MSC Music Player

sobota, 8 kwietnia 2017

Rozdział 26

"Bądź przy mnie, gdy będzie naprawdę źle. Gdy wszystko będzie się sypało. Gdy będziemy się nawzajem nienawidzić... wtedy najmocniej będę cię potrzebowała..."

KLIK ---> MUSIC INSPIRED
~Summer~

2 cholerne miesiące bez NIEGO. Dobre ? Ani trochę. Brakuje mi go jak cholera. Jeszcze się nie pogodziliśmy, a to z mojej winy. Przychodzi bardzo często i próbuje ze mną porozmawiać, a ja tak po prostu go odpycham. Ostatnio już nawet przestał mieć nadzieję, tak samo jak ja. Przychodzi teraz tu tylko, dlatego żeby sprawdzić czy żyję. Od matki dostałam niezły opierdol, za to, że zawiesiłam kontrakt i ona jest wielce pokrzywdzona. Pewnie. Zawsze była ona, tylko ona. Ja jej nie jestem do niczego potrzebna. Kiedy wszystko jakoś wróci do normy, zmienię menadżera. Nie chcę mieć z nią już do czynienia. Zawsze przed każdym udaje. To mi pokazała swoje prawdziwe oblicze. I to zdecydowanie złe. Ja sama przez te miesiące właściwie nie robiłam praktycznie nic. Vanessa codziennie do mnie przychodzi. Czasem nocuje. Nie wiem co się dzieje u chłopaków i szczerze mówiąc nie wiem czy chcę wiedzieć. Może u Niall'a. Ostatnio czuję między nami szczególną więź. Jakbym znała go od urodzenia, mimo że tak naprawdę poznałam go prawie pół roku temu. Tyle jestem w Londynie... Nie wierzę, że wytrzymałam w jednym mieście tak długo, współpracując z inną gwiazdą. Wyjątkiem jest Selena. Pracowałyśmy razem rok. A teraz... kontakt nam się jakby urwał. Niall stwierdził, że to wariatka, a ona sama zaczęła gadać jakieś głupoty. Nie wiem co mam o niej myśleć. Może to rzeczywiście prawda. Przez ten cały czas zdążyłam sobie poukładać trochę w głowie. Zauważyłam, że naprawdę tęsknię za Louis'em. Jednak mimo tego, nie zamierzam się pierwsza odezwać. Może to nieśmiałość, a może strach. Przed czym ? Może przed tym, że to wszystko tak naprawdę jest kłamstwem, a ja nigdy nie powinnam być szczęśliwa. Kiedyś byłam postrzegana za zołzę, a teraz... boję się porozmawiać z chłopakiem o moich uczuciach. Wszystko się zmieniło. Ja też. Louis mnie zmienił. I... chyba na lepsze... Wczoraj zaczął padać śnieg. 20 listopada. Trochę już późno... Za miesiąc święta. Nawet nie wiem jak je spędzę. Nie mam rodziny. Tylko Vanessę. Matki nie chcę widzieć. Miałam odnaleźć brata... Nie wyszło... Wszystko się pokomplikowało... Przez tak krótki czas życie mi się trochę odmieniło. Częste imprezowanie w klubie, powrót do narkotyków, hektolitry alkoholu i tony spalonych papierosów. Nikt o tym nie wie i tak powinno pozostać. Vanessa mnie kryje, za co jestem jej dozgonnie wdzięczna. Dziś nie jest inaczej. Zapowiada się ogromna impreza, a ja nie zamierzam jej opuścić. Dlatego właśnie przygotowuję się do wyjścia. Mój makijaż jest ostry i wyrazisty, a włosy pofalowane jak zwykle. Na sobie mam pudrową obcisłą sukienkę, czarną ramoneskę i wysokie, tego samego koloru, kozaki na szpilce, sięgające mi za kolana. Nawet na zwykłej imprezie trzeba jakoś wyglądać. Wzięłam do ręki torebkę i przeszłam do salonu.
- No jak tam siostra, gotowa ? - spytała, dokańczając swój makijaż.
- Jak zawsze. Chodź ślicznotko, bo zacznie się bez nas i skończy tak samo - powiedziałam nakładając na siebie ciepły płaszcz i szalik.
- No idę, idę. Stawiasz mi dziś whisky z colą - odpowiedziała idąc w moim kierunku.
- A mnie kto będzie pilnował ?
- Jeden drink mi nie zaszkodzi. Jeszcze będę wiedzieć co robię, a przede wszystkim ty... - rzekła, gdy wychodziłyśmy.
- Ja wiem co robię - oburzyłam się. - Tylko nie wiem czy paparazzi tego nie widzą.
- No właśnie. Czyli wychodzi na to samo - powiedziała Vanessa, gdy zamykałam apartament.
- No właśnie, Vanessa - powtórzyłam po niej, wyraźnie mówiąc jej imię. - Dlatego ty powinnaś być w 100 % trzeźwa.
- Oj nie przesadzaj - jęknęła. - Nie postawisz mi jednego drinka ?
- Znasz moją dobroć. Idziemy.

*//*//*

 Środek imprezy. Drake'a nie było i w sumie nadal nie ma. Gdzie on się podziewa ? Spóźnia się. Już dawno powinien tu być. Ja wyjątkowo nie piję, bo inaczej jak on przyjdzie to nie będę widziała co mi daje i wyląduję na ostrym dyżurze. Tak na marginesie, to dziwne, że jeszcze tam nie trafiłam. Narkomanka Summer powróciła i nikt nie musi o tym wiedzieć. A jak się dowiedzą to będzie mnie ścigać policja i tyle będzie z mojego życia. Jestem tu już od ponad 2 godzin. Tańczyłam, skakałam i robiłam wiele innych rzeczy, czekając na Lorenza, ale mi się znudziło, więc siedzę i obserwuję Vanessę. Coś czuję, że to ja będę musiała ją dziś  wyprowadzać z klubu, a nie odwrotnie. Obserwowałam tak ludzi, sącząc zwykły sok, aż w końcu zauważyłam Drake'a po drugiej stronie sali. Odstawiłam szklankę i wstałam z miejsca. Jakoś przepchałam się przez wielki tłum ludzi i prawie do niego dotarłam.
- Drake ?! - zawołałam za jego plecami.
- Summer ? Co ty znowu chcesz ? - odwrócił się w moją stronę, wyraźnie zdenerwowany.
- To co zawsze. Niby po co tu przyszłam ? - prychnęłam krzyżując ręce.
- Nie ma towaru - powiedział wyraźnie.
- Jak nie ma ? Nie rób sobie ze mnie żartów - zmrużyłam oczy. - Miałeś dać mi dragi.
- Czy ty jesteś głucha ? Wszystko sprzedałem. Dostawa będzie za kilka dni.
- To co ja mam teraz zrobić ? - spytałam, gdy zorientowałam się, że ktoś mnie obserwuje.
- Przyjść w poniedziałek.
- Czekałam na ciebie cholerne 2 godziny bez sensu ? - oburzyłam się.
- A co ? Nie masz telefonu, żeby zadzwonić ?
- Wiesz co ? Daj spokój. Przyjdę w następnym tygodniu. Na razie - rzuciłam odchodząc od niego. Kuźwa ! Na 100% ktoś mnie obserwuje. Zaczynam się bać, to nie jest tak fajne. Przy ladzie znalazłam Vanessę, pijącą kolejnego już drinka.
- Chodźmy już, co ? - pociągnęłam ją za ramie.
- No, ale dlaczego ? Fajnie jest - jęknęła.
- Źle się czuję, okay ? - westchnęłam.
- No ddobra... Ale ty dz-dzwonisz po taksówkę - wybełkotała. - I niech mnie... odstawi do ch-chłopaków.
- Jasne... - powiedziałam, kierując się w stronę wyjścia. Czyli znów noc spędzę sama.

*//*//*

Taksówka odstawiła Vanessę do domu, a mnie do hotelu. Nie odprowadzałam jej, sama dała radę pójść, ale i tak cały dom widział mnie jak siedzę w taksówce. Dobrze, że nie wychodziłam, bo czekałaby mnie z nimi wszystkimi rozmowa, a tego nie robiłam od bardzo, bardzo dawna. Nie licząc tego jak Louis czasem przychodzi, sprawdzić co się ze mną dzieje. No, ale... To tak naprawdę nie jest żadna rozmowa. Wyjęłam z torebki klucze od apartamentu i otworzyłam drzwi. Weszłam do środka, rzucając je na komodę. Z tym złym samopoczuciem to ja w sumie nie żartowałam. Łeb boli mnie jak cholera, mimo, że nic dziś nie piłam. Chyba lepiej będzie jak się już położę. Zdjęłam płaszcz i szalik, następnie wieszając je na wieszak. Przeszłam do salonu i podeszłam do okna. Londyn nocą... piękny widok. Chciałabym tu zostać już na zawsze, ale takie łatwe to nie jest. Po pierwsze: dużo moich rzeczy jest w Los Angeles, m.in. moje ukochane auto, a po drugie: nie wiem czy chcę żyć w jednym mieście z NIM. Wpatrzona w piękny widok, usłyszałam otwieranie drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego najgorszego wroga, podążającego w moim kierunku.
- Lucas ?! Co ty tu robisz ?! - krzyknęłam wystraszona, a on w momencie znalazł się obok.
- Miło cię widzieć ślicznotko - wziął między palce moją brodę i odwrócił tak, abym patrzyła mu prosto w oczy.
- P-po co tu przyszedłeś ? - spytałam trzęsącym głosem.
- Wyrównać rachunki. Twój chłoptaś nieźle mnie pobił - powiedział, przygwożdżając mnie do ściany.
- T-to ty podciąłeś nam hamulce ?
- Oh kotku... - wymruczał. - Szybko łączysz fakty. Nie tylko to zrobiłem. Wasi ochroniarze sami by nie spadli ze skarpy, a Vanessa by nie była zgwałcona - przyjrzał mi się.
- Jak mogłeś ? - spytałam, mając łzy w oczach.
- Tak samo jak ty ode mnie odeszłaś - warknął, a ja się zatrzęsłam.
- To ty mnie zostawiłeś ! - krzyknęłam pewniejszym głosem. - A wcześniej mnie zdradziłeś.
- Co proszę ?!
- To co słyszałeś.
- Posłuchaj - wycedził, przyciskając mnie mocniej do ściany. - To co mówię zawsze jest prawdą, tak ? Nie nauczyłaś się tego ? Pomyślmy... Gdzie to było ? Ach tak. Punkt 6 w naszej umowie. Pan zawsze ma rację - powiedział wyraźnie mówiąc słowo "zawsze".
- Nie jestem twoją dziwką ! - wybuchłam rozpłakując się.
- A chcesz się przekonać ?! - potrząsł mną i rzucił o  podłogę. - Kiedy uciekłem z więzienia to jedyne czego pragnąłem to to, abyś mocniej i trwalej cierpiała - syknął, zwieszając się nade mną.
- Już to zrobiłeś dawno ! - krzyknęłam przez łzy.
- Nie kochanie, jeszcze tego nie zrobiłem.
- Zabiłeś moje dziecko !
- Byłaś w ciąży ? To gratulacje ! - zakpił.
- Zostaw mnie - dławiłam się łzami. - Wyjdź stąd !!
- Nie ! Teraz będziesz cierpieć tak bardzo, że będziesz błagać mnie o litość - syknął, a ja zaczęłam się szarpać. Kopnęłam go w klatkę piersiową, ale wcale nie udało mi się wyrwać. Wręcz przeciwnie - było gorzej. Dostałam z pięści w twarz.
- Widzę, że spieszy ci się do życia wiecznego - warknął, wyjmując zza paska broń. Przyłożył mi ją do czoła, a ja zaczynałam coraz bardziej się bać, w duchu modląc się, abym przeżyła. Ja nie chcę tak umrzeć. Nawet nie mam jak zawołać o pomoc, bo na ostatnim piętrze nikt mnie nie usłyszy, a nawet jak usłyszy to mnie już może nie być na tym świecie.
- Ostatnie życzenie ? - spytał, a ja ze strachu zamknęłam oczy.
- Nie związane z tobą ! - usłyszałam czyiś głos i w tej samej chwili poczułam, że nie mam przy sobie już zimnego pistoletu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Louis szarpie się z Lucas'em. Wystraszona podsunęłam się pod sam koniec ściany, zwijając się w kulkę. Po chwili groźnej walki, obaj znikli za drzwiami. Bałam się wstać, ruszyć, a nawet zrobić najmniejszy gest. Byłam wystraszona jak cholera. Nie wiem co się dzieje, co Louis mu zrobił. Chcę, żeby to był po prostu kolejny chory sen. Po kilku minutach wrócił Louis. Szybko do mnie podszedł i usiadł obok, a ja najnormalniej w świecie przytuliłam go bardzo mocno, rozpłakując się jak dziecko.
- Cii - głaskał mnie po plecach. - On nic ci już nie zrobi, ochrona hotelu nim się zajmie, trafi do aresztu - powiedział cicho.
- B-boję się - dławiłam się własnymi łzami.
- Jestem tutaj. Obiecałem, że zawsze będę cię bronić i dotrzymam słowa.
- B-boję się tu być - płakałam. Odsunął mnie lekko od siebie i popatrzył w oczy.
- Weź najpotrzebniejsze rzeczy i pojedziemy do domu, tak ? - powiedział, a ja pokiwałam pionowo głową. - Jutro wrócę po resztę i wymelduję cię z hotelu, dobrze ? - znów pokiwałam głową, pociągając nosem. Wstałam z pomocą Louis'a i poszłam do sypialni. W szybkim tempie zebrałam potrzebne rzeczy. Teraz nie liczy się to co myślę o Louis'ie. Znów poczułam, że to przy nim jestem bezpieczna. I tak jest... Zawsze było... I miejmy nadzieję, że będzie już do końca.

*//*//*

~Louis~

Zabrałem Summer do domu. Jest cała roztrzęsiona, boi się. Całe szczęście, że tam pojechałem. To Vanessa powiedziała mi, że Summer źle się czuje, więc stwierdziłem, że muszę to sprawdzić. Nie wiem co byłoby gdybym przyjechał później. I chyba wolę nie wiedzieć. Zaniosłem ją do jej sypialni, a sam zszedłem na dół do kuchni po lód, bo zauważyłem na jej twarzy duży czerwony ślad, a z tego może się później zrobić niezły siniak. Vanessy postanowiliśmy nie budzić. Nie jest zbytnio trzeźwa, dlatego może to wszystko zrozumieć w nieco inny sposób. Wziąłem z zamrażarki lód i wyszedłem z kuchni. Minąłem w salonie chłopaków i wróciłem do Summer. Leżała skulona na łóżku cichutko płacząc. Podszedłem bliżej i usiadłem na krańcu materaca. Odgarnąłem z jej twarzy kosmyki włosów i przyłożyłem do jej policzka lód. Syknęła, gdy poczuła zimny przedmiot na skórze.
- Dziękuję - powiedziała cicho, pociągając nosem.
- Nie masz za co - popatrzyłem na nią z troską. - Zawsze będę przy tobie. Jeśli ty... mi pozwolisz...
- Louis - jęknęła. - Nie rozmawiajmy teraz o tym - powiedziała normując swój oddech.
- Przepraszam... - zwiesiłem głowę. - Jak się czujesz ? Vanessa mówiła, że...
- To dlatego przyjechałeś ? - szepnęła.
- Tak, chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku - zdjąłem lód z jej policzka i położyłem na szafkę obok łóżka.
- Dziękuję - spojrzała na mnie. - Uratowałeś mnie...
- Odpocznij - pogłaskałem ją po policzku. - Jesteś zmęczona - wstałem z łóżka i już miałem iść, ale poczułem jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Odwróciłem głowę i spojrzałem na dziewczynę.
- Zostań... boję się, nie chcę być sama - szepnęła, a ja delikatnie się uśmiechnąłem i położyłem obok. Wtuliła się we mnie spokojnie oddychając.
- Jesteś przy mnie bezpieczna... - powiedziałem, całując ją w czoło.
- Wiem... zawsze byłam... - powiedziała słabo ze zmęczenia. Po chwili spojrzałem na nią z powrotem. A ona już spokojnie spała.
____________________
Kto spodziewał się takiego zwrotu akcji ? Nawet moja przyjaciółka, która zgaduje większość rzeczy, które będą w fanfiction, nie spodziewała się tego. Ile osób tym zaskoczyłam ?
/Perriele rebel

3 komentarze:

  1. Ale zaskoczenie. Dobrze że Summer nic nie jest. A ten cały Lucas niech zginie w więzieniu

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się nie spodziewałam xD Przeczytałam 3 rozdziały czyli nadrobiłam, bo jak ci mówiłam z telefonu mnie wywala :/ Więc musiałam na laptopie przeczytać. Pozdrawiam cieplutko <3 - Ola

    OdpowiedzUsuń