MSC Music Player

sobota, 15 kwietnia 2017

Rozdział 27

"Jedna szczera rozmowa. Czasami tylko tyle trzeba, żeby każdy wiedział na czym stoi."
"Próbuję wmówić swojemu sercu, że ma nie chcieć tego, czego mieć nie może."

~Summer~

Minęło aż 3 tygodnie. Za kilka dni święta, a ja wciąż nie pogodziłam się z Louis'em. To nie jest tak, że cały czas się kłócimy, po prostu... mało rozmawiamy. Boję się z nim porozmawiać o tym wszystkim. Chciałabym do niego wrócić, ale to nie jest takie łatwe. Czuję jak cały czas, po trochu się od siebie oddalamy. Brakuje mi go, jego bliskości, pocałunków, czułych słów i tego: "Zawsze przy tobie będę". Miał być... a teraz nawet nie wiem jaka jest między nami relacja. A może znalazł już sobie kogoś innego... dlatego ze mną już nie rozmawia. Jeżeli tak jest... ja będę musiała to jakoś zaakceptować. Jestem silna. A może nie... Może to jest własnie ta rzecz, która zniszczy mnie od środka. Już na dobre... Summer przestań się zażalać ! Dobra, ja już zaczynam świrować. Do tego dochodzą urodziny Louis'a. Świetnie. W samą wigilię. Nikt większego pecha ode mnie nie ma. Rodziny chłopaków mają się zjechać, matka tak samo. Wszyscy mamy być w jednym domu. Ciekawe jak się pomieścimy. Bo tego to chyba nikt nie przemyślał. A jak tak, to coś mu nie wyszło w obliczeniach. Siedzę w salonie i oglądam kolejny świąteczny film. Znaczy leżę, tak już od rana, czyli jakieś 4 godziny.
- Rusz się w końcu, co ? - powiedział Niall, wskakując na kanapę.
- Ciekawe gdzie - mruknęłam. - Nie mam nic do roboty - powiedziałam wpatrzona w telewizor. W sumie, to zaczyna się robić już nudne.
- Na zakupy - odpowiedział.
- Pogięło cię ? - jęknęłam. - Na razie nie potrzebuję nowych ubrań.
- A nie kupujesz nikomu prezentów na święta ? - spytał zdziwiony.
- O kurwa - walnęłam się z otwartej dłoni w czoło. - Zapomniałam...
- W takim razie idź się ubierać, bo za 10 minut jadę z Vanessą do centrum.
- W-weźcie na mnie poczekajcie - powiedziałam wstając na równe nogi.
- Jasne. Pośpiesz się, bo nie chcę stać w korkach tak jak w tamtym roku - mruknął.
- Jak to ? - zaśmiałam się. - Centrum aż tak daleko nie jest.
- Pojechaliśmy na zakupy dzień przed wigilią, staliśmy w korku, a jak dojechaliśmy do sklepu to okazało się, że zapomnieliśmy pieniędzy, musieliśmy wracać i znów staliśmy w korku - wytłumaczył, a ja zaczęłam się śmiać.
- Najdłuższe godziny twojego życia, co Niall ? - śmiałam się odchodząc do schodów.
- Idź się lepiej ubierać. Czekamy 10 minut, jak nie przyjdziesz to jedziemy bez ciebie.
- Ej ! Jesteś okropny ! - odwróciłam się.
- Każda mi to mówi - mrugnął do mnie. - No idź, przecież poczekamy - zaśmiał się.
- Mam nadzieję... - zmroziłam go wzrokiem. Weszłam na schody i powędrowałam do swojej sypialni, a potem do garderoby. Poszperałam trochę w rzeczach i w końcu stwierdziłam, że ubiorę się tak, aby było mi dość wygodnie. Przebrałam się od razu w garderobie. Założyłam czarne rurki, ciemny podkoszulek i szarą, ciepłą bluzę. Zabrałam z pokoju torebkę, wcześniej sprawdzając czy mam w niej telefon i portfel i zeszłam na dół. Głupek. Tak mnie pospieszał, a sam siedzi teraz przed telewizorem i ogląda ten film.
- Blondyneczko... - powiedziałam, zakładając w przedpokoju buty.
- No co ?
- No chodź ! - krzyknęłam.
- Ciekawy film ! - odkrzyknął. Wróciłam do salonu i zmroziłam go wzrokiem.
- Idziesz ? Czy naprawdę chcesz stać w tych korkach ? - mówiłam ze zmrużonymi oczami, a on tylko westchnął i wyłączył telewizor, wstając.
- No przecież idę - mruknął. - Vanessa !!! - krzyknął, a ja myślałam, że mi bębenki w uszach pękną. Głośniej się nie da ?
- Przecież cały czas tu jestem - powiedziała wychodząc z kuchni. - Niall ! - krzyknęła mu do uch, a on się skrzywił. Zaśmiałam się i nałożyłam na siebie kurtkę wraz z szalikiem i czapką. - Tak Nialler, nas pospieszałeś, a sam nie masz nawet butów.
- Bo ja nie stroję się godzinę jak wy - mruknął zakładając obuwie.
- Halo ! Czy ja się według ciebie teraz wystroiłam ?! - krzyknęłam nie dowierzając temu co mówi. Spojrzał na mnie i przejechał wzrokiem.
- Ty we wszystkim ładnie wyglądasz - wzruszył ramionami, idąc do drzwi. - No chodźcie - westchnął. Wyszliśmy z domu kierując się do samochodu.
- Aaaa !!! - krzyknęłam, kiedy poślizgnęłam się na lodzie. Od razu zostałam złapana przez blondyna. - Dzięki.
- Trzeba było założyć jeszcze wyższe szpilki - parsknął śmiechem.
- A może lubię chodzić w szpilkach - droczyłam się z nim, wstając.
- Po prostu uważaj, okay ? - zaśmiał się, a ja pokiwałam głową.

 *//*//*

Ponad 6 godzin na zakupach. Nie no, my to jesteśmy świetni. Tylko, że zapakowaliśmy cały bagażnik i jeszcze w środku. I to właśnie ja siedzę z tyło, bo wraz z Niall'em stwierdziliśmy, że Vanessa jak jest im dalej od prezentów, tym jest bezpieczniej. Ona jak zwykle się naburmuszyła, ale wszyscy wiemy, że gdyby to ona siedziała obok zakupów to każdy by już wiedział co dostanie. A propo. Nie kupowałam prezentów dla wszystkich, którzy przyjadą, tylko dla tych których znam, czyli dla chłopaków, Vanessy, no i rodziny Louis'a. Mimo, że nie jesteśmy razem, stwierdziłam, że jednak miło będzie jeśli coś im dam. Dla matki nie kupowałam nic, bo zapewne i tak nic mi nie da, więc ja odwdzięczam jej się tym samym. Skoro ja jestem dla niej nikim, to ona dla mnie tak samo. A z prezentami był trudny wybór, ale się udało. Dla Vanessy mam jej ulubione perfumy i tak jak co roku zestaw bielizny. Se założy, to może w końcu kogo poderwie. A jak nie, to zeswatam ją z Niall'em i po problemie. Z kolei Horan'owi kupiłam sweter z motywem świątecznym, a do tego nową, już którąś gitarę, Liam'owi wykupiłam wakacje do Hiszpanii, żeby mógł sobie polecieć z Sophią, Harry'emu kolejny kapelusz i książkę kucharską, a Louis'owi, było najtrudniej, ale się udało - skórzaną kurtkę od projektanta. Natomiast dla jego sióstr trochę kosmetyków, ubrań, dla Johannah piękną bransoletkę, dla Dana książkę, a dla maluchów zabawki. Same moje zakupy to było jakieś 15-20 toreb, a co powiedzieć o reszcie ? Wjechaliśmy na posesję ośnieżoną śniegiem.
- Przydałoby się tu trochę odśnieżyć, nie sądzicie ? - spytałam z tylnego siedzenia.
- Chcesz to odśnieżaj. Jutro i tak na nowo napada, więc nie ma sensu - powiedział Niall parkując. 
- Dobra, ja nic nie mówiłam - odpowiedziałam wysiadając z samochodu.
- Chodźcie do domu, później to wszystko wypakuję, na razie jestem głodny.
- Zawsze jesteś głodny - wzruszyła ramionami Vanessa.
- Serio ? A ty byś nie była po 8 godzinach ? - spytał wyraźnie mówiąc ostatnie słowa.  Dziewczyna przewróciła oczami i weszliśmy do domu. Zdjęłam w wejściu buty i resztę i poszłam do kuchni, skąd dochodziły głosy chłopaków.
- No zostaw ! - Harry walnął Liam'a po rękach.
- Ała ! Ja chciałem tylko spróbować ! - pisnął Payno. - Co ci szkodzi ? 
- To ciasto jest na święta, a nie po to, żebyś ty je teraz zjadł - wycedził. 
- A co wy już szykujecie jedzenie na wigilię ? - spytałam zaskoczona.
- Kochana... - powiedział powoli loczek. - Do świąt jakbyś nie wiedziała, zostało już tylko kilka dni, tak ?
- No tak...
- A my mamy do wyżywienia blisko 40 osób ! - krzyknął zdenerwowany.
- Czego się drzesz ?!
- Bo sam muszę wszystko robić ! 
- Spokojnie. Jutro ci pomogę - powiedziałam, uspokajając go. Co on się tak przejmuje ?
- No ja mam nadzieję - odwrócił się i odszedł do blatu. Nerwowy jest coś ostatnio.
- A Louis to gdzie ? - spytał Niall wchodząc do kuchni. Czyli teraz temat zejdzie na niego ? No super...
- Pojechał... wiesz gdzie... - powiedział Liam patrząc na blondyna znacząco.
- Teraz ? - spytał, a szatyn przytaknął. - Czyli, że...
- Tak Niall ! Doskonale wiesz o co chodzi - oburzył się Liam, a ja zmarszczyłam brwi.
- Ja nie wiem o co chodzi - wtrąciłam się. - Ale wiem, że zapewne mi nie powiecie, prawda ? 
- Tak - odezwał się Harry, ozdabiając ciasto.
- Super. Dalej przede mną wszystko ukrywajcie i udawajmy, że jest w porządku ! - podrzuciłam zdenerwowana ręce do góry i wyszłam z kuchni. Nie to nie ! Zapewne pojechał do swojej nowej dziewczyny. Tylko, że tym idiotom tak trudno jest to powiedzieć. Jakby mnie to obchodziło co on robi.

*//*//*

Godzina. Tyle już siedzę w pokoju , a raczej w garderobie, ponieważ postanowiłam w końcu w niej posprzątać. Co nie jest takim łatwym zajęciem, bo mam okropnie dużo ciuchów. Czasem zastanawiam się, dlaczego ja je jeszcze kupuję. Może dlatego, że jestem zakupoholiczką ? Vanessa mnie tym zaraziła i nic na to nie poradzę. Z jednej strony to nawet fajne zajęcie, ale z drugiej, można wydać tyle pieniędzy, że w końcu zostaniesz z niczym. Nawet żadnymi pieniędzmi na czarną godzinę. Nie żebym ja tak robiła. Tylko stwierdzam jak postępują inni ludzie. Ja staram się oszczędzać pieniądze, mimo że czasem nie bardzo mi to wychodzi. No, ale co ? Człowiek uczy się na błędach, prawda ? No właśnie. Louis chyba wrócił. Jakiś czas temu słyszałam głosy na dole, więc pewnie tak jest. Dlaczego ja się nim przejmuję ? Jest dorosły, niech sobie robi co chce. Mimo, że nie chcę, to nie mogę przestać o nim myśleć. Nawet na tą pieprzoną chwilę ! Z perspektywy czasu zaczynam dostrzegać, że uzależniłam się od niego, tak jak od narkotyków, których swoją drogą na razie nie biorę. Potrzebuję go, żeby poczuć choć odrobinę szczęścia, ale wiem, że teraz do tego to już chyba nigdy nie dojdzie. Chcieć to ja sobie mogę. On ma teraz nowe życie, nową dziewczynę i to jej zapewne poświęca swój czas. A ja... tylko zawracam im wszystkim głowę, mieszkając u nich. Wiem, ze oni mi tego nie powiedzą, ale tak jest. Najchętniej pojechałabym na jakieś wakacje, ale oczywiście na to nie mam czasu. Tak jak na wszystko inne ! W styczniu podobno mamy promocję naszego albumu i to jeszcze aż do lutego. Potem znów ma coś być. I własnie w tym wszystkim nie ma miejsca dla mnie. Ja po prostu stosuję się do dawanych mi poleceń i tyle. I znów rok przeleci mi pewnie na koncertowaniu. Znów czeka mnie ta codzienna rutyna. Składałam ubrania aż do pomieszczenia wszedł Niall. Przeniosłam wzrok z bluzek na niego.
- O ! Tutaj jesteś - powiedział szybko oddychając.
- Co ci ? - zdziwiłam się.
- Nałóż jakąś ciepłą bluzę lub sweter, cokolwiek - powiedział pospieszająco.
- Ale po co ? - zmarszczyłam brwi.
- Po prostu nałóż. Musisz coś zobaczyć.
- Umm... okay - wstałam z podłogi i podeszłam do pufy, biorąc z niej grubą, polarową bluzę i nakładając ją na siebie.
- A teraz chodź ze mną - objął mnie ramieniem, gdy wyszliśmy z garderoby. Zostałam wyprowadzona na balkon. Pewnie ! W takie zimno !
- Niall ?! Czy ty zwariowałeś ?! Tu jest z 20 stopni na minusie ! - zaczęłam krzyczeć.
- Spójrz na dół - uśmiechnął się szeroko. Podeszłam do barierki i popatrzyłam w dół. Od razu wszystkie złe emocje mnie opuściły, a zastąpiły je te dobre. Na śnieżnobiałym śniegu, który idealnie komponował się z ciemną nocą, był ułożony z malutkich świeczek napis, który brzmiał: "PRZEPRASZAM KOCHAM CIĘ". Dookoła porozrzucane były płatki i pojedyncze róże.
- Niall ? Co to... - odwróciłam się do blondyna, ale zamiast niego zobaczyłam Louis'a, mającego w oczach świeczniki.
- Louis ? - szepnęłam, podchodząc do niego bliżej.
- Przepraszam - powiedział cicho, mając łzy w ochach. -  Kocham  tylko ciebie. Nie umiem żyć, kiedy nie ma cię obok. Jesteś wszystkim. Sprawiłaś, że moje życie nabrało więcej kolorów. I mimo, że były złe momenty, kłótnie... nigdy nie zamieniłbym tego na nic innego. Kocham cię Summer. Wybacz mi. Jeszcze raz cię błagam, przepraszam cię za wszystko co sprawiłem, że byłaś przeze mnie nieszczęśliwa, że cierpiałaś. Przepraszam... Jeśli chcesz, mogę nawet klęczeć przy tobie na tym mrozie, ale błagam cię... wybacz... - wyszeptał ostatnie słowa, kiedy mi po policzkach ciekły już łzy. Nie czekając na wiele, wpiłam się w jego usta. Objął mnie w tali, chcąc dodać mi odrobinę ciepła. Oderwał się ode mnie, gdy spostrzegł, że zaczyna mi już brakować powietrza.
- Wybaczam ci wszystko - pogłaskałam go po policzku. - Kocham cię. Tęskniłam za tobą... bardzo. Nie wiesz jak mi cię brakowało.
- Ja też za tobą tęskniłem - oparł swoje czoło o moje.
- Myślałam, że... znalazłeś już sobie nową dziewczynę - powiedziałam cicho.
- Zawsze byłaś tylko ty. Nikogo więcej nie kocham. Jesteś moją piosenkareczką - zaśmiał się uroczo. Spojrzał mi w oczy i znów pocałował. Obydwoje podczas tego pocałunku uśmiechaliśmy się, przekazując sobie całą miłość, jaką do siebie żywimy. Wziął mnie na ręce, wnosząc z powrotem do ciepłego domu i położył na łóżku, nie przestając całować. Zdjął swoją bluzę, tak samo jak moją i obie po chwili wylądowały daleko na podłodze. Oderwał się ode mnie, aby pozbyć się swojej bluzki. Z moją zrobił za chwilę to samo. Zaczął całować mnie po szyi i dekoldzie, robiąc malinki. Pragnęłam go jak nigdy wcześniej. Dawał mi przyjemność, której tak potrzebowałam. Tylko on umie sprawić, że poczuję się szczęśliwa, kochana i że jeszcze coś dla kogoś znaczę. Jeżeli tak ma wyglądać nasze pogodzenie, to ja jestem na tak. Nigdy jeszcze nie dostałam takiej niespodzianki, jaką on mi zrobił. Warto było czekać na swój ideał. Może trochę za długo, ale warto...
____________________
Kurcze. Muszę szczerze powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych rozdziałów. Powoli zbliżamy się do końca. Zostały chyba jeszcze 2 lub 3 tygodnie. Ale mam dla was niespodziankę tuż po dodaniu epilogu.
A z okazji świąt...
Przesyłam najserdeczniejsze życzenia:
obfitości łask Bożych, zdrowia, radości,
wytrwałości w codziennym zmaganiu się
z przeciwieństwami, poczucia siły, pokoju
i nieustającej wiary i nadziei.


WESOŁYCH ŚWIĄT ! (:


/Perriele rebel

3 komentarze: