworzyła szeroko oczy.
- Jak sama widzisz - powiedziałam tępo. - Teraz to tak jak proponowała Lux, trzeba się napić.
- Nie przeżywaj tego tak od razu. Na razie to tylko plotki - powiedział Liam.
- Ja wcale tego nie przeżywam... Kto chce wina ? - spytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Rękę podnieśli: Lou, Niall, Louis i Harry. - No, im nas więcej, tym lepiej. Niall zamów pizze - powiedziałam wstając z kanapy.
- A ty gdzie ? - spytał Tom.
- No po wino - wzruszyłam ramionami.
- Robimy imprezkę ?! - krzyknęła uradowana Lux, a ja pokiwałam głową.
- Robimy imprezkę mała - przyznałam jej z uśmiechem rację i poszłam do barku po wino.
____________________

Proszę, by każdy kto przeczytał rozdział napisał coś w komentarzu, nawet zwykłą kropkę. Ja po prostu chcę wiedzieć ile was tutaj jest. 

/Perriele rebel

sobota, 11 lutego 2017

Rozdział 18

" Przestaliśmy szukać potworów pod naszym łóżkiem, gdy zrozumieliśmy, że one są w nas."

~Summer~

Od ponad godziny leżę w tym cholernym pokoju. Leżę i nie robię nic innego jak płaczę. Jakim oni prawem zdecydowali za mnie ? Nie do wiary. Jeszcze próbują mi wmówić, że to dla mojego bezpieczeństwa. Ja już mam ochroniarzy, a teraz co ? Mam siedzieć z obcym facetem 24 godziny na dobę ?! To jak dla mnie za dużo. Nie chcę tego. Nie chcę takiego życia. Czasem zastanawiam się czy nie rzucić całej kariery w cholerę i odpocząć. Tak, wiem co mówiłam wcześniej. To moje marzenia, to właśnie tego chciałam. Ale aktualnie jestem w takim stanie, że nie wytrzymuję psychicznie. Wszystko mnie przerasta, a sama czuję się jak w jakiejś zamkniętej klatce. Do tego w głowie cały czas siedzi mi Niall. Jego słowa ciągle wracają do mnie jak jakiś bumerang. "Nie jestem przyjacielem, jestem kimś o wiele więcej". O co mogło mu chodzić ? Co on miał na myśli kiedy to mówił ? Nie wiem co ja mam o tym sądzić. I jeszcze wygląda na to, że pokłóciłam się z Louis'em. Tego to normalnie mi kurde teraz brakowało. Nikt nie umie sobie schrzanić życia tak jak ja. Czasem wydaje mi się, że umiem tylko to i nic więcej. Bo gdyby nie te problemy to byłabym nadal w ciąży, a za 9 miesięcy zostałabym mamą. Ale nie, ja głupia musiałam gadać z tym zdrajcą. Mogłam przewidzieć, że oberwę, ale jestem tak popieprzona, że nie myślę logicznie. Wzięłam do ręki najbliższą poduszkę i z całej siły cisnęłam nią w ścianę obok drzwi. I jak zawsze nie pomyślałam, bo o mały włos, a Harry, który właśnie wszedł, dostałby nią w łeb. No kuźwa zdarza się ! Nic nie poradzę.
- Hej ! Ja nic ci nie zrobiłem ! - powiedział zaskoczony.
- Wiem. Przepraszam - westchnęłam. Włożyłam ręce we włosy i lekko za nie pociągnęłam, aby odrobinę się uspokoić. - Wejdź.
- Przyniosłem ci kanapki - powiedział zamykając za sobą drzwi. - Pomyślałem, że jesteś głodna, bo tego szpitalnego jedzenia to nie bardzo zjadłaś, więc Harry przychodzi na ratunek - uśmiechnął się, powodując, że na moje usta również wkradł się mały uśmiech.
- Dzięki - powiedziałam kiedy podał mi talerz.
- Do usług - ukłonił się i usiadł obok mnie.
- Kurcze, tobie to nawet zwykłe kanapki wychodzą jak dzieło sztuki - zaśmiałam się, kiedy spróbowałam jedną z nich.
- Ma się ten dar - mrugnął do mnie. - Jak się czujesz ?
- A jak mam się czuć ? Straciłam dziecko, o którym... nawet nie wiedziałam. I to jeszcze z mojej własnej głupoty. Jeszcze pokłóciłam się z Niall'em i Louis'em.
- Ej, nie wiń o to siebie. Po prostu... pewnie tak miało być. Bóg zabrał je do siebie i... dołączyło do reszty... małych aniołków - próbował mnie pocieszyć.
- Ale dlaczego akurat je ? - spytałam łamliwym głosem.
- Ktoś kiedyś mi powiedział, że Bóg zabiera do siebie przedwcześnie osoby, które kocha, których potrzebuje tam na Górze. I ja... zawsze tak to sobie tłumaczę. Tak miało być... - zwiesił głowę.
- Tak myślisz ? - powiedziałam cicho.
- Tak - podniósł znów głowę i uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Pogłaskał mnie po kolanie, dodając otuchy. - Mam dla ciebie propozycję.
- Jaką ?
- Może jak zjesz to zejdziesz do nas na dół ? Będziemy oglądać film, a ty zapomniałabyś na trochę o tych wszystkich problemach, co ?
- Chętnie, ale...
- Louis'a nie ma. Dostał jakąś wiadomość i szybko wyszedł. Nie martw się o to.
- Ciekawe do kogo tak mu się spieszyło.
- Summer, Louis taki nie jest. Nie mógłby cię zdradzić. Kocha cię. Wszyscy to widzimy. Naprawdę zależy mu na tobie.
- Czasem mam jednak wrażenie, że nie - odłożyłam talerz na stoliczek stojący obok i popatrzyłąm ze smutkiem na Hazzę.
- Nawet tak nie myśl. Nie jestem ślepy i jeszcze widzę jak na ciebie patrzy- uśmiechnął się lekko do mnie. - Chodź tu do mnie - rozłożył ramiona, a ja przytuliłam się do niego. To właśnie jest przyjaciel. On to umie każdemu poprawić humor.
- Dziękuję Harry. Jesteś naprawdę wspaniałym kumplem - oderwałam się od niego po kilku sekundach.
- Cieszy mnie to. To przyjdziesz do nas ? Nie daj się prosić - przekrzywił w śmieszny sposób głowę.
- Jasne. Zaraz przyjdę.
- To czekamy - wstał z łóżka i wyszedł z pokoju.

*//*//*

~Niall~

Cholerna baba. Jedyne co umie to zdradzać na prawo i lewo. Takie to było jej "zakochanie". W dupę niech je sobie wsadzi. I nawet nie myślę o tym, żeby jej wybaczyć. Po moim trupie. Sama jeszcze przyjdzie do mnie z podkulonym ogonem. Ja jej nawet nie chcę widzieć. A co dopiero w tym domu. Po co ja wlazłem do tej kuchni ? A no tak. Mam nam zrobić popcorn. A wracając do tematu: ja nawet nie mam zamiaru do niej wracać. Byłem jej wierny jak jakiś pies. Ale nie to nie ! Woli każdego okłamywać. Niech tylko jakiś dziennikarz mnie o to spyta to osobiście przywalę mu w łeb. Albo nie. Wyjawię całą prawdę i tym sposobem zniszczę Selenę. Ze znanej i lubianej stoczy się na znienawidzoną i niechcianą. A już tego osobiście dopilnuję. I taki to będzie jej koniec.
- Niall ? - usłyszałem za sobą cichy głos. Odwróciłem się i ujrzałem Summer, bawiącą się swoimi paznokciami.
- Co jest ? - spytałem opierając się o blat.
- Jesteś na mnie zły ? - podniosła nieśmiało głowę. Moja mała siostrzyczka. Jak ja mógłbym się na nią gniewać ? No jak ?
- No co ty - uśmiechnąłem się do niej szeroko i schowałem ją w ciasnym uścisku. - Po prostu... mam trochę swoich problemów. Na ciebie nie jestem zły.
- Na pewno ? - spytała odrywając się ode mnie.
- Na pewno - zaśmiałem się cicho.
- A te twoje problemy... to coś poważnego ?
- Summer - westchnąłem. -  Nie chcę teraz o tym mówić.
- Rozumiem, przepraszam - spuściła głowę.
- Nie szkodzi. Będziesz z nami oglądać ? -
- Tak. Pójdę już usiąść, bo Harry zajmie najlepsze miejsce.
- Okey - zaśmiałem się. Dziewczyna skierowała się do wyjścia, a ja wyjąłem z szafki nade mną opakowanie z popcornem.
- A, Niall ? - zawróciła do mnie.
- Hmm ? - spytałem otwierając paczuszkę, aby później włożyć ją do mikrofalówki.
- Emm... O co ci chodziło, kiedy mówiłeś, że jesteś dla mnie kimś o wiele więcej niż przyjacielem ? - spytała przygryzając wargę. Nosz kurcze. Wiedziałem, że o to spyta.
- A, to... nieważne. Po prostu zapomnij. Gadam różne rzeczy pod wpływem emocji.
- Umm... okey... - poszła do salonu, a ja głęboko odetchnąłem. No, uwierzyła. I o to mi chodziło. A teraz ten popcorn. Im szybciej go zrobię, tym szybciej zaczniemy oglądać.


~Summer~

Usiadłam na kanapie w salonie i przyglądałam się temu co robi Liam.
- Komedia czy horror ? - spytał pokazując dwie płyty, abym dokonała wyboru.
- Hmm... komedia - wskazałam palcem na jedną z płyt.
- To będzie komedia - powiedział włączając DVD.
- Liam ? A co z naszym teledyskiem ?
- Został przełożony - odpowiedział siadając obok mnie.
- Na kiedy ? - podniosłam jedną brew.
- W sumie to nikt nie wie. Może za tydzień, a może za dwa. Reżyser ma napięty grafik.
- Taa, a później okaże się, że jest w jakimś gangu, dlatego ma "napięty grafik" - zrobiłam cudzysłów palcami przy ostatnich dwóch słowach.
- Co ? - zaśmiał się Liam.
- Nie słuchaj mnie - śmiałam się jak wariatka. - Oglądam za dużo filmów.
- Właśnie widzę. A tak w ogóle, gdzie loczek ? - zapytał rozglądając się dookoła. - Curly ??!!
- Czego drzesz mordę ? - spytał Harry wchodzący z tarasu do domu.
- Widzisz ? I jest loczek. Teraz załatw Niall'a - rzuciłam w jego stronę.
- Czekaj - nabrał powietrza w płuca i już miał krzyczeć, ale wszedł Niall.
- Nawet nie próbuj się drugi raz drzeć Payno - ostrzegł go.
- Wszystko zniszczyłeś - naburmuszył się brunet, a ja zaczęłam się śmiać.
- Oglądamy ? - spytał Niall stawiając przed nami miskę z popcornem.
- Yhym - powiedział Liam włączając film.

*//*//*

Właśnie skończył się film, który tak poza tym nawet był fajny. Trochę oderwał mnie od tych problemów i nie myślałam o tym. A jak Louis'a nie było, tak nie ma. Zaczynam myśleć, że on naprawdę znalazł już sobie inną, a mną się znudził. Za chwile jak na zawołanie rozległo się trzaśnięcie drzwiami, a w progu stanął Louis. Na jego widok otworzyłam szeroko oczy i zerwałam się z kanapy. Cały był poobijany. Miał rozciętą wargę i policzek, a jego wcześniej biała bluzka była w jednym miejscu przesiąknięta krwią. Jego wzrok skierowany był tylko i wyłącznie na mnie.
- Co ci się stało ?! - podeszłam bliżej niego, a on nie spuszczał ze mnie wzroku. - Biłeś się z kimś ?
- Ktoś musiał dostać za to, że cierpiałaś.
- Biłeś się z Lucas'em ?! Oszalałeś ?!
- Zabił nasze dziecko. Nie mogłem mu tego darować.
- A pomyślałeś o tym jak ja się czuję ?!
- Skrzywdził cię, nie mogłem stać z założonymi rękami i na to patrzeć.
- Wiesz jak ja się cholernie bałam przez te 2 godziny ? Bałam się, że znalazłeś sobie już inną, albo gorzej, że coś ci się stało - powiedziałam łamliwym głosem, a po chwili już płakałam.
- Summer, przecież ja kocham tylko ciebie. Co się z tobą dzieje ? Wcześniej tak nie myślałaś - powiedział ścierając moje łzy.
- Sama nie wiem co się dzieje. Wszystko mnie przerasta - płakałam. Popatrzyłam na jego rany i zrobiło mi się przykro. Boże, przecież on stanął w mojej obronie. W tym wszystkim nie pomyślałam jak on może się czuć w tej sytuacji. - Przepraszam - zwiesiłam głowę i starłam łzy. - Chodź, opatrzę ci to - wzięłam go za rękę i ruszyliśmy na górę.
Przez całą naszą rozmowę żaden z chłopaków się nie odezwał ani słowem, dlatego kompletnie zapomniałam, że oni tam byli. Weszliśmy do mojej łazienki. Puściłam jego rękę, aby wziąć z szafki apteczkę. Mając już ją w ręku, podeszłam do Louis'a, który siedział na krawędzi wanny. Cały czas patrzył na moje ruchy. Wyjęłam wodę utlenioną i gaziki. Zaczęłam przemywać jego rany. On pod wpływem bólu syczał, mimo że starałam się to robić delikatnie. Przykleiłam na jego policzek plaster i przyjrzałam mu się, aby sprawdzić gdzie ma rany. Mój wzrok przykuły jego zakrwawione ramiona.
- Co on ci zrobił ? - spytałam patrząc mu w oczy.
- Uderzyłem o beton, gdzie było rozbite szkło.
- Boże, Louis... - usiadłam obok niego. - Nie rób mi tego nigdy więcej, dobrze ? - załkałam.
- Obiecuję - powiedział, po czym zdjął zakrwawioną bluzkę. Zrobiłam z jego ranami na ramionach to samo co z wcześniejszymi i przykleiłam na nie duży opatrunek. Po wszystkim, wyrzuciłam zużyte już rzeczy do śmietnika, a apteczkę schowałam.
- Nie bądź na mnie zła, proszę - chwycił moją dłoń, powodując, że się odwróciłam. Podeszłam do niego bliżej i delikatnie przytuliłam.
- Nie jestem - szepnęłam. - Może pójdziesz odpocząć, hmm ? - podniosłam głowę, by na niego spojrzeć.
- Tak miałem zrobić - uśmiechnął się do mnie lekko, a następnie wstał i pocałował mnie na pożegnanie . - Dobranoc.
- Dobranoc Loui - powiedziałam cicho, a on wyszedł i poszedł do swojego pokoju. Czyli zostałam sama. Plus jest taki, że znów nie jestem jeszcze z nikim pokłócona. Znając mnie, to zapewne szybko się zmieni. Muszę odpocząć i się zrelaksować. I to tak, aby były tego skutki. Nawet chyba już wiem jak. W  ciągu kilku sekund podjęłam decyzję. Wyjęłam z kieszeni telefon, wybrałam numer i czekałam na połączenie.
- Drake ? Zmieniam zdanie. Dostarcz mi jak najszybciej nowy towar.

*//*//*

~Louis~

Siedzę na tej werandzie dobre pół godziny. Palę już drugiego papierosa i zastanawiam się nad swoim losem. Przede wszystkim nad tym co się wczoraj stało. Przez tego idiotę bolą mnie ramiona, ale poszedłem tam, aby bronić swojego honoru. No i co ? No i wygrałem. A teraz siedzę sam jak ten kołek, bo nie mam nic do roboty. 
Harry robi śniadanie jak zwykle, Liam gada coś cały czas, więc ja postanowiłem wyjść. Niall nie jest lepszy, bo podobnie jak ja ma dość już tej jego paplaniny, ale stwierdził, że nie chce mu się się wstać, to teraz przysypia na blacie. Z kolei Summer jak wychodziłem to jeszcze spała. I właśnie taki to mój los. Trzeba by było rodzinę odwiedzić. A może zabrałbym ze sobą jeszcze Summer ? Mama cały czas się o nią dopytuje i chce ją poznać, więc to chyba dobry pomysł. Odpocznie chociaż trochę. Zgasiłem papierosa i wstałem na równe nogi. Wróciłem do środka, skąd było już czuć śniadanie. Wszedłem do kuchni i nic ciekawego nie zastałem. Liam wciąż gadał, Hazz udawał, że go słucha, cały czas potakując, a Niall to już chrapał. Po chwili przyszła też Summer.
- Hej wszystkim - powiedziała zaspana. Również się z nią przywitaliśmy, co spowodowało, że Niall się rozbudził. Podeszła do mnie, aby mnie pocałować, a potem się we mnie wtuliła. Kiedy już mieliśmy zacząć jeść, ktoś zadzwonił do drzwi.
- Kogo o tej porze niesie ? - zdziwił się Liam.
- Pójdę otworzyć - westchnąłem, wstając od stołu. Poszedłem do drzwi i je otworzyłem. To co zobaczyłem wstrząsnęło mną tak, że przestało mi się chcieć jeść, spać i wszystko inne.
- Dzień dobry, policja okręgowa w Londynie - powiedział jeden z funkcjonariuszy.
- Dzień dobry - powiedziałem niepewnie. To niemożliwe, żeby dowiedzieli się o mojej bójce z tym matołem. No kuźwa, niemożliwe !
- Czy mieszka tu Panna Summer Smith ? - spytał drugi, a ja przytaknąłem. - Mamy nakaz przeszukania domu.
____________________
Chciałam wszystkich poinformować, że jeżeli komuś nie podoba się to co piszę, w jaki sposób to robię, styl pisania lub w ogóle coś innego to ja nie zmuszam do czytania. Naprawdę nie zależy mi na tym, aby ktoś siedział przed kompem czy też telefonem i mnie hejtował za moje wady. Jeżeli ci się nie podoba to trudno, nie czytaj. A blog może zostać zawieszony nie przez ilość komentarzy, tylko przez problemy techniczne. Mam nadzieję, że przynajmniej połowa czytelników weźmie sobie to do serca.

/Perriele rebel

sobota, 4 lutego 2017

Rozdział 17

"Słowa są tylko słowami. Najważniejsze kryje się w sercu człowieka."

~Louis~

Tego to ja się nie spodziewałem. Ktoś włamał się nam do systemu i pozmieniał kody.
- Dzwonię do Josh'a. Jeszcze brakowało nam uciekać przed jakimś psychopatą - wyjąłem telefon ze spodni i już miałem dzwonić do Josh'a, ale przerwał mi zaniepokojony głos Harry'ego.
- Louis ? Czy... czy ty kogoś dziś zamykałeś w sypialni Summer ? - spytał przestraszony, a ja nie mogłem zrozumieć o co mu chodzi.
- Przecież ja jeszcze nie byłem dzisiaj w domu. Co ty w ogóle chrzanisz ?
- S-s-spójrz na okno... od pokoju Summer - powiedział wystraszony. Zrobiłem tak jak mówił i stwierdzam, że zrobiłem źle.
- Schyl łeb Harry ! - krzyknąłem w jego stronę, kiedy zauważyłem jak ktoś celuje w nas bronią z pokoju Summer. Jak poparzony schował się za siedzeniem, a ja zrobiłem dokładnie to samo. To teraz się wkopaliśmy.
- Debilu, zamknij okna ! - krzyknąłem do niego, kiedy uświadomiłem sobie, że wcale nie jesteśmy tacy bezpieczni.
- Narażasz mnie mnie na śmierć ?! - zapiszczał.
- Jesteś młodszy. Pożyjesz więcej niż ja. No błagam cię - próbowałem się wymigać. Kurde, ja chcę jeszcze żyć.
- Dobra, ale w tej chwili dzwonisz do Josh'a - zbulwersował się.
- Stoi - powiedziałem, a on podniósł głowę i powoli podniósł się do pozycji klęczącej. Zamknął okna, a następnie włączył ochronę auta. Co jak co, ale na takie coś to jednak nas stać. Wybrałem numer naszego głównego ochroniarza i przyłożyłem telefon do ucha, czekając aż w końcu odbierze.
- Tak szefie ? - usłyszałem w słuchawce jego głos. No na szczęście odebrał !
- Kurde, Josh. Gdzie ty do cholery jesteś ?
- No jak gdzie ? W firmie - zdziwił się.
- Tak ?  A nas zostawiliście bez ochrony, kiedy właśnie uknuli na nas atak !
- Jaki atak ? - przejął się. Ja już ci tu dam.
- Ktoś włamał się do systemu, zmienił zabezpieczenia, a teraz celuje do nas bronią z jednego z pokoi - wytłumaczyłem mu.
- Gdzie jesteście ? - co za idiota !
- No pod domem !
- Poczekajcie, zaraz do was oddzwonię.
- Co ?! Josh ! - nie zdążyłem nic powiedzieć bo się rozłączył. - Harry ? - odwróciłem do niego głowę i przełknąłem ślinę. - Módl się o nasze życie - powiedziałem w jego stronę, a on się zatrząsł. Dlaczego ja ? Co ja ci Boże zrobiłem ? Ja w życiu nic złego nie zrobiłem. To znaczy... prawie nic... No, ale ja tu właśnie żegnam się z życiem, a nie wspominam. Po chwili usłyszeliśmy otwieranie bramy. Co jest ? To już nasz koniec ? Tak szybko ?! W szybę zaczął pukać jakiś gostek, a my popatrzyliśmy na siebie.
- Wychodzimy ? - szepnął Harry, na co ja pokiwałem pionowo głową.
- Najwyżej umrzemy razem - podnieśliśmy się z podłogi auta i powoli wyszliśmy z samochodu.
- Przepraszamy szefów za to zamieszanie - powiedział umundurowany mężczyzna.
- Jaki szefie ? Kim Pan jest ? Ja nic nie wiem - zadawałem mu pytania.
- Spokojnie. Jesteśmy z waszej agencji ochrony. Josh nas przysłał. Mieliśmy właśnie ćwiczenia. Nie chcieliśmy nikogo wystraszyć, ale nie wiedzieliśmy, że jesteście w tym aucie.
- No  dobrze, ale po co tu jesteście ? My już mamy ochronę - odezwał się Harry.
- Dostaliśmy takie zadanie. Nic więcej nie możemy powiedzieć, przykro mi - wyjaśnił. Przetarłem twarz dłońmi, próbując się uspokoić.
- Dobrze, niech Pan wraca do pracy - westchnąłem. - A ! Możemy wjechać ? - dodałem.
- Oczywiście - uśmiechnął się odchodząc.
- Słyszałeś Pana ? Wjeżdżaj - powiedziałem do Hazzy. Szybko wykonał moje polecenie i po chwili z powrotem stał obok mnie na podjeździe.
- Jak  myślisz, ilu ich jest ? - spytał żując gumę.
- 20 ? Nieważne. Dzwoni Josh.
- Daj na głośnik - powiedział patrząc na dom. Włączyłem głośnomówiący i położyłem telefon na masce samochodu.
- Chłopaki ? Jesteście ?
- Gadaj po co nam ta dodatkowa ochrona - wycedziłem.
- Dzwonił do mnie Niall i prosił o wzmocnienie ochrony dla Summer.
- Niall ? - spytał zdziwiony Harry.
- Tak, tak. Zmieniliśmy zabezpieczenia. Zaraz ci je wyślę Louis.
- Dobra. Mamy coś do załatwienia. Na razie - rozłączyłem się szybko i włożyłem telefon do kieszeni, kierując się do wejścia domu. - Idziesz ? - spytałem Hazzę.
- Wiesz co ? Chyba poczekam na dworze.
- Jak tam chcesz - wzruszyłem ramionami i wszedłem do środka. Na dole nikogo nie było, wszystko było na swoim miejscu. Wdrapałem się na schody i drugie piętro. Na korytarzu był jeden z ochroniarzy, a tak poza tym to nikogo więcej nie widziałem. Chyba wszyscy są na dworze. Skierowałem się do pokoju Summer, ale cofnąłem się do sypialni Harry'ego, bo coś przykuło mój wzrok. Wszedłem do środka i nie myliłem się. W pokoju panowała totalna demolka. Nawet ja nie potrafię aż tak bardzo na rozwalać. Z półek pozrzucane były książki, z szafek powyrzucane dokumenty i teksty, a obok okna leżały rozbite perfumy. Szybkim krokiem przeniosłem się do pokoju Summer. Podeszłem do okna i wychyliłem się przez nie, szukając wzrokiem loczka.
- Harry !! Zdemolowali ci pokój !! - krzyknąłem, kiedy już go znalazłem. Gdy dotarło do niego co powiedziałem, rzucił się w kierunku wejścia do domu. Coś czuję, że będzie źle. Udałem się do garderoby mojej dziewczyny i zacząłem szukać jakiejś torby, do której mógłbym włożyć jej rzeczy. Kiedy już odnalazłem czarną torbę pumy, wziąłem się za ubrania. Wybrałem jakąś bieliznę, wygodne leginsy, do tego bluzkę i ciepłą bluzę. Wziąłem jakieś trampki i jej kosmetyczkę, którą cudem znalazłem. Z zapakowanymi rzeczami dziewczyny ruszyłem na korytarz, skąd dobiegały krzyki, nikogo innego jak Harry'ego.
- Panie ! To były moje ulubione perfumy ! Nowa buteleczka ! - krzyczał wymachując rękami, jednak ten facet nie bardzo reagował na to wszystko.
- Idziemy Styles - pociągnąłem go za ramię.
- Ja jeszcze nie skończyłem ! - szarpał się.
- Idziemy do cholery ! - wydarłem się na niego i jakimś sposobem to pomogło.
- Policzymy się w sądzie ! - popatrzył groźnie na mężczyznę. Popchnąłem go do schodów. Prawie z nich spadła, ale ja nic na to nie poradzę. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta.
- Idioci zbili mi perfumy i jeszcze zgubili mi paszport - powiedział odpalając samochód.
- Jedź, później się wyżalisz.

*//*//*

Wjechaliśmy z Harry'm na szpitalny parking. Od razu zostaliśmy otoczeni przez paparazzi. Kurde. Musieli nas znaleźć ? Wysiadłem z samochodu, wcześniej biorąc ze sobą torbę Summer. Przeszedłem jakoś przez dość sporą grupę ludzi z aparatami i stanąłem w szpitalnym korytarzu. Przez szklane drzwi rozglądałem się za Harry'm. Coś mi się zawieruszył. W końcu zobaczyłem jak wychodzi z tłumu, wchodzi do budynku i staje przede mną. Moje oczy momentalnie się powiększyły, kiedy zobaczyłem, że ma porwaną bluzkę, a on sam szybko oddycha.
- Co ci... się stało ?
- Jakaś dziewczyna... chciała zobaczyć moją klatę - powiedział oszołomiony, a mnie zatkało.
- Chodź może lepiej... - skierował się do sali Summer, a ja podążyłem za nim. Weszliśmy do jej sali, gdzie byli też Niall i Liam. Dziewczyna siedziała na łóżku jedząc szpitalne śniadanie. Przychodziło jej to z trudem, ale jednak jadła. Przeniosła swój słaby wzrok na nas, a mnie aż serce bolało. Podszedłem do jej łóżka i usiadłem na nim, a torbę położyłem na podłodze.
- Smacznego - powiedziałem cicho w jej kierunku.
- Dziękuję - powiedziała ledwo słyszalne i podłubała jeszcze chwilę w jedzeniu. - Nie chcę już - odłożyła widelec na talerz.
- Skarbie, musisz jeść - odwróciła w moją stronę głowę.
- Nie chcę - powtórzyła łamiącym głosem.
- I tak już dużo zjadła Louis - odezwał się Liam.
- No dobrze - westchnąłem. - Przywiozłem ci ubrania. Może pójdziesz się przebrać i zaraz byśmy pojechali, hmm ? - zaproponowałem jej.
- Dzięki - uśmiechnęła się smutno. Odstawiła talerz na szafkę stojącą obok i powoli wstała z łóżka. Również wstałem, podając jej torbę z rzeczami.
- Może pójdę z tobą i pomogę ci się przebrać ?
- Dzięki, nie trzeba. Dam radę.
- Na pewno ? - spytałem zatroskany.
- Tak, na pewno - delikatnie się uśmiechnęła i skierowała do łazienki. Usiadłem znów, patrząc na Niall'a.
- Czego nie powiedziałeś nam o dodatkowej ochronie ? - spytałem ze zmarszczonymi brwiami.
- Miałem wam właśnie teraz to powiedzieć.
- To trochę za późno, bo z Hazzą już żegnaliśmy się z życiem.
- Co wy gadacie ? - zmarszczył czoło.
- Przyjechali do nas do domu - zacząłem. - Urządzili już sobie ćwiczenia, pozmieniali hasła i... celowali w nas bronią.
- Żartujecie, prawda ? - otworzył szeroko oczy.
- Chciałbym - skrzyżowałem ręce na piersi.
- No, a ja mam bonus ! - krzyknął Hazz.
- Co ty chrzanisz Styles ? - spytał tym razem Liam.
- Rozwalili mi pokój, zbili perfumy, a na dodatek zgubili mój paszport ! - zaczął wymachiwać rękami we wszystkie strony. Zaraz mi idiota oczy wydłubie.
- Zabieraj te łapy - wysyczał Horan. - Mieli zacząć od jutro - popatrzył w moją stronę.
- To chyba im się coś pomyliło.
- O Boże - westchnął Niall i przetarł twarz dłońmi. - Żeby później nie było, mówię wam teraz. Summer dostaje prywatnego ochroniarza.
- Kiedy ty to zdążyłeś załatwić ?! - zapiszczał Harry. Słowo daję, ja zaraz przywalę mu w ten łeb ! Jeszcze raz się odezwie to będzie zbierał te swoje zęby z podłogi. Gada, gada i gada. Zgłupieć można.
- Wyobraź sobie, że jak ty sobie spałeś na korytarzu to inni załatwiali ważne sprawy - zakpił z niego. Natomiast loczek się naburmuszył i się nie odzywał. No i dobra, kuźwa. Do szczęścia wcale nie jest mi potrzebny. Gdybym chciał, żeby ktoś mi gadał nad uchem 24/7 to bym powiedział.
Za chwilę z łazienki wyszła przebrana już Summer. Podszedłem do niej i zabrałem od niej torbę. 
- Idziemy ? - spytałem lekko się uśmiechając.
- O tym marzę - zaśmiała się cicho. Nie wiem jak ona po takim czymś nie zamknęła się w sobie. Podziwiam ją. Ale w głębi serca wiem, że bardzo cierpi, tak jak ja. Strata dziecka to coś czego nie życzę nikomu. Nawet najgorszemu wrogowi.
- Niall ? Pójdziesz po wypis ? - spytałem odwracając się w jego stronę. 
- Pewnie - ruszył z Liam'em i Harry'm w naszą stronę i w piątkę wyszliśmy z sali.


*//*//*

Dlaczego ja znów jadę w jednym aucie z tym idiotą ?! Takie ja mam właśnie życie. Zawsze gdy czegoś nie chcę to to mam. Tak jest zawsze. Cokolwiek by to było. Szczęście, że jadę z Summer. Tylko ze względu na nią jeszcze go nie zatłukłem. Stanęliśmy przed bramą od naszego domu. No i dlaczego on nie wjeżdża ?!
- No wjeżdżaj cioto ! - huknąłem w jego stronę.
- To podaj kod ! Taki niby mądry jesteś ! - walnął w kierownicę. 
- Powiedzieć nie łaska o co ci chodzi - wymamrotałem pod nosem, wyjmując ze spodni telefon. Wszedłem szybko w odpowiednią wiadomość i podałem temu idiocie hasła. Po wpisaniu przez niego cyfr, wjechaliśmy na posesję. 
- C-co się tu dzieje ? - spytała Summer patrząc przez okno. Nie no, naprawdę oni tu jeszcze są ? A myślałem, że przyjechali tylko na ćwiczenia.
- Zapomnieliśmy ci powiedzieć - chwyciłem jej rękę, by na mnie spojrzała.
- O czym ? Nie nie rozumiem - zmarszczyła w śmieszny sposób swój nos.
- Wzmocniliśmy ochronę, a ty... - westchnąłem.
- Co ja ? - spytała zaniepokojona. 
- Będziesz miała prywatnego ochroniarza.
- Co ?! Dlaczego nie przedyskutowaliście tego ze mną ?! - wybuchła. Nie wiedziałem, że tak na to zareaguje. Może trzeba było jej to wcześniej powiedzieć ?
- Uspokój się.
- Nie uspokoję się ! Nie zgadzam się na żadnego ochroniarza ! - wysiadła szybko z auta.
- To dla twojego bezpieczeństwa ! - podniosłem głos, kiedy również byłem na zewnątrz.
- W dupie to mam ! Moi ochroniarze mi wystarczają ! Musieliście to robić ?! Mogliście mnie chociaż spytać o zdanie ! Wszyscy wiedzieli tylko nie ja ! Dowiaduję się na końcu !
- Nie wiedziałem o tym ! To nie ja to ustalałem ! - krzyczałem coraz bardziej wściekły.
- Nie ?! To kto ?! - chwyciłem ją mocno za ramię, aby się uspokoiła.
- Ja - obok nas pojawił się Niall. W duchu dziękowałem, że przyszedł, bo sam jej bym nie uspokoił, a z jego pomocą było to w miarę możliwe.
- Po co to robiłeś ?! Jakim prawem, pytam się ?! Nie jesteś nikim dla mnie bliskim ! Jesteś po prostu przyjacielem - spuściła trochę z tonu, normując swój oddech.
- I tu się grubo mylisz - wycedził ze złości. - Nie jestem przyjacielem, jestem kimś o wiele więcej.
- Niby kim ? - kuźwa Niall ! Ty idioto ! Dlaczego ty  to jej mówisz ? Jeszcze słowo i ona może się dowiedzieć, że są rodzeństwem. Horan zawsze umie spieprzyć sprawę. Po co tu się o cokolwiek starać ? 
- Kiedyś się dowiesz - wysyczał w jej stronę.
- Masz mi powiedzieć teraz !
- Nie ! Powiedziałem, nie !! - krzyczał ze złością, powodując, że sam się go zaczynałem bać. Cholera, to ona miała się bać, a nie ja.
- W takim razie nie mamy o czym gadać - wyrwała się z mojego uścisku i wbiegła do domu, zostawiając nas na zewnątrz, w tym wkurzonego Horana, oszołomionego mnie i zdezorientowanych chłopaków. Zrobiliśmy taką scenę, że każdy z ochrony się na nas patrzył, przerywając swoje obowiązki.
- Brawo Horan ! Jesteś z siebie dumny ? - skierowałem się w jego stronę.
- Zamknij mordę - popatrzył na mnie z jadem w oczach i także wszedł do środka. To się właśnie nazywa kuźwa, przyjaciel. I dziewczyna od siedmiu boleści. Wsadziłem ręce do kieszeni i splunąłem na trawnik. Mam dość tego mojego porąbanego życia. Z wielką chęcią poszedłbym się zabić. W sumie to nie bardzo mam dla kogo żyć. Moje dziecko umarło, dziewczyna ma gdzieś moje zdanie, a przyjaciel i tak nie słucha co mam do powiedzenia. Wszystko się spieprzyło. Jedyne dla kogo jestem jeszcze na tym świecie to mama i moje rodzeństwo, no i babcia. To oni trzymają mnie jeszcze przy życiu. Moje rozmyślenia przerwał dzwoniący telefon. Niechętnie wyjąłem z kieszeni telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Vanessa. Se kurwa moment wybrała.
- Co ? - odebrałem niezbyt grzecznie. 
- Co ty taki zły ? - spytała zdziwiona.
- Co chcesz ? - spytałem ponaglając jĄ i kopiąc mały kamień.
- Co z Summer ? 
- Właśnie przywieźliśmy ją ze szpitala.
- Jak to ze szpitala ?! - wydarła się do słuchawki. Od razu odsunąłem telefon od ucha, czując, że moje bębenki zaraz pękną. Przyłożyłem go z powrotem, kiedy nie słyszałem już jej pisku. Opowiedziałem jej wszystko w skrócie. Oczywiście nie obyło się bez pocieszającej gadki i tego, że współczuje. Bla, bla, bla. Po co ja z nią jeszcze gadam to nie wiem.
- Kiedy wrócę to oberwę mu jaja - powiedziała z jadem w głosie, a mnie momentalnie olśniło. Teraz wiem co mogę zrobić, żeby się wyżyć. O tak.
- Wiesz gdzie on teraz jest ? - spytałem.
- Skąd mam wiedzieć. 
- To się dowiedź i wyślij mi adres.
- Ale Louis...
- Masz czas do 17:00 - powiedziałem szybko i się rozłączyłem. Teraz to się zabawię. Plus, że trenuję boks. Raz się do czegoś przyda. Oj przyda, przyda. I to nie wiem jak bardzo.
____________________

UWAGA !!!

 PRZYNAJMNIEJ 6 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

BLOG MOŻE ZOSTAĆ ZAWIESZONY NA CZAS NIEOKREŚLONY AŻ DO ODWOŁANIA !

/Perriele rebel

środa, 1 lutego 2017

Rozdział 16

 "Nie wiem czy życie jest silniejsze od śmierci, ale miłość była silniejsza od obu".
~Louis~

- Proszę mówić - powiedziałem słabo.
- Dobra wiadomość jest taka, że udało nam się zaszyć wszystkie wewnętrzne rany - powiedział lekarz, spoglądając na stos jakiś papierów.
- A ta zła ? - spytałem mając łzy w oczach.
- Panna Smith w wyniku poniesionych obrażeń...  straciła dziecko. Przykro mi - powiedział lekarz, a ja myślałem, że zaraz zemdleję.
- O-o czym Pan mówi ? - powiedziałem cicho.
- To Pan nic nie wie ? - spytał zdziwiony, a ja pokręciłem przecząco głową. - Panna Smith była w 2. tygodniu ciąży, ale pod wpływem upadku poroniła - powiedział lekarz, a mi runął cały mój świat. Summer poroniła... Ona była w ciąży... ze mną... Moje dziecko nie żyje... Mogłem zostać ojcem, ale pozwoliłem na to, by jakiś idiota je zabił.
- Mm-mogę do niej wejść ? - spytałem przełykając ślinę. Głos mi się trząsł, a ciało zrobiło się jak z waty.
- Tak, oczywiście. Za kilka minut powinna się obudzić - lekarz posłał mi pocieszający uśmiech.
- Dziękuję - przetarłem oczy, wstałem z siedzenia i na oślep wyszedłem z gabinetu, wcześniej żegnając się z doktorem. Przystanąłem na korytarzu, czując jak robi mi się słabo. W momencie obok mnie znaleźli się chłopaki.
- Louis ! Stary, weź nam nie mdlej ! - krzyknął któryś z nich. Pod wpływem emocji nie mogłem rozpoznać który. Usiadłem na najbliższym krześle, by trochę się uspokoić.
- Ten skurwiel zabił moje dziecko - powiedziałem tępo patrząc w  ścianę. Wciąż to do mnie nie dochodziło. Nie byłem gotowy usłyszeć coś takiego. To było jak cios poniżej pasa.
- Dobrze się czujesz ? Coś ci się chyba pomyliło, bo to Summer leży w szpitalu i żyje - powiedział Harry, dając nacisk na ostatnie słowo.
- Ty nic nie rozumiesz ? - spytałem odwracając wzrok od ściany i przenosząc go na szatyna.
- Nie, oświeć mnie, bo...
- Czekaj, on... chyba chce powiedzieć, że... - zaczął Liam. - Summer była w ciąży, prawda ? - spytał delikatnie, a ja pokiwałem twierdząco głową. W oczach miałem łzy i przez to coraz bardziej miałem ochotę się rozpłakać.
- Co ? - wykrztusił Niall.
- Była w 2. tygodniu ciąży... dowiedziałem się, że... poroniła - rozpłakałem się. - Mogłem być ojcem... - płakałem nie mogąc się uspokoić. Niall przysiadł się do mnie i przytulił pocieszając. Przeze mnie, przez moją nieuwagę moje dziecko nie żyje. Gdybyśmy nie pojechali do tego cholernego sklepu, nic takiego nie miałoby miejsca.
- Idź do niej. Kiedy się obudzi będzie cię potrzebować - Liam poklepał mnie po plecach. Bez słowa wstałem i skierowałem się do sali szatynki. Przed wejściem przetarłem oczy dłońmi, by nie dać po sobie poznać, że płakałem. Zdaję sobie sprawę, że to może inaczej wyglądać, ale teraz to się nie liczyło. Wszedłem do pomieszczenia, gdzie była dziewczyna. Leżała wciąż nieprzytomna na białym łóżku. Przysunąłem sobie krzesło i usiadłem obok niej, biorąc jej rękę w swoją. Tak jak mówił lekarz,  minęło kilka minut, a ona otworzyła oczy.
- Co się stało ? - wychrypiała cicho. Co ja mam jej powiedzieć ? Przecież ona się załamie. Już jak na nią patrzę to serce łamie mi się na miliony kawałków. - Louis ?
- Skarbie... - zacząłem, wdychając głęboko powietrze. - B-b-byłaś w 2. tygodniu ciąży - powiedziałem cicho.
- Jak to... byłam ? - zobaczyłem w jej oczach świeczniki.
- Poroniłaś... - odpowiedziałem, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy. - Przykro mi... - dziewczyna zachłysnęła się powietrzem, a po chwili się rozpłakała. Nie myśląc dłużej, przytuliłem ją do swojego torsu, całując w czubek głowy.
- Ja... nie... wiedziałam - dławiła się własnymi łzami.
- Już cichutko - szepnąłem sam płacząc. - To moja wina - dziewczyna podniosła głowę, by na mnie spojrzeć.
- Co ty... gadasz ?
- Zostawiłem cię samą z tym dupkiem. Gdybym postąpił inaczej... nasze dziecko by żyło. Bo nasze... prawda ?
- Nasze - szepnęła. - To było twoje dziecko Louis - wtuliła się znów we mnie. - Nie obwiniaj się o to, dobrze ? - powiedziała bardzo cicho.
- Ale...
- Proszę. Czy ja tak wiele chcę ? - znów popatrzyła na mnie załzawionymi oczami. - Daj mi choć odrobinę szczęścia, po prostu będąc przy mnie - szepnęła.
- Dobrze, przepraszam. Wszystko co robię, robię abyś była szczęśliwa.
- Kocham się - rozpłakała się jak małe dziecko.
- A ja ciebie - również płakałem. W tej chwili nic nie jest w stanie nas uspokoić. Potrzebujemy czasu, żeby przyjąć do świadomości, że nasze dziecko umarło...

*//*//*

Summer jakiś czas temu zasnęła. Przepłakała razem ze mną kilka godzin. Oboje jesteśmy zmęczeni, mimo to, nie zostawię jej. Nie ten kolejny raz. Obiecałem jej, ale też sobie samemu, że będę siedzieć tu ile będzie trzeba. Był u niej lekarz. Powiedział, że jeżeli nie będzie żadnych komplikacji to może jutro wyjść do domu. W głębi serca mam nadzieję, że tak będzie. Mówił też, że nic nie jest jeszcze przekreślone i Summer będzie mogła mieć jeszcze dzieci. Myślę, że ta wiadomość ją ucieszyła, bo kto by się nie ucieszył. Jestem z nią prawie 2 miesiące, a i tak wiem, że to miłość na całe moje życie. Tak jest i skłamię, jeśli powiem coś innego. 
- Louis ? - obok mnie pojawił się Niall. Podniosłem zmęczony głowę. - Dzwoni Vanessa. Co jej powiedzieć ?
- Skłam. Wymyśl coś - powiedziałem słabo.
- Nie możemy jej okłamywać - szeptał, by nie obudzić dziewczyny.
- Zadzwonię do niej jutro i powiem jej wszystko, ale na razie... nie chcę, żeby niepotrzebnie się martwiła. Ma egzaminy...
- No dobra - westchnął, odchodząc do drzwi. - Louis ? Chcesz kawę ? - spytał stojąc przy wyjściu.
- Chcę, dzięki - uśmiechnąłem się blado i spuściłem wzrok. Jest noc, a mimo to wszyscy tu z nami siedzą i nas wspierają. To właśnie nazywają się przyjaciele, a nawet więcej... Rodzina.

*//*//*

Od wczorajszego wieczoru wypiłem około 12 kaw, może więcej. Najwyżej mi zaszkodzi, a w najwyższym stopniu trafię na płukanie żołądka. Teraz to nieistotne. Ważniejsza w tej chwili jest Summer, a nie ja. I tak rozwaliłem wszystko po całej linii. Nigdy nie pogodzę się z tym, że to moja wina. Nikt mi nie wmówi, że było inaczej. Mam swoje przekonania. Chłopaki śpią chyba na korytarzu. Wyłamali się po północy. To znaczy Harry i Liam, bo Niall polazł gdzieś do sklepu. Summer śpi. Na szczęście noc dobrze minęła i nic się nie działo. Siedzę przy niej cały czas. Nie opuszczam jej na krok. Nie chcę, nie mogę, nie potrafię. Nie chcę, żeby jak się obudzi nie zobaczyła mnie obok. Niall też ze mną tu siedział, ale jak już wspomniałem zachciało mu się iść do sklepu. Przy okazji kupi mi papierosy. Ooo, ale ja mam wyczucie czasu. Gratulacje Louis, gratulacje. Boże, gadam sam do siebie. Masakra. Potrzebny mi psycholog. Chyba muszę się przespać. Do sali wlazł  Niall tak jak mówiłem, jakoś nie za ciekawie wyglądał. A może po prostu widział krasnoludki ? Wszystko możliwe. Przeszedłem na drugi koniec sali, by z nim pogadać.
- Widzieli was wczoraj... - wykrztusił po upływie kilku sekund.
- Hmm ? - spytałem całkowicie zdezorientowany.
- Jak przywiozłeś Summer do szpitala. Są zdjęcia, artykuły... Jednym słowem... wszystko. Wygląda na to, że odkryli, że jesteście razem.
- Nie obchodzi mnie to. Nie mamy czego ukrywać. Jesteśmy razem szczęśliwi i nikt tego nie zmieni, nawet paparazzi - powiedziałem bawiąc się kubkiem po kawie.
- Spektakulują co się stało Summer. Prędzej czy później zaczną nas o to pytać.
- Oficjalnie powiemy, że... spadła ze szczytów schodów.
- Przereklamowane.
- Wymyślisz coś lepszego to powodzenia - podniosłem swój zmęczony wzrok na niego.
- No dobra, ufam ci Tommo - westchnął. Po chwili usłyszałem, że Summer zaczyna się budzić, więc do niej podszedłem.
- Jesteś - powiedziała kiedy mnie zobaczyła.
- Jestem i byłem tu cały czas - pocałowałem ją w czoło i usiadłem na krześle obok. Dziewczyna leżała nieruchomo, tępo się na mnie patrząc. Jej wzrok był nieobecny. Jakby ktoś go całkowicie wymazał.
- Chcę wrócić do domu - powiedziała cicho, gdy po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Wrócisz - pogłaskałem delikatnie ją po boku twarzy. - Może pojadę teraz po twoje rzeczy, hmm ? - spytałem, a ona pokiwała pionowo głową. - Za pół godziny wracam. Okey ? - znów pokiwała głową. Skierowałem się do drzwi, ale ktoś mnie zatrzymał.
- A ty gdzie ? - spytał poważnie Niall.
- Głuchy jesteś ?
- Nie spałeś całą dobę, nie pojedziesz w tym stanie.
- W takim razie załatw mi kierowcę - zakpiłem.
- Dobra - powiedział stanowczo.

*//*//*

Co za idiota. Po co ja się w ogóle odzywałem ? Nie myślałem, że na serio załatwi mi tego kierowcę. Jednak się myliłem. Stwierdził, że on też nie pojedzie, bo również nie spał, więc polazł obudzić Harry'ego. No i znalazł mi tego kierowcę. Siedzę w tym aucie i czekam aż w końcu dojedziemy do domu. Środek tygodnia, rano, co wiąże się z ogromnymi korkami. Na dodatek są wakacje.
- Weź przełącz na coś innego. Rocka ci się kuźwa zachciało - odezwałem się do Hazzy.
- No dobra, już dobra. Nie znasz się i tyle - powiedział zmieniając stację. Akurat leciało coś znajomego i to bardzo znajomego. - O proszę, chciałeś to masz, naszą piosenkę - powiedział wjeżdżając na autostradę.
- Jedź i nie gadaj - przewróciłem oczami. - Ej, Hazz - nagle coś mi się przypomniało.
- Hmm ? - powiedział opierając brodę na dłoni.
- Wiesz, że dużo zapłaciliśmy za tą twoją saunę, co zrobiłeś nad basenem ? - spytałem krzyżując ręce na piersi. Uśmiechnąłem się zwycięsko, patrząc na jego minę.
- Skąd ty wiesz o tym ? - spytał zaskoczony.
- Mam swoje sposoby.
- Od Summer ? Ona też w tym maczała palce - mówił zakłopotany. I ja mam ją niby wydać ? Ani mi się to śni.
- Ej, ej. Ty już w to mojej dziewczyny nie mieszaj - powiedziałem ostrzegawczo.
- Ale ja nic nie...
- Wszystko wiem Styles, więc z łaski swojej możesz zamknąć tą swoją buzię - gdy to powiedziałem, loczek się naburmuszył i się do mnie nie odzywał. No trudno. Nie to nie. Podjechaliśmy pod bramę domu. Chyba Harry się na serio zdenerwował, bo nie wjeżdżał tylko dłubał coś przy domofonie.
- Cholera - zaklął uderzając w kierownicę.
- Może otworzyłbyś w końcu tą bramę, co ?
- Ciekawe niby jak ?! - wydarł się wkurzony.
- Ja wiedziałem, że ty mądry nie jesteś, ale myślałem, że bramę to umiesz otworzyć.
- Kuźwa, Louis ! Ktoś pozmieniał nam hasła w zabezpieczeniach domu !
- Co ?!
____________________
Dziś miało nie być rozdziału, ale że względu na to, że są urodziny Harry'ego dodałam, tak okazjalnie. Ostatnio dużo jest tych urodzin. Najpierw był Louis, potem Zayn, niedawno Freddie, przedwczoraj oddwórczyni roli Summer - Daniele Campbell, a dziś Harry. Nasz loczek kończy 23 lata ! Jak to szybko minęło. Co do rozdziału, to zgadliście. Summer poroniła. Myślałam, że wymyślicie jeszcze coś innego, no ale trudno. Nie udało się. Kolejny rozdział już normalnie w sobotę. Okres na urodziny jak narazie się skończył. Do następnego ! (:

/Perriele rebel