MSC Music Player

sobota, 25 marca 2017

Rozdział 24

"Kiedy znika zaufanie - kończy się związek." - HARRY STYLES
 "Pamiętasz ? Mieliśmy przetrwać wszystko..."

~Summer~

Minęło ponad 2 tygodnie od zdarzenia z Vanessą. Od tego czasu trochę się zmieniło. Mamy tylko kilku ochroniarzy, tak jak to było na początku. Jak dotąd stalker nie dał o sobie znać. Może dlatego, że policja go złapała, więc to utwierdza nas w przekonaniu, że działa w pojedynkę. Nie wiemy kto to jest, ani na ile został zatrzymany. Tylko to, że sprawą zajmuje się policja, a my jako osoby, które zna większość świata, mamy całkowity zakaz mieszania się w to. Powiedzieli, że jesteśmy bezpieczni, więc nie mamy powodu, żeby pytać o dochodzenie. Nie to nie. Bardzo proszę. Ja chcę tylko wiedzieć, że jestem w 100 % bezpieczna. Powiedzieli tak, to ja się niczym na razie nie przejmuję. W sumie to nawet nie mam jak. Zawalili nas pracą jak jakieś roboty. Dopiero od wczoraj mamy wolne. Przez te 2 tygodnie mieliśmy około 10 koncertów, sesję, wizyty w radiu i chyba ze 20, jak nie więcej wywiadów. Znów wróciłam na chwilę do życia w świetle reflektorów. Tak naprawdę to potrzebuję odpoczynku. Nie wiecie jak to jest zostać gwiazdą w wieku 16 lat na taką skalę światową. Tym bardziej, jeśli twoi rodzice nie żyją, brat zaginął, a ze strony matki zastępczej nie ma ani odrobiny wsparcia. Ale jakoś trzeba żyć i ja próbuję. Przedwczoraj były urodziny Niall'a. Była ogromna impreza. Ja sama miałam kaca przez połowę wczorajszego dnia, więc możemy uznać te urodziny za bardzo udane. Oczywiście według mnie, bo samą ocenę już zostawiam Niall'owi, ale i tak chyba mu się podobało. Tym bardziej, że Harry pojechał z Louis'em do sklepu po 6 skrzynek z alkoholem, więc wiadomo jak to się skończyło. Natomiast dziś postanowili, że urządzą sobie męski wieczór, z racji tego, że "dawno" nigdzie nie wychodzili, więc poszli do jakiegoś klubu. Wspomnijmy o tym, że to było z jakieś 5 godzin temu. Wygląda na to, że impreza im się na maksa rozkręciła. Co do mnie i Vanessy to postanowiłyśmy  też sobie zrobić podobny wieczór, tylko bez alkoholu. Pizza, cola i dobry film w zupełności nam wystarczą. W tej sprawie nie jesteśmy jakoś bardzo wybredne. Najważniejsze jest dobre towarzystwo. No i jakaś przekąska.
- Jak ci się układa z Louis'em ? - spytała blondynka nadgryzając kawałek pizzy.
- A nie widzisz ? Jest świetnie - zaśmiałam się. - To nie jest to samo co z Lucas'em. On chciał być ze mną tylko dla kasy, sławy i zabawy. Właśnie teraz czuję jak to jest mieć  naprawdę przy sobie osobę, którą się kocha. I wiesz co ? Ty też powinnaś w końcu sobie kogoś znaleźć. Zobacz, Niall jest sam, może coś by z tego wyszło, hm ? - popatrzyłam na nią znacząco, a po chwili oberwałam w głowę pustą butelką.
- Zwariowałaś ? I skąd wiesz, że nikogo nie mam, co ?
- Proszę cię... Znam cię jak mało kto. Poza tym siedzisz cały czas w domu. Powinnaś w końcu gdzieś wyjść i się rozerwać.
- 2 tygodnie temu byłam w klubie, obie  doskonale wiemy jak to się skończyło. To w zupełności mi wystarczy - powiedziała kręcąc głową.
- A, przepraszam... Nie o to mi chodziło, przecież wiesz - próbowałam się bronić.
- Wiem - westchnęła. - Nie mówmy już o tym.
- Jasne - wzięłam do ręki szklankę i wypiłam ją duszkiem do dna. - O, słyszysz ? Zabawa się skończyła, wrócili - powiedziałam, kiedy usłyszałam śmiechy całej gromady. Wstałam i ruszyłam na korytarz.
- Widzę, że państwo wrócili - powiedziałam, gdy ich zobaczyłam.
- Ta, w-wróciliśmyyy - powiedział Niall plącząc się. - Sz-szkoda, że cię... nie było... H-Harry tańczyłł striptiz... - powiedział i zaraz zaczął czkać, a Louis się śmiać.
- Weź ode mnie zabierz chociaż Louis'a. Dwójki tych pijaków nie utrzymam - powiedział Liam, który był jako jedyny dość trzeźwy. Podeszłam do nich i wzięłam Louis'a pod ramię. Boże, jak wali od nich alkoholem.
- A gdzie Harry ? - spytałam utrzymując szatyna.
- Śpi w samochodzie. Muszę zaraz jakoś go tu przywlec - jęknął z niezadowolenia.
- A-Ale bym się napił... wina - czkał dalej Horan.
- Zamknij się. Ty już swoje wypiłeś. Idziemy - Liam pociągnął go do schodów. Popatrzyłam na Louis'a.
- W-witaj piękna - powiedział huhając mi w twarz. Jezu, jak oni się upili.
- Ta, cześć księciu z bajki. Idziemy do łóżka - powiedziałam, poprawiając go przy sobie.
- Ooo !! Było tak od razu !! - krzyknął czkając.
- Ja pierdole... - mruknęłam pod nosem. Czy ich nie można wypuścić normalnie na imprezę ? Chyba nie. - Ty idziesz spać. Sam - powiedziałam, wyraźnie wszystko mówiąc.
- Dlaczego ? - spytał jak małe dziecko.
- A dlatego, że śmierdzisz wódką i ja nie zamierzam z tobą spać - powiedziałam prowadząc go do schodów. Trochę się kiwał, ale jakoś szliśmy. Zaprowadziłam go do samego łóżka, na które od razu się przewrócił. Nie było łatwo. Chyba najgorzej było na schodach, bo prawie wybił sobie zęby. Ale żyje ! To chyba najważniejsze. Zdjęłam mu z nóg buty i rzuciłam pod ścianę. Potem jakoś go ułożyłam i zdjęłam bluzę, którą miał na sobie. Jedna rzecz przykuła mój wzrok. A mianowicie czerwony ślad na jego szyi. Dotknęłam go palcem. To niemożliwe... Malinka. Jak on mógł ?!
- Co to ma być ?! - krzyknęłam ze złością.
- Nie krzycz... Głowa mnie boli - powiedział z zamkniętymi oczami. Zaraz może go co innego zaboleć !
- Gówno mnie to obchodzi. Skąd masz malinki na szyi ?!
- Ja... nic nie zrobiłem - powiedział jąkając się.
- Pewnie, to mi to wyjaśnij. Sam ich sobie  raczej nie zrobiłeś.
- Nie wiem... skąd się to wzięło...
- O, popatrz ! Bo ja też nie.
- Kocham cię... zostań... - powiedział wyciągając w moją stronę rękę.
- Spierdalaj - mruknęłam i wyszłam z jego pokoju, trzaskając drzwiami. Jeszcze nie jestem taka głupia. Mnie nie da się omamić. Myślałam, że chociaż on jest względem mnie szczery. Trudno, myliłam się. I wcale nie usprawiedliwia go to, że jest pijany. Mógł czasem pomyśleć o mnie.


*//*//*

Kolejny dzień. Albo popieprzony jak większość, albo wyjątkowo normalny. Jedno albo drugie. Nie mam ochoty w ogóle ruszać się z łóżka. Ale skoro ci idioci się upili to ja będę musiała wszystko dziś robić. Ewentualnie wraz z Vanessą. Okay, która może być godzina ? Sięgnęłam na półkę po mojego iPhona, od razu sprawdzając godzinę. 11:58. Jeżeli ja wstałam tak późno, to oni na stówę jeszcze śpią. Inaczej to by nie byli oni. Dlatego ja muszę wstać. Ktoś musi zrobić im śniadanie. A jedyny, który uwielbia to robić dopiero trzeźwieje. Normalnie zostałam stworzona do robienia śniadań. W sumie jak spojrzeć na to inaczej... Nieważne. Odkryłam kołdrę i stanęłam na równe nogi, przeciągając się. Dobra, muszę się ogarnąć. Ruszyłam do garderoby w celu wybrania ciuchów. W końcu po długich poszukiwaniach, spowodowanych tym, że nie bardzo kontaktowałam, wybrałam czarne rurki z dziurami na kolanach, do tego szarą bluzkę z rękawem 3/4 i czarne adidasy. Wzięłam wszystko ze sobą i poszłam z tym do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, zrobiłam kucyk i delikatny makijaż. Wyszłam z łazienki, zabrałam telefon i zeszłam na dół. W kuchni spotkałam zaspanego Niall'a, albo bardziej na kacu. 
- Hej blondynku - przywitałam się, wchodząc do kuchni.
- Cześć - powiedział, mając głowę na blacie. Za dobrze to on nie wygląda.
- Kac morderca ? - spytałam, biorąc z szafki nade mną szklankę.
- Żebyś wiedziała - wymamrotał pod nosem.
- No nie dziw się. Upiliście się tak, że Liam musiał was prowadzić - powiedziałam nalewając do szklanki wodę.
- Nieee... Żartujesz ? - jęknął załamany.
- Sorry, ale nie - wzięłam wodę i tabletki i położyłam je na stole przed Niall'em.
- Oooo... dzięki, jesteś wielka - ożywił się biorąc pastylki.
- Do usług - odwróciłam się z powrotem i podeszłam do lodówki, którą otworzyłam. - Co zrobić na śniadanie ? - spytałam rozglądając się po lodówce.
- Wszystko jedno. Byle, żeby było.
- Potrafisz utrudnić życie człowieku.
- No sorry... Zrób zwykłe kanapki i po sprawie - wymamrotał.
- Taa... Dobra, jak chcesz - westchnęłam. Wzięłam wędlinę, ser, warzywa i położyłam to wszystko na blacie, wcześniej biorąc jeszcze chleb. Szybko zrobiłam kilka kanapek dla naszej dwójki i biorąc talerz do ręki usiadłam obok blondyna. Postawiłam talerz między nami i wtedy zobaczyłam coś na jego dłoni.
- To znamię ? - spytałam, wskazując palcem.
- Tak, a co ? - powiedział biorąc jedną z kanapek.
- To dziwne, ale... ja mam dokładnie takie samo i w tym samym miejscu - zmarszczyłam brwi, a Niall niespodziewanie zaczął się dławić. - Hej ! Wszystko w porządku ? - spytałam zaniepokojona.
- Tak, tak - powiedział upijając wodę ze szklanki.- Możesz pokazać to znamię ? 
- Pewnie - podałam mu dłoń, a on dobrze się jej przyjrzał. - I co ? Mówiłam ci.
- To pewnie zwykły zbieg okoliczności - zmieszał się, puszczając moją rękę.
- Ale...
- Summer, to nic takiego. Zwykłe znamię, większość ludzi je ma - wstał i odłożył szklankę do zlewu. - Idę na taras, muszę zapalić.
- A odkąd ty palisz? - zdziwiłam się.
- Od kiedy przyjechałaś... - powiedział cicho, ale ja zdołałam to usłyszeć.
- Co ? 
- Od niedawna - powiedział wychodząc z kuchni. Okay, coś mi tu nie gra. Niall coś przede mną ukrywa. Ja to wiem.

*//*//*

Siedzę w tym pokoju i próbuję dokończyć piosenkę, ale za nic mi nie wychodzi. Tylko siedzieć i czekać na cud. To jedyna piosenka, którą piszę już chyba z miesiąc, jak nie dłużej. Wprawdzie nikt mi nie każe jej pisać, ale ja naprawdę chcę już ją skończyć, a nie męczyć się nad nią kolejny miesiąc. To, że nie mam na nią żadnych pomysłów jeszcze bardziej mnie dobija. Jak uda mi się ją dokończyć to chyba sama sobie wypiszę dyplom. O, przyszła mi wiadomość. Tylko pytanie, gdzie jest mój telefon ? Podniosłam laptopa, ale go nie znalazłam, więc wstałam i ogarnęłam wzrokiem łóżko. Poszperałam między stosem kartek i właśnie między nimi go odnalazłam. Odblokowałam telefon i weszłam w nową wiadomość. Myślałam, że zaraz wybuchnę. Zobaczyłam zdjęcie Louis'a, całującego się z tą rudą wywłoką Alissą ! Nie do wiary. Zdradził mnie... Pod zdjęciem był podpis:"I jak ? Prawda boli, nie ?"
Popatrzyłam na nadawcę. Numer strzeżony. Świetnie ! Zaraz komuś przypieprzę ! Trzymajcie mnie ! Wybiegłam ze swojej sypialni i zbiegłam pędem po schodach. Salon ? Nie. Wpadłam do kuchni, gdzie był ON, w towarzystwie Harry'ego.
- Jak mogłeś ?! Zaufałam ci ! - wybuchłam.
- O co ci chodzi ? - zmarszczył brwi.
- O to, że całowałeś się z tą rudą pokraką ! Myślałeś, że się nie dowiem ?! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
- Z nikim się nie całowałem ! - teraz to on podniósł głos.
- Tak ?! To jak wyjaśnisz mi to ?! - pokazałam mu zdjęcie z telefonu.
- Przysięgam ci, że cię nie zdradziłem !
- Przestań chociaż raz kłamać ! Zaufałam ci, bo myślałam, że jesteś inny ! Myślałam, że naprawdę mnie kochasz ! Myślałam, że mogę ci ufać ! - zaczęłam płakać.
- Bo tak jest !
- Nie, Louis. Nie jest tak - wyszeptałam.
- Daj mi to wytłumaczyć...
- Tu nie ma nic do wyjaśniania ! Wiem co widziałam ! - dławiłam się łzami. - Nie omamisz mnie drugi raz ! Teraz widzę, że to wszystko było ustawką ! To Modest chciał, żebym z tobą była, a nie ty !
- Summer...
- Chciałam chociaż raz poczuć się szczęśliwa ! Myślałam, że naprawdę mnie kochasz. Teraz już zaczynam widzieć, że to wszystko co mówiłeś i robiłeś było kłamstwem. Po co przedstawiałeś mnie swojej rodzinie ?! Po co udawałeś, że cierpisz po  stracie dziecka ?!
- Nie udawałem ! Nigdy cię nie okłamałem ! Wszystko co robiłem, robiłem z miłości ! Z miłości do ciebie !
- Kocham cię całym sercem, ale teraz widzę, że niepotrzebnie...
- Co ty mówisz ? - spytał szepcząc.
- Nie potrafię ci już ufać. Z nami koniec - powiedziałam ze łzami. Wybiegłam z kuchni i pobiegłam do sypialni. W pośpiechu zaczęłam pakować rzeczy do walizki. Nie mogę zostać w tym domu, ani chwili dłużej. Przykro mi, że muszę zostawić tu Vanessę, ale tak będzie lepiej. Dla mnie... Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer.
- Dzień dobry, chciałam zamówić taksówkę na West Street 327, jak najszybciej - powiedziałam trzęsącym się głosem.
- Dobrze, za 5 minut powinna być na miejscu.
- Dziękuję, do widzenia - rozłączyłam się i kontynuowałam pakowanie się. Wrzucałam wszelkiego rodzaju ubrania oraz najpotrzebniejsze rzeczy. Im szybciej stąd wyjadę, tym będzie lepiej. Po chwili moja walizka była cała zapakowana. Schowałam telefon, wzięłam w jedną rękę laptopa, a w drugą chwyciłam rączkę od walizki. Jak najszybciej wyszłam z pokoju na dół.
- Summer ! Błagam cię ! - usłyszałam rozpaczliwy głos Louis'a. - Przepraszam cię !!
- Summer ? C-co ty robisz ? Wyprowadzasz się ? - spytała Vanessa.
- Nie zostanę  tu ani minuty dłużej - powiedziałam kierując się do wyjścia.
- Summer !! Daj mi ostatnią szansę !! Nie zdradziłem cię !! Kocham cię !! - wciąż słyszałam głos Louis'a. Po moich policzkach zaczynał spływać już potok łez. Zawsze tak jest.
- Nie mogę ci wybaczyć ! Nie po tym co zrobiłeś ! I wiesz co ? Ja cię wciąż kocham, ale z twojej strony nie widziałam ostatnio żadnego dowodu miłości...
- Błagam cię... - zaczął płakać.
- Nie Louis - pokręciłam przecząco głową. - To koniec... - wyszłam z domu i szybko wsiadłam do taksówki. Spieprzyłam sobie życie.
____________________
Zawalona nauką, wita i żegna wszystkich.
/Perriele rebel

sobota, 18 marca 2017

Rozdział 23

"Mój przewodnik po życiu, moja mapa do bycia kimś, mój wzór, autorytet i moja deska ratunku. To on nauczył mnie być radosnym człowiekiem. To on daje wsparcie i to on jest kiedy nie ma nikogo".

~Summer~

Jesteśmy już tydzień u rodziny Louis'a. Jutro dziewczyny zaczynają już szkołę, więc dzisiaj jedziemy. Naprawdę fajnie się bawiłam. Nie licząc tego, że ta ruda małpa, Alissa przychodziła jeszcze z 3 razy. Zazdrosna jest i tyle, że mi się powiodło w miłości, a jej nie. No innego wyjaśnienia nie ma. Poza tym kto by chciał taki plastik ? I to jeszcze rudy ? Sylikonowe cycki i nie powiem co jeszcze. Na jej widok to aż mi się rzygać chce. Na samo wspomnienie o niej w sumie też. Właściwie to dlaczego ja myślę o tej dziewczynie ? Ze mną to już jest coś nie tak. Właśnie pakuję z Louis'em ostatnie rzeczy. Nieźle nam idzie. Już prawie skończyliśmy. Chociaż w sumie dziwne, że tak szybko, bo na początku tak nie było. A nie było tak, bo ja się wkurzyłam na Louis'a, że tego nie pakuje tylko się leni, a ja muszę robić wszystko za niego, więc wyrzuciłam całą zawartość walizek na środek pokoju. Dlatego on nie miał wyboru i musiał mi pomóc. Cierpi wielce. Bo to takie okropne zajęcie pakować się do domu... Aż normalnie zaraz mu coś powiem. Patrzy się na mnie tym swoim wzrokiem, że już nie wiem czy mnie nim morduje czy pokazuje jak bardzo nie chce mu się sprzątać. Obstawiam, że to i to, albo w ogóle co innego.
- Dalej będziesz się tak na mnie patrzył ? - rzuciłam w jego stronę, podchodząc do walizek.
- Przeszkadza ci to ? - spytał idąc w stronę łóżka. Ale coś mu to nie wyszło, bo wywalił się na jednej z walizek. - Cholera.
- Ha ! To za to, że dusisz mnie wzrokiem - krzyknęłam mu nad uchem i poszłam do łazienki, aby zabrać resztę rzeczy. Wzięłam wszystko z półki i wrzuciłam do kosmetyczki. Odwróciłam się, aby wziąć jeszcze nasze szczoteczki do zębów, ale wpadłam na Pana Nic Mi Się Nie Chce Louis.
- Zejdź - szepnęłam, przeciągając "e".
- To za to, że kazałaś mi sprzątać.
- Co... - nie dokończyłam, bo Louis wpił się zachłannie w moje usta, pozbawiając mnie tym samym wszelkiego dostępu do powietrza.
Odłożyłam po omacku to co trzymałam w rękach na szafkę za mną. Oddawałam każdy jego pocałunek, pragnąc więcej. Czułam jak jego ręce błądzą pod moją bluzką. W momencie usadził mnie na umywalce, nie przestając napierać swoimi ustami na moje. Szybko pozbył się górnej części mojego stroju, pokazując, że myśli o tym samym.
- Mieliśmy wracać do domu - wysapałam między pocałunkami. - Zmieniasz zdanie ?
- Jeszcze... zdążymy. Dzień się dopiero zaczął... tak jak nasza zabawa - wymruczał, robiąc mi malinki na szyi.

*//*//*

Jeszcze przed 17:00 zdążyliśmy wyjechać od rodziny Lou. Sprawa z łazienki skończyła się w łóżku. Tak jak mogłam się spodziewać. Wszystko to sprawiło, że spóźniliśmy się na obiad.
- Po co tu przyjechaliśmy ? - spytałam, gdy zatrzymaliśmy się pod galerią handlową w jakimś nieznanym mi mieście.
- Liam miał kilka dni temu urodziny, a ja nie mam dla niego prezentu - wzruszył ramionami, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Miał urodziny ? - zdziwiłam się.
- Nie wiedziałaś ? - popatrzył na mnie. - No dobra, czyli przyjmijmy, że nie.
- Ale to co, była jakaś impreza ?
- Nie, Liam raczej nie lubi takich rzeczy. A tak przy okazji, bo pewnie też nie wiesz. Za 2 tygodnie Niall również ma urodziny.
- Serio ? Oni się zmówili czy jak ?
- Nie wiem, musisz ich zapytać - zaśmiał się. - Chodź, idziemy mu czegoś poszukać - powiedział wysiadając z auta. Zrobiłam tak samo jak on i po chwili również byłam na zewnątrz.
- Możemy kupić mu wspólny prezent. Będzie łatwiej - powiedział zamykając samochód.
- Zgadzam się z tobą - wskazałam na niego palcem.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie mam żadnego pomysłu co on by chciał.
- Mówisz do mnie, a ja go nie znam tyle lat co ty - popatrzyłam na niego znacząco.
- Przesadzasz. Jesteś kobietą, znasz się na takich rzeczach w porównaniu do mnie.
- Nie, nie znam się - trzymałam przy swoim.
- Tak, znasz, dlatego idziesz ze mną coś mu kupić. Chodź - objął mnie ramieniem, wchodząc do Galerii.
- Ale kupisz mi gorącą czekoladę.
- Ależ oczywiście. W lato - zaśmiał się, nabijając się ze mnie. - Co ty, bawisz się w Lux ? Ugotujesz mi się i co ja z tobą zrobię ?
- To lody, pasuje ?
- Mi tak, ale tobie nie wiem...
- Ugh ! Po prostu chodź - pociągnęłam go za rękę do jednego ze sklepów.

*//*//*

~Louis~

Łazimy po tym cholernym sklepie już dobre 2 godziny, a i tak nic mu nie kupiliśmy. Nawet te ekspedientki nie umieją nic  człowiekowi doradzić, kiedy właśnie czegoś potrzebuje. Gadały o jakiś krawatach, muszkach i licho wie o czym jeszcze. Jakaś babcia powiedziała, żebyśmy kupili zioła, ale to chyba bardziej chodziło o nas, a dokładniej o mnie, bo kiedy zobaczyła, że mam tatuaże zaczęła mnie wyklinać. W końcu oberwałem jej torebką w łeb, a do sklepu dostałem zakaz wstępu. A ja nawet nic nie zrobiłem Nie zdążyłem się dobrze rozejrzeć, a już mnie stamtąd wyrzucono. W innym proponowali nam wyprawkę dla dziecka, kiedy my nawet go nie mamy, a Summer nie jest w ciąży.
- A może kupimy mu sukienkę ? - powiedziała dziewczyna, a ja się zatrzymałem, nie wierząc w to co mówi.
- Summer...
- No co ? Ładnie by mu było. Taka różowa, z falbankami i koronkami. Co ty na to ?
- Że za dużo czasu spędziłaś z moimi siostrami.
- Ej ! To nie jest prawda.
- Tak, jest. Chcesz to mogę kupić ci sukienkę, ale teraz chodźmy na te lody, muszę pomyśleć - wziąłem ją za rękę i ruszyliśmy do kawiarenki, gdzie było dziwnie mało osób.
- Jakie chcesz ? - spytałem, gdy stanęliśmy przy ladzie.
- Emm... sorbet z pomarańczy.
- Okay. Poproszę raz sorbet z pomarańczy i raz sorbet z mango - zwróciłem się do kobiety za ladą.
- Oczywiście, już podaję - odeszła, by nałożyć nam lody, a Summer znów zaczęła swoją mowę o idealnym prezencie.
- Dlaczego nie możemy kupić mu sukienki ? Dorzucilibyśmy jeszcze szpilki i pończochy.
- Summer... nie rób ludziom wstydu...
- Ja nic ci nie robię - oburzyła się.
- Patrz, Pani niesie twoje lody, więc weź je łaskawie, a mi daj pomyśleć, okey ? 
- Tak łatwo mnie nie przekupisz. I tak będę gadać - powiedziała biorąc swoje lody.
- To będzie 9.40 $ - odezwała się ekspedientka, a ja wyjąłem portfel i podałem jej należną sumę.
- Dziękuję - powiedziałem odchodząc. Usiedliśmy przy stoliku, a ja zacząłem myśleć. Zwykły prezent, a nie wiem co mu kupić. Niby znam go te 5 lat, a... no dobra 6, albo nawet i 7... Nieważne. I tak nie wiem co mu kupić. Dobra, teraz się powtarzam. Perfum mu nie kupię, bo to raczej kobieta powinna mu dać. O tej sukience to ja nawet nie chcę myśleć, a o ziołach to tym bardziej. Kota mu kupię to będzie mieć przyjaciela na całe życie. Albo pół... Zależy ile pożyje. Może lepiej wybiorę co innego. Nim się obejrzałam, deser Summer był cały zjedzony, mój tak samo.
- I co wymyśliłeś mądralo ? - popatrzyła na mnie poważnie.
- Że... kupujemy mu zegarek.
- To się wysiliłeś... - zakpiła.
- Wiem o czym myślisz i nie, nie bierzemy tej sukienki - popatrzyłem na nią.
- Nic o niej nie mówiłam - podniosła ręce w geście obronnym.
- Ale pomyślałaś. Idziemy do jubilera, ty wybierasz.
- Cóż za zaszczyt - wstała z miejsca, biorąc swoją torebkę. Przeszliśmy kilkanaście metrów i znaleźliśmy się u jubilera. A potem to już tylko Summer dokonywała wyboru.

*//*//*

Tak jak chcieliśmy, kupiliśmy ten prezent i już prawie jesteśmy w domu. Dosłownie jeszcze kilka dzielnic. Nie powiem, trochę długo nam zeszło, bo jest już ciemno i nie bardzo coś widać.
- A tak w ogóle, to po co kupowałeś wino ? - spytała, przypominając sobie o tym. - Całą skrzynkę... - zmarszczyła czoło.
- Żeby zrobić zapas, bo wszystko wypiliśmy. No bardziej ty.
- Jak ja ?! Dwa czy trzy razy się napiłam.
- Tak, po kilka butelek i to wystarczyło. Nie ma już nic. Nawet tego białego.
- Dlatego, że... no bo... Trzeba było zamknąć barek, a nie mnie obwiniać !
- Ale ja tylko mówię. Przecież nie krzyczę na ciebie - próbowałem się bronić.
- Widzę - prychnęła i odwróciła ode mnie głowę. - Louis ? - powiedziała zaniepokojona. Jej coś odbiło, znów ma te humorki. Chyba, że będzie mieć okres, to inna sprawa.
- Co znowu ? - westchnąłem.
- Zwolnij ! Na poboczu ktoś jest ! - krzyknęła, a mnie wmurowało. Znów to samo ! Niech ktoś powie, że to tylko cholerny żart. Zwolniłem i zatrzymałem się, światła oświecały leżącą osobę. Wysiedliśmy czym prędzej z auta i podbiegliśmy do postaci.
- Boże Przenajświętszy ! Vanessa ! - krzyknęła dziewczyna, gdy oboje dostrzegliśmy kto to jest. Blondynka leżała na ziemi cała zapłakana i poobijana. Ubrania miała porozrywane i brudne.
- Summer ? - załkała przestraszona i roztrzęsiona, upewniając się.
- Tak, to ja. Wszystko już dobrze, nie bój się. To tylko ja i Louis - mówiła uspokajając ją.
- Dasz radę wstać? - spytałem, a ona pokiwała przecząco głową.
- Spokojnie, pomogę ci - wziąłem ją delikatnie na ręce i aby jej nie uszkodzić, zaniosłem do auta. Posadziłem na siedzeniu z tyłu i zapiąłem. Wstałem, by zamknąć drzwi, ale zatrzymała mnie Summer.
- Muszę z nią porozmawiać, dowiedzieć co się stało - szepnęła, a ja przytaknąłem.
- Poczekam, nie śpiesz się - powiedziałem i odszedłem kilka kroków. Cholera. Głód nikotynowy zżera mnie od środka. Muszę zapalić. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i wyjąłem jednego, zapalając  zapalniczką. Nie wiem co się stało Vanessie, ale nie uwierzę, jeśli powie, że po prostu się przewróciła. Coś jest na rzeczy i to na pewno ma związek z tym, że podcięto nam hamulce, a nasza ochrona nie żyje. Tylko, że jeszcze nie wiem kto to może być. Nikogo nawet nie podejrzewam, bo przy naszej pracy może to być dosłownie każdy. Może to być nawet osoba, którą doskonale znam. Kurde, chyba jesień naprawdę idzie. Zimno jak  w jakiejś chłodni. Nie wiem jak blondynka wytrzymała, leżąc tak ubrana na betonie. Po chwili przyszła Summer.
- Co się jej stało ? - spytałem zaciągając się dymem.
- Była w klubie na imprezie, chyba ktoś dodał jej coś do drinka i... prawdopodobnie ją zgwałcił - powiedziała nieobecna.
- Nie było z nią ochroniarza ?
- Był, ale ogłuszyli go, a ją wyprowadzili z klubu. Więcej nie pamięta.
- Trzeba iść z tym na policję.
- Louis, nie mamy pewności co się stało.
- Jest cała poobijana, płakała. Ty nie widziałaś tego ? Trzeba coś zrobić.
- Louis ! Ona nie jest świadoma co dokładnie się stało ! - zaczęła płakać.
- Ale policja może odkryć prawdę - powiedziałem gasząc papierosa. - Nie widzisz tego, że ktoś chce nas zniszczyć ? Krzywdzą osoby, które znamy. Najpierw ochrona, teraz Vanessa. Nie wiemy kto będzie następny. A co jeśli ty ? - popatrzyłem na nią załzawionymi oczami. - Nie chcę cię stracić - szepnąłem czując jak po mojej twarzy spływają łzy. - Jesteś wszystkim.
- Poczekajmy kilka dni - przytuliła mnie.
- Dobrze, kilka dni i pójdziemy zgłosić to na policje, tak ?
- Tak, wracajmy - łkała. Wziąłem ją za rękę i poszliśmy do samochodu.

*//*//*

Summer całą noc siedziała z Vanessą. Na początku normalnie rozmawiały, ale kiedy przyszedłem nad ranem sprawdzić co się dzieje to już spały, więc na razie wszystko jest w porządku. Zegarek dla Liam'a daliśmy. Nieźle się ucieszył, ale też nie obyło się bez tej gadaniny, że nie trzeba było i tak dalej, że liczy się, że pamiętaliśmy. Ja tam wiem swoje i lubię dawać innym prezenty, nawet te najdrobniejsze, mimo że czasem może to być trudne. Lubię patrzeć na uśmiech osoby, której coś daję. Wtedy wiem, że się podoba, a ja sam cieszę się, że mogłem zrobić coś dla  innych. A nie siedzieć na tej mojej dupie przed telewizorem. W sumie to ja już dawno telewizji nie oglądałem. Nie wiem nawet co się na świecie dzieje. Chociaż może jednak dobrze robię, bo znów usłyszałbym o sobie jakieś plotki. Niedługo powinien być obiad. Harry oczywiście gotuje, a Niall od razu zżera to co on zrobi. Czyli tak naprawdę nie wie kiedy będziemy jeść. Siedzę na tej tej altance i myślę nad sprawą ze stalkowaniem nas. Najpierw podcięli nam hamulce, zabili prawię całą naszą ochronę, a teraz prawdopodobnie Vanessa została zgwałcona. To na pewno jest ta sama osoba. Tylko, że my musimy się jeszcze dowiedzieć kto to. Po niecałych 5 minutach poczułem jak ktoś przytula mnie od tyłu jak małpka. Łatwo się przekonać, że to nie kto inny jak Summer.
- Hej mała - odwróciłem do niej głowę i pocałowałem.
- Hej - przywitała się po oderwaniu i usiadła obok, kładąc głowę na moje ramię.
- W końcu wstałaś, myślałem, że będziesz spać cały dzień.
- Vanessa wymiotowała - powiedziała słabo.
- Ale to nie możliwe, żeby po tym była w ciąży, nie ? - spytałem zaniepokojony.
- Raczej nie, objawy aż tak szybko się nie pojawiają. Myślę raczej, że to po tym co mogła wczoraj wypić, albo po prostu nerwy  - powiedziała cicho.
- A jak się ona czuje ?
- Tak sobie. Boi się, że jak znowu wyjdzie to to się powtórzy. Sam widziałeś jak wyglądała.
- Widziałem - westchnąłem. - Znaleźli tego ochroniarza, którego ogłuszyli. Jest w szpitalu na obserwacji. Policja go przesłuchuje. Co znaczy, że niedługo i tu przyjdą...
- Zdaję sobie z tego sprawę - powiedziała zdejmując głowę z mojego ramienia. - Louis ? 
- Tak ? - odkręciłem się w jej stronę.
- Odkąd jesteśmy razem minie niedługo 3 miesiące, i ... Chciałam, żebyś wiedział, że te miesiące... były najlepszymi w moim życiu.
- Cieszy mnie to - uśmiechnąłem się szeroko.
- Może głupio to zabrzmi... - przełknęła zdenerwowana ślinę. - Pomożesz mi odnaleźć mojego brata ? 
- Ale... - nie wiedziałem co powiedzieć. Teraz to mnie zatkało.- Summer, to nie jest łatwe. Tylko profesjonaliści to potrafią...
- Po prostu... chcę, żebyś pomógł mi wspierając mnie... Tęsknię za moim bratem...
- Zawsze będę cię wspierał. Nawet jak przy tobie nie będę. W końcu go odnajdziesz. Zobaczysz - przytuliłem ją i nie puszczałem. Musze powiedzieć o tym Niall'owi. Ona naprawdę tęskni...
____________________
Za dużo wzięłam sobie na głowę. Szkoła, blog, lektura, prezentacja z informatyki, malowanie, projekt gimnazjalny, który wczoraj na szczęście zaliczyłam, ale się udało. Ledwo wiążę początek z końcem, ale nie jest tak źle i powoli wychodzę na prostą. Módlcie się, żebym w tydzień przeczytała lekturę i o nic więcej Was nie proszę. No może ewentualnie mogło by się jednak pojawić troszeczkę więcej komentarzy. Jeżeli znów będę miała tyle nauki przez cały tydzień to być może, że nie wyrobię się z dodaniem kolejnego, ale postaram się zrobić co w mojej mocy. Miłego weekendu (: 

/Perriele rebel

sobota, 11 marca 2017

Rozdział 22

"Wojna ze mną ?! Gratuluję odwagi... Współczuję głupoty."

~Summer~

Otworzyłam oczy, które po chwili z powrotem zamknęłam, przez oślepiające mnie jasne światło. Podjęłam drugą próbę ich otworzenia i tym razem się udało. Zobaczyłam nad sobą mężczyznę w białym kitlu.
- Jak się Pani czuje ? - spytał patrząc na mnie.
- Trochę boli mnie głowa... Co się stało ? Gdzie ja w ogóle jestem ? - zadawałam kolejno pytania.
- Spokojnie - zareagował, kiedy próbowałam wstać i mi na to nie pozwolił. - Miała Pani lekki wstrząs mózgu i jest teraz w szpitalu.
- Gdzie mój chłopak ? - spytałam cicho.
- Zaraz do Pani podejdzie. Proszę leżeć - powiedział odchodząc. Popatrzyłam na swoją dłoń, miałam wbitą do niej igłę, podłączoną do kroplówki. Rozejrzałam się wkoło. Wszędzie było biało, jakaś pielęgniarka krzątała się po pomieszczeniu. W drugiej części sali dostrzegłam Louis'a z Lottie. Dziewczyna siedziała, ale podobnie jak ja, z kroplówką. Wyglądała jakby zaraz miała zemdleć, a jej twarz była cała blada. Natomiast Louis był odwrócony do mnie tyłem i upewniał się, że z jego siostrą wszystko w porządku. Po upływie kilku chwil podszedł do mnie.
- Całe szczęście, że już się obudziłaś. Myślałem, że to coś gorszego - pocałował mnie czule w czoło.
- Co dokładnie się stało ? - spytałam słabo.
- Dokładnie ? - upewnił się, a ja pokiwałam pionowo głową. - Ktoś podciął nam hamulce - parsknął z nie dowierzeniem.
- Co ? Ale.. Kto to mógł być ?
- Nie wiem Summer - westchnął. - Jest jeszcze coś.
- Co takiego ? - spytałam z niepokojem.
- Nasza ochrona wcale się nie zgubiła. Ktoś celowo zmienił trasy w ich nawigacjach. Przez to... - przełknął ślinę i odwrócił ode mnie wzrok. - Spadli ze skarpy... Nikt nie przeżył... Mamy tylko kilku ochroniarzy, którzy są w Londynie. To nie był przypadek.
- Żartujesz, prawda ?
- Chciałbym, ale... tak jak to wygląda, ktoś chce nas udupić i zniszczyć.
- A... c-co z Lottie ? - próbowałam zmienić temat. Louis spojrzał znów na mnie.
- Gorzej przyjęła uderzenie. Ma niskie ciśnienie, w każdej chwili znów może zemdleć. Nie jest na siłach by wstać, cokolwiek zrobić...
- Przykro mi...
- To nie twoja wina. To ja powinienem ci podziękować. Gdybyś mnie w porę nie ostrzegła ten człowiek by nie żył, a z nami byłoby o wiele gorzej. Dziękuję - powiedział przytulając się do mojego policzka.
- A co z tobą ? - szepnęłam kładąc rękę na jego głowie.
- Wszystko w porządku, drobne stłuczenie.
- Na pewno ? - spytałam, a on podniósł głowę.
- Tak, na pewno - uśmiechnął się. Obok pojawiła się pielęgniarka i odłączyła mi kroplówkę, jednocześnie wyjmując igłę.
- Mieliśmy pojechać do twojej rodziny. Co teraz ?
- Pojedziemy. Jesteśmy tylko na izbie przyjęć, nie byłyście przyjmowane na oddział - pogłaskał mnie po policzku.
- Jest późno. Poza tym samochód na pewno nie nadaje się do jazdy - panikowałam.
- Summer, spokojnie. Wszyscy czekają i nie śpią, martwią się. Nie zasną dopóki nie przyjedziemy i nie zobaczą, że wszystko w porządku. A co do auta, zabrali je do naprawy. Pół godziny temu podstawili mi moje drugie. Wszystko jest dobrze, o nic się nie martw, tak ? - spojrzał na mnie z troską.
- Yhym - pokiwałam głową.
- Panie Tomlinson - usłyszeliśmy głos pielęgniarki. - Może Pan już zabrać siostrę i dziewczynę do domu.
- Dobrze, dziękuję - powiedział wstając. Usiadłam na łóżku i przetarłam twarz dłońmi. - Dasz radę sama iść ? - spytał dotykając mojego ramienia.
- Tak, jasne.
- Dobrze, bo muszę wziąć Lottie, nie jest w stanie chodzić. Jest strasznie słaba. Nie wiem dlaczego jest z nią gorzej niż z tobą...
- Nie obwiniaj się. Jedźmy już, co ?
- Jedziemy, jedziemy - westchnął. Podszedł do Lottie i wziął ją na ręce. Natomiast ja wstałam o własnych siłach. W trójkę powoli wyszliśmy ze szpitala. Drugi raz w ciągu miesiąca jestem w szpitalu. To za dużo jak na moją psychikę. Za dużo...

*//*//*

Do Doncaster dojechaliśmy dopiero po północy. Tak jak Louis mówił, nie śpią, wszędzie palą się światłą. Czyli tak ma wyglądać poznanie jego rodziny ? Mówiąc szczerze, trochę inaczej to sobie wyobrażałam, bez tego wypadku. Co do tego co na razie zobaczyłam, to dom jest piękny i z zewnątrz wygląda na przytulny. Co ja mówię... Musi być. Mieszka w nim 6 dzieci, 7 jeśli licząc Louis'a.
- Idziemy ? - spytał Louis, stojąc obok mnie z Lottie na rękach.
- Yhym - uśmiechnęłam się delikatnie. Skierowaliśmy się do wejścia. Stanęliśmy przed drzwiami, a ja zapukałam. Nie minęło pół minuty, kiedy w progu stanęła kobieta, prawdopodobnie mama Louis'a i Lotte.
- Boże ! Dzieci, nareszcie jesteście ! Tak się bałam - krzyknęła z wyraźną ulgą.
- Cześć mamo - Louis przywitał się z kobietą buziakiem w policzek.
- Witaj synku. A ty pewnie jesteś Summer - uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwdzięczyłam.
- Tak, to ja. Dobry wieczór - odpowiedziałam, a kobieta mnie przytuliła.
- Wejdźcie. Louis połóż Lottie w salonie - weszliśmy do domu. Oboje zdjęliśmy buty, Louis zaniósł Lottie, a ja byłam prowadzona przez kobietę do kuchni. - Najmłodsza dwójka już śpi, ale reszta nie. Chodź, śmiało - pokazywała gestem ręki, więc weszłam do pomieszczenia, gdzie siedziały 3 dziewczyny i jeden mężczyzna.
- Em... Dobry wieczór, cześć - przywitałam się zakłopotana.
- Witaj - podszedł do mnie mężczyzna. - Jestem Dan, ojczym Louis'a - przywitał się.
- A ja Summer, jego dziewczyna - uśmiechnęłam się przyjaźnie. Potem poznałam jego kolejne siostry: Felicite i bliźniaczki Daisy i Phoebe. Nie jest tak źle jak sądziłam. Naprawdę wszyscy są dla mnie tacy mili. Niepotrzebnie się bałam.
- Przykro mi, że poznajemy się w takich okolicznościach - zaczęła mama chłopaka.
- Tak, ja też to sobie inaczej wyobrażałam - powiedziałam.
- Ale to ty ostrzegłaś w porę mojego syna. Dlatego bardzo ci dziękujemy. Cieszymy się, że nic straszniejszego się nie stało - stanęła przy mnie i się uśmiechnęła. - Pójdę do Lottie, sprawdzić co z nią.
- To ja też z Panią pójdę. Chcę...
- Jaka Pani ? Jestem Johannah - przerwała mi, a ja szeroko się uśmiechnęłam. Ruszyłyśmy do salonu. Za nami podążała reszta rodziny.
- Zasnęła - powiedział cicho Louis, kiedy weszliśmy do pokoju.
- Potrzebuje odpoczynku, wy też. Posiedzę z nią, a wy zjedźcie coś i idźcie spać. Mieliście długi dzień - rzekła kobieta, patrząc na nas z troską.
- Dziękuję mamo. Dobranoc. Kocham cię - chłopak pocałował ją w policzek, podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju.
- Jesteś głodna ? - spytał, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- Nie. Tak naprawdę... chciałabym się już położyć.
- To chodźmy...
- A ty nie będziesz jadł ?
- Gdybym chciał,to bym jadł, tak ? Chodź, bo zaśniesz na stojąco - zaśmiał się. Poprowadził mnie w stronę schodów, po których weszliśmy. Za chwilę znaleźliśmy się w pokoju z granatowymi ścianami.
- To był mój pokój, kiedy tu mieszkałem. Wszystko zostało na swoim miejscu... Mama nic nie zmienia - powiedział gdy zaczęłam się rozglądać.
- Uroczo - powiedziałam cicho ze zmęczenia.
- Rozgość się. Pójdę po walizki i zaraz wracam.
- Okay - uśmiechnęłam się, gdy wychodził. Jeszcze raz rozejrzałam się po sypialni. Na środku stało łóżko dla dwóch osób, naprzeciw wielka szafa, a pod ścianą biurko, na którym były zdjęcia rodzinne i różne rzeczy. Na krześle zobaczyłam strój drużyny Doncaster Rover, czyli tej w której czasem gra Louis. W całym pokoju były przeróżne pamiątki. Mimo, że to był pokój zwykłego nastolatka, mi bardzo się spodobał. Było w nim przytulnie. Nie to co u mnie, kiedy zostałam adoptowana.
- Szybki jesteś - powiedziałam, gdy zobaczyłam go z powrotem w pokoju.
- Od dawno to już wiesz... Skądś mam tą klatę.
- Ale ty skromny...
- No ktoś musi - zaśmiał się. - Przebierasz się ?
- Nie - pokręciłam głową. - Ty to zrób.
- Leń - powiedział, otwierając jedną z walizek.
- Nie leń. Jestem zmęczona i jeszcze słabo się czuję.
- Przecież żartowałem. I tak sam bym cię przebrał - odpowiedział podchodząc do mnie z ubraniami. Zdjął moją bluzkę i zamiast niej nałożył mi koszulkę od piżamy. To samo zrobił ze spodniami i zaraz miałam na sobie krótkie szorty. Wskoczyłam pod kołdrę i patrzyłam jak Louis sam zdejmuje z siebie ubrania.
- Nie za dobry masz widok ? - spytał ze śmiechem.
- Skoro tak uważasz - wzruszyłam ramionami. Za chwilę on również położył się obok mnie.
- Louis ? - zaczęłam odwracając się w jego stronę.
- Hmm ?
- Co się stało z twoim tatą ? - spytałam cicho.
- Skąd wiesz, że Dan nim nie jest ?
- Przedstawił się jako twój ojczym...
- Mogłem to przewidzieć - westchnął. - Mój ojciec... zostawił mnie i mamę, kiedy się urodziłem. Mama wyszła za Marka i to jego traktowałem jak prawdziwego tatę, ale kilka lat temu zmarł na raka. Mama ponownie wyszła za mąż za Dana...
- Przepraszam, nie powinnam pytać.
- Przestań, chciałaś wiedzieć. I powinnaś...
- Ale...
- Nic się nie stało. Śpij już. Jesteś osłabiona - pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc - szepnęłam, przymykając oczy.
- Dobranoc skarbie.

*//*//*

Południe. Idealny czas na relaks na dworze. Przynajmniej jak dla mnie. Bliźniaczki poszły do sklepu, a ja od kilku godzin rozmawiam ze starszymi siostrami Tomlinson. Poznajemy się nawzajem i trochę plotkujemy. Przy okazji pilnujemy też dwulatków - Doris i Ernesta. Jest tu tyle osób, że nie sposób się nudzić. Z Lottie jest już w porządku. Tylko Louis śpi. No, ale rozumiem go. Siedział przy mnie i Lottie w szpitalu,do tego kierował. Ma prawo odpocząć.
- Tak - śmiała się Fizzy. - Nigdy nie proś Louis'a, żeby pomalował ci paznokcie, bo efekt będzie okropny - śmiała się jak wariatka. - Przekonałyśmy się już o tym na własnej skórze.
Felicite "Fizzy" i Charlotte "Lottie"  Tomlinson 
- Zapamiętam - tym razem ja się zaśmiałam. - Louis i paznokcie ? Nigdy - śmiałam się tak, dopóki na horyzoncie nie pojawiła się jakaś dziewczyna.
- O, hej Alissa !
- Hej dziewczyny ! - przywitała się. - Jest Louis ?
- Śpi - odpowiedziałam wtrącając się. No i kurde dobrze zrobiłam. Rude, plastikowe babsko. Skoro ona pyta o mojego chłopaka, to ja muszę zareagować. Już z daleka wygląda, że mądra nie jest.
- Emm... to może posiedzisz z nami ? - spytała Lottie.
- Właśnie. To dobry pomysł. Louis jakiś czas temu skończył trasę i wątpię, żeby szybko się obudził, jest zmęczony - dodała Fizzy.
- Nie wątpię - uśmiechnęła się sztucznie. Proszę was ! Nawet ja już z daleka widzę, że to plastik !
- To my przyniesiemy z Fizzy coś do jedzenia, a wy się poznajcie - powiedziała Lottie, wstając. Obie weszły do domu i zostawiły mnie z tą pokraką. Jak jej było ? Alissa. Dobra, poudaję. Co mi szkodzi ?
- Jestem Summer, dziewczyna Louis'a, miło...
- Daruj sobie - prychnęła. - Wiem kim jesteś. Cały świat o was huczy. Radzę ci się odczepić od niego, bo możesz pożałować. To ja znam go od dziecka, a nie jakaś sierota jak ty.
- Jak możesz ? Myślisz, że to mnie przekona ? - prychnęłam.
- To jest początek.
-  Tak ? To twój koniec będzie marny.
- Ja bym powiedziała to o tobie - syknęła w moją stronę. Nie ! Tego już za wiele.
- Posłuchaj ruda pokrako - wycedziłam przez zęby. - Jeżeli Louis zakochał się we mnie, to miał wyraźnie powód. A widać, że o tobie zapomniał, bo kiedy wymieniał ważne dla niego osoby, to ciebie nie było na liście rudzielcu - zrobiłam sztuczną minę smutnego psa. Teraz ja się zabawię.
- Jeszcze zobaczysz kto wygra.
- Nawet. Nie. Próbuj. Trenuję boks od 5 lat. Chcąc, nie chcąc mogę zrobić ci niezłą krzywdę. Zapamiętaj... Alissa - mówiłam groźnie w jej stronę. Z Summer Smith się nie zadziera.
- Jesteś zwykłą...
- Już jesteśmy - usłyszałam głos Fizzy. - Mamy...
- Wiecie dziewczyny... Ja już chyba pójdę, o czymś sobie przypomniałam - wstała z siedzenia, a ja zrobiłam zwycięską minę. 1:0 dla Summer.
- Ale na pewno ? Ma...
- Tak, naprawdę muszę już iść. Przepraszam, wpadnę innym razem. Pa - pomachała na pożegnanie i wkurzona szybko poszła. Się przestraszyła... Jak przykro...
- Coś się stało ? - spytała Lottie.
- Nie. Co miało się stać ? Wszystko jest w porządku - uśmiechnęłam się, biorąc ciastko do ręki. Dla nas jest dobrze. Dla rudej zołzy zdecydowanie nie. O nie. Ani trochę.

*//*//*

~Louis~

Korzystając z okazji, postanowiłem pokazać Summer trochę miasto. Dlatego jednak się obudziłem i zszedłem na dół. No jest 16:00, ale się obudziłem, a to jest najważniejsze. Przegapiłem obiad, takim jestem śpiochem, a nazywam tak Summer... Role się odwróciły... No trudno. Ale chyba cieszy się z tego wyjazdu. Dobrze dogaduje się z całą moją rodziną, a młodsze dzieci ją uwielbiają. O to mi chodziło. Gdybym przeczuwał, że będzie się inaczej zachowywać to bym jej nie przywoził, a zrobiłem to. Zmieniła się. I to na o wiele lepsze. Usiedliśmy oboje na ławce. Park w Doncaster jest przepiękny. Według mnie.
- Jak ci się to wszystko podoba ? - spytałem.
- Jest świetnie. Cieszę się, że mnie tu zabrałeś - zaśmiała się.
- To będzie trzeba to kiedyś powtórzyć. Możemy...
- Louis ! - usłyszałem w oddali znany głos.
- Znów ta ruda - zajęczała Summer, a ja się odwróciłem do źródła dźwięku.
- Ty ją znasz ? - spytałem zaskoczony.
- Później ci to wyjaśnię - jęknęła załamana. 
- Hej Louis ! - przywitała się Alissa.
- Hej... - powiedziałem zniesmaczony. Jak ta ruda małpa mnie znalazła ? Myślałem, że już dawno o mnie zapomniała, tak jak ja to zrobiłem. Ale jak widać... myliłem się. I to bardzo.
- To już wróciłeś do Doncaster ? - spytała, a ja strzeliłem sobie w myślach w łeb. Ona na stówę była kiedyś blondynką.
- Tak, chciałem przedstawić moją dziewczynę rodzinie - dałem wyraźny nacisk na słowa "moją dziewczynę" i objąłem Summer ramieniem. Niech ta wywłoka się ode mnie odczepi. Podwala się do mnie od podstawówki i myśli, że jest fajna.
- Oh... tak, a myślałam, że...
- To coś ważnego Alissa ? Spieszymy się gdzieś.
- Chciałam cię spytać czy nie wpadłbyś do mnie, bo... zepsuła mi się pralka i nie ma mi jej kto naprawić... - powiedziała niewinnie. Ile mam bawić się w tą szopkę ?
- Sorry, ale ja się na tym nie znam. Musimy iść. Było miło, ale pa - powiedziałem odchodząc. Dlaczego musiała mnie rozpoznać i zaczepić ? Mogła dalej żyć w tym swoim powalonym świecie, a mnie zostawić w spokoju.
- To skąd ty ją znasz ? - spytałem, gdy byliśmy wystarczająco daleko, żeby nas nie usłyszała.
- Jak spałeś to przylazła. Wredna jest i tyle ci powiem - odpowiedziała. 
- Summer... co zrobiłaś ? Znam cię i wiem do czego jesteś zdolna - zatrzymałem się i na nią popatrzyłem.
- Oj no... trochę jej pogroziłam, ale nic jeszcze jej nie zrobiłam - powiedziała robiąc niewinną minę.
- Jeszcze. Ciebie to trzeba na każdym kroku pilnować,
- Oj nie przesadzaj. Nic się nie stało. Gdzie teraz idziemy ?
- Przed siebie - westchnąłem i ruszyliśmy dalej. Teraz wiem, że zakochałem się w odpowiedniej dziewczynie. Ona tak łatwo nie da sobą pomiatać.
____________________
Zakładka: Bohaterowie została zaktualizowana
/Perriele rebel

sobota, 4 marca 2017

Rozdział 21

"Kieruj się w życiu tym co uważasz za słuszne. To ty masz być szczęśliwa, więc jeśli Twoje szczęście jest w Nim, to trwaj w tej miłości..."

~Summer~

Byłam pogrążona w głębokim śnie i spałabym tak dalej, ale ktoś zaczął mnie  budzić.
- Summer... wstawaj - usłyszałam głos Louis'a, na co powoli otworzyłam oczy.
- Co jest ? - wymruczałam zaspana.
- Jedziemy kręcić teledysk, reżyser zarezerwował sobie dziś dzień dla nas.
- A która godzina ? - ziewnęłam przeciągając się.
- 4:48, no wstawaj - po jego słowach spojrzałam w okno. Faktycznie ciemno.
- Czego tak rano ? - jęknęłam.
- Bo możliwe, że uda nam się nakręcić dziś cały teledysk.
- A nie mieliśmy jechać do twojej rodziny ? - zmarszczyłam brwi.
- Pojedziemy na wieczór. Idę zrobić nam coś do jedzenia. Chcesz to możesz zejść na dół, a ubierzesz się później - cmoknął mnie w policzek i odszedł do drzwi. Z tego co zobaczyłam to miał już na sobie jakieś dresy i bluzkę z długim rękawem, a na głowie beanie. Szybki jest. Sam się najpierw ubrał i ogarnął, aby później mnie obudzić.
- Dobra - powiedziałam od niechcenia.
- Jestem na dole - mrugnął do mnie i wyszedł z pokoju. Dobra, jakoś wstanę. Może... Przecież to prawie noc. Ja zazwyczaj o tej godzinie nie wstaję, ale dziś muszę zrobić wyjątek. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy. Wstałam i nałożyłam na siebie mój szlafrok, a jako, że jest cienki, narzuciłam na niego jeszcze koc. Nie przebierając się, zeszłam na dół. Skoro Louis powiedział, że później mogę się ubrać to tak zrobię. Zeszłam po schodach, na których mało co się nie wywaliłam, bo wszędzie było ciemno. W salonie na podłodze spał Harry, a na kanapie siedział Liam, który robił coś na laptopie.
- Cześć - powiedziałam ziewając.
- Hej - odpowiedział odrywając się od ekranu i przenosząc swój wzrok na mnie. Uśmiechnął się na mój widok. - Kurde, Louis serio mówił, gdy twierdził, że chcesz zostać w łóżku - zaśmiał się.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście wczoraj, że dziś kręcimy ?
- Bo sami dowiedzieliśmy się z godzinę temu.
- Se kuźwa wybrał czas. Idę na dwór, może się rozbudzę - szczelniej opatuliłam się kocem i skierowałam na taras. Odziwo drzwi były na oścież rozsunięte. Boże jak ciemno.
- O kurwa - przeklęłam, kiedy potknęłam się o próg, którego nie zobaczyłam. Poleciałam wprost na drewniane deski. W mgnieniu oka znalazł się obok mnie Niall.
- Hej ! Uważaj. Wszystko w porządku ? - spytał, pomagając mi wstać.
- Tak, chyba tak - zmrużyłam oczy i usiadłam na krześle przy stoliku. Natomiast Niall siadł na krześle przy barierce, kładąc nogi na drugie siedzenie. W ręku trzymał kubek, chyba z kawą. Przejechałam po nim wzrokiem. Podobnie jak Louis, ubrany był w dresy, bluzę i beanie na głowie.
- Co ? - spytał, gdy zauważył, że mu się przyglądam.
- Nic... zimno - powiedziałam powoli.
- To, to i ja wiem - powiedział upijając łyk napoju. - Ile ty w ogóle spałaś, co ?
- Z 6 godzin, nie wiem. A Vanessa to z nami jedzie ?
- Powiedziała, że zostaje, bo chce spać - zaśmiał się.
- Cała ona. Niall ?
- Hmm ? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Jesteś świetnym przyjacielem - uśmiechnęłam się do niego, a on to odwdzięczył.
- Dzięki, miło to słyszeć od ciebie - odpowiedział ucieszony. Po chwili przyszedł Louis ze śniadaniem dla nas obojgu. Przy okazji zaświecił jakieś światło na zewnątrz.
- Proszę, kanapki i kawa - usiadł obok mnie. - Chcesz Niall ?
- Nie, dzięki. Jadłem już.
- To okey. Jedz bo za pół godziny musimy jechać - powiedział Louis biorąc jedną z kanapek.
- Gdzie w ogóle jedziemy ? - spytałam, wyciągając rękę w kierunku talerza.
- Nie wiem, 2 godziny drogi od Londynu.
- Co ?! Ja nawet się nie spakowałam, żeby jechać do Doncaster.
- I tu się mylisz. Kiedy ty spałaś, ja spakowałem nas oboje.
- Nie chcę wiedzieć co ty mi spakowałeś...
- Jak to co ? Same najpotrzebniejsze rzeczy - powiedział niewinnie.
- Założę się, że kuse bluzki, sukienki i twój ulubiony komplet bielizny.
- Nie przesadzaj - odpowiedział nadgryzając kanapkę, a Niall wybuchł niepohamowanym śmiechem, przez co sama miałam ochotę się zaśmiać.
- Sorry stary, ale ja znam cię tak dobrze, że mogę to potwierdzić - śmiał się jak idiota.
- Widzisz ? - powiedziałam w jego stronę.
- Jedz i nie gadaj, albo zostaniesz.
- Ej ! Jak zostanę to nie pojadę do twojej rodziny.
- Dlatego mówię ci, żebyś jadła - uśmiechnął się zwycięsko, a ja wystawiłam do niego język. Jak dla mnie to on jest za sprytny. Po kilku minutach zjedliśmy wszystkie kanapki.
- Idę się ogarnąć - powiedziałam dopijając kawę.
- Dobra, to idź, a ja pójdę wziąć nam coś na drogę i zapakuję walizki do samochodu - powiedział wstając.
- Jak walizki ? Czekaj, bo nie rozumiem. My nie mamy jechać z ochroną ?
- Nie do końca... Wszyscy jedziemy moim autem, za nami będzie jechać ochrona. Jak skończymy nagrania to po chłopaków przyjedzie ktoś z naszych ludzi, a my obydwoje pojedziemy prosto z planu do Doncaster - wyjaśnił, biorąc puste naczynia.
- Okey... trochę to poplątane, ale już czaję. Idę na górę, za 15 minut wracam - powiedziałam wstając z siedzenia.
- Okey - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
- Tylko znów się nie przewróć - ostrzegł mnie Niall.
- Już ty się o to nie martw blondyneczko - powiedziałam w jego stronę. Weszłam do domu. Tym razem Liam gadał z kimś przez telefon, a Harry i tak nadal spał na podłodze. Ja się zastanawiam czy mu tak wygodnie. No, ale nic. Kto co woli. Wdrapałam się na schody, a potem weszłam do swojej sypialni. Zostawiłam koc i szlafrok na krześle i przeszłam do garderoby, żeby wziąć ubrania. Wzięłam jakąś bieliznę, czarne leginsy, tego samego koloru bluzkę i ciepłą bluzę. Z wszystkim przeniosłam się do łazienki. Nie mam czasu już na prysznic, więc muszę to ominąć. Dobrze, że się przed spaniem myłam, to nie śmierdzę. Szybko przebrałam się, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy. Po wykonaniu tych czynności, wróciłam do sypialni, gdzie nałożyłam moje conversy za kostkę i podobnie jak chłopaki, na głowę beanie. Wrzuciłam telefon do torebki i biorąc ją w rękę zeszłam na dół. Jedno co mnie zdziwiło to to, że Harry już nie spał. Natomiast Louis krzątał się w kuchni, robiąc nam coś na drogę.
- Brałeś laptop ? - spytałam przyglądając mu się.
- Brałem, to podstawowa rzecz - mrugnął do mnie. - Chodź, jedziemy - objął mnie ramieniem, w ręku trzymał torbę, prawdopodobnie z jedzeniem. - Chłopaki, gotowi ? - spytał wchodząc do salonu.
- No, możemy jechać - powiedział Liam. - Vanessa !! - po chwili dziewczyna zbiegła na dół zaspana.
- Co ?! Chcę spać - powiedziała zdenerwowana.
- Ochrona z tobą zostaje. Zamknij drzwi.
- Dobra, jedźcie, bo się nie wyrobicie. Pa, dobranoc - wypchnęła nas za drzwi.
- Pa ? - powiedziałam raczej do siebie.
- Widać, że blondynka. Chodźcie, jedziemy - powiedział Harry, kierując się do auta, które stało już na podjeździe. Louis miał kierować, więc siadłam obok niego, a pozostała trójka usadowiła się z tyłu.
- No to jedziemy - powiedział Louis, odpalając samochód. Wyjechaliśmy z posesji, kierując się na autostradę.
*//*//*

Została już połowa drogi, jeszcze tylko godzina. Dziwnym trafem nie śpię. Za to chłopaki z tyłu owszem. Ulice są całe zakorkowane. I co tu się dziwić, skoro końcówka wakacji. Przez drogę zjadłam se nawet gruszkę, więc nie jest tak źle.
- O, nasza piosenka - zaciekawił się Louis, kiedy usłyszeliśmy w głośnikach utwór chłopaków. Traf chciał, że to jedna z moich ulubionych i znam ją na pamięć. - Dawaj, śpiewamy - zrobił zachęcającą minę, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Trzy, czte-ery !
- "Hey angel, do you look at us and laugh
When we hold on to the past ?
Hey angel !" * - wyśpiewaliśmy razem. Nadszedł czas na solówkę Louis'a, więc zaczął ją z zachwytem śpiewać.
- "Oh I wish I could be more like you
Oh I wish you could be more like me !" *- zaśpiewał, a ja do niego dołączyłam. Potem była znów jego solówka i później znów razem śpiewaliśmy.
- "Hey Angel
Hey Angel !"*
- O kurwa ! Jaki aniele ? Już jestem w niebie ? - ocknął się Horan, a ja zaczęłam się śmiać jak wariatka.
- Ale rymy Niall ! - krzyknęłam ze śmiechem. - Jakbyś normalnie się upił - śmiałam się.
- Skąd wiesz, czy twój chłopak nie dolał czegoś mi do tej kawy ? Na tarasie było ciemno, wszystko możliwe.
- Pewnie, wszystko co złe to ja - mruknął Louis pod nosem. - Co jest ?
- Hmm ? - odwróciłam głowę w jego stronę i zobaczyłam policjanta przy oknie.
- Przepraszamy, ale droga jest niedostępna, był wypadek. Za jakieś 30 minut powinno być wszystko w porządku. Proszę poczekać - powiedział umundurowany.
- Co ? Proszę Pana, ale nam się spieszy. Za godzinę kręcimy teledysk - powiedział Louis.
- Przykro mi, nikt na razie nie wyjedzie z tej autostrady. Przepraszam Państwa... - odszedł od auta, a Louis uderzył czołem o kierownicę.
- To pojechaliśmy... - wymamrotał Louis. - Niall, zadzwoń do reżysera, że się spóźnimy.
- Dobra - westchnął blondyn. Czyli zapowiada się znów stanie w korkach. Świetnie.

*//*//*
~Louis~

Na miejsce kręcenia teledysku dojechaliśmy dopiero o 8:20. Przynajmniej dojechaliśmy, a nie to co ochrona, która za nami jechała. Zgubili się i nikt nie wie gdzie są. Szczęście, że nas nawigacja w pole nie wywiozła.
- Kręcimy w lesie ? - Summer otworzyła szeroko oczy.
- No i po części w tamtym domku - wskazałem palcem na drewniany budynek.
- To wymyślił sobie teledysk...
- Jesteście  ! Całe szczęście ! - usłyszałem kierujący się w naszą stronę krzyk, jak się okazało, tego naszego reżysera.
- No przecież Niall dzwonił, że się spóźnimy - zmarszczyłem brwi.
- Wiem, wiem - machnął ręką. - Zaczynajcie się już przyszykowywać ! - krzyknął i najnormalniej w świecie sobie poszedł. Okay. Ten facet ma nierówno pod sufitem.
- Louis ! - usłyszałem znów znajomy głos. Odwróciłem głowę i zobaczyłem biegnącą do mnie moją siostrę.
- Lottie ! - wpadłem jej w ramiona, bardzo mocno ściskając. - Co ty tu robisz ? - spytałem z uśmiechem, nie odrywając się od niej.
- Pomagam Lou, uczę się do zawodu - zaśmiała się.
- Muszę ci kogoś przedstawić - puściłem ją i oboje podeszliśmy do samochodu, obok którego stała Summer, gadająca z chłopakami. - Summer ?
- Tak ? - odwróciła się po moich słowach. - O, hej - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Summer, to moja młodsza siostra, Lottie. Lottie, to właśnie Summer, moja dziewczyna - przedstawiłem je sobie.
- Cześć, Louis dużo mi o tobie opowiadał - Lottie przytuliła brunetkę.
- Mam nadzieję, że nic złego.
- Same dobre rzeczy - zaśmiała się dziewczyna. - To wy dzisiaj przyjeżdżacie do nas ?
- No jak widać - uśmiechnąłem się szeroko, obejmując ramieniem siostrę.
- O, to się zabiorę z wami. Chodźcie, trzeba was przygotować. Chłopaki ? - krzyknęła do reszty, a oni gdy ją zobaczyli, rzucili jej się na powitanie. - Dobra, spokojnie, bo mnie udusicie. Chodź Summer, umaluję cię, uczeszę i... poplotkujemy o mim bracie - pociągnęła Summer w stronę domku.
- Ej ! Ja wam poplotkuję ! - krzyknąłem do nich, a one obydwie wystawiły mi języki i sobie poszły. Już widzę, że będą ze sobą się dobrze dogadywać. To mnie właśnie cieszy.

*//*//*


Jestem czesany przez Lou. Wkurzyła się, że mam już za długie włosy, więc zostawiła mnie na koniec. Taka to przyjaciółka. Natomiast Lux próbowała mi obciąć grzywkę, kiedy nie patrzyłem. Mały potwór.
- Aaa !! Lux, nie !! - usłyszałem głos mojej dziewczyny.
- Lux ! Zostaw ! Summer jest już uczesana ! - teraz usłyszałem moją siostrę. Nim się obejrzałem już byłem uczesany i mogłem zobaczyć co się dzieje. Lux goniła Summer ze szczotką i lakierem do włosów, a ona próbowała jej uciec. Natomiast Lottie próbowała złapać małą, ale za bardzo jej to nie wychodziło. Postanowiłem im pomóc i kiedy Lux była wystarczająco blisko mnie złapałem ją. Dzięki czemu dziewczyny mogły już się spokojnie zatrzymać.
- Nie !!! Marchewko, puść !! - wyrywała się.
- Ej ! Puszczę cię jak obiecujesz, że nie zniszczysz fryzury Summer. Lottie długo ją szykowała i nie chce by ktoś to zniszczył. To jak ? - popatrzyłem na nią.
- No dobra - obraziła się. - Ale jak kupisz mi żelki.
- Okay - westchnąłem. - Biegnij teraz do mamy - puściłem ją, a ona pobiegła do Lou. - Ładnie wyglądasz - powiedziałem w kierunku Summer. Miała na sobie czarny skórzany kostium i buty na platformie.
- Dzięki - zaśmiała się. - Chodź, nagrywamy - złapała mnie za rękę i poszliśmy w kierunku tego nieogarniętego reżysera.
- O, w końcu jesteś ! Stań między tancerkami i będziesz tańczyć wcześniej ustaloną choreografię - powiedział w kierunku dziewczyny, więc ona puściła moją rękę i udała się we wspomniane miejsce. - A ty z chłopakami na razie czekacie - zwrócił się do mnie. To po co ja się już przebrałem ? Podszedłem do reszty i obserwowałem co się dzieje.
- Cisza na planie ! Akcja ! - krzyknął reżyser. Włączono naszą piosenkę, a Summer wraz z tancerkami zaczęły tańczyć. Mam nadzieję, że dziś nagramy całość. Jest po 9:00, więc do wieczora jeszcze dużo czasu. Chcę, żebyśmy dziś już to nagrali, bo później ten reżyser znów nie będzie miał czasu. Więcej nie bierzemy go do współpracy. To już wcześniej ustaliliśmy z chłopakami.

*//*//*
~Summer~

Tak jak mogliśmy się spodziewać, nagrywaliśmy do samego późna. Jest po 20:00. Właśnie zbieramy nasze rzeczy. Przebrałam już się w swoje poprzednie ciuchy. Zaczyna się robić zimno tak jak rano. To wcale nie jest fajne. Louis pali gdzieś dalej papierosa i rozmawia przez telefon ze swoją mamą. Lottie pomaga Lou sprzątać kosmetyki, Lux już śpi, a chłopaki czekają aż ktoś po nich przyjedzie. Tak się kończy ten męczący dzień. Na szczęście, ku mojemu zdziwieniu, udało nam się nagrać wszystko. To się nazywa wyczyn. Jak widać wszystko jest możliwe. Spakowałam swoje rzeczy do torebki i poszłam do Louis'a, który kończył już chyba rozmowę. Wnioskuję to oczywiście po jego słowach.
- Tak, będziemy koło 22:00 - popatrzył na mnie z uśmiechem. -  Tak mamo. Tak, Lottie wróci z nami. Tak, muszę już kończyć. Zaraz wyjeżdżamy. Kocham cię. Pa - powiedział rozłączając się. Schował telefon do kieszeni i popatrzył na mnie. - Jedziemy ?
- Yhym, tylko jeszcze Lottie - ziewnęłam.
- To chodźmy po nią - objął mnie ramieniem i poszliśmy po 18- latkę.

*//*//*

Jedziemy od półtorej godziny. Prawie jesteśmy na miejscu. Lottie opowiada śmieszne historie z życia Louis'a. Bardzo ją polubiłam. Ma fantastyczne poczucie humoru, podobnie jak jej brat.
- I wtedy mama wszystko zrzuciła na Louis'a - śmiała się z tylnego siedzenia dziewczyna, co powodowało, że ja też się śmiałam.
- Ja nawet nie widziałem, że jest jakieś ciasto - bronił się chłopak. - Takimi właśnie potworkami byłyście. Wszystko co zrobiłyście to zawsze była moja wina - popatrzył w tylne lusterko.
- Byłeś jedynym chłopakiem, nie dziw się - śmiała się dalej. Nagle zobaczyłam coś w oddali. A z tego co widzę to Louis jedzie 150 km/h ! 
- Louis, zwolnij ! - krzyknęłam przestraszona.
- Co ? - popatrzył na mnie, przestając się śmiać. - O matko !
- Tam jest człowiek !! Hamuj !!
- Próbuję !! - wszystko działo się zbyt szybko. Ostre hamowanie, mocne uderzenie, a potem tylko ciemność.





* Piosenka One Direction, pełna wersja pod tym linkiem: "Hey Angel" - One Direction
____________________
Kolejny rozdział. Znów szokująca końcówka, ale na to co się stało będziecie musieli poczekać do kolejnej soboty. Dziś nie mam pomysły, ani też ochoty na notkę, dlatego dziś to tyle. Do następnego. 

/Perriele rebel