MSC Music Player

sobota, 29 kwietnia 2017

Rozdział 29

"Możesz spotkać lepszych ode mnie. Dużo ładniejszych niż ja, ale jest jedna rzecz, którą chcę ci powiedzieć. Zawsze będę dla ciebie, kiedy oni cię zostawią."
"Horanators są jak ciche anioły, które pomagają ci latać, gdy twe skrzydła zapomniały do czego są stworzone..." - komentarz z jednego z blogów BLOGSPOT


~Louis~

 Siedzę i czekam na cud. Sam już od tego wszystkiego ogłupiałem. Nie żyje.
Te słowa pojawiały się w mojej głowie jak odbity bumerang odkąd te maszyny zaczęły pikać. Nie wiem, dlaczego nie mogą opuścić moich myśli. Może to przez strach ? Strach przed tym, że Niall'a może naprawdę już tu nie być. Z trudem go odratowali. Jak na razie tylko aparatury trzymają go przy życiu. A Summer ? Zrobili jej tony badań, a ja i tak nic nie wiem. Odkąd zemdlała cały czas jest nieprzytomna. Przenieśli ją na izbę przyjęć i właśnie tu siedzę. Trzeci raz w szpitalu, a drugi dlatego, że zawiniła maszyna. Poczułem jak palce dziewczyny delikatnie się poruszają i zobaczyłem, że otwiera oczy.
- Co... się stało ? - spytała, dotykając ręką swojego czoła i mrużąc oczy.
- Zemdlałaś. Pamiętasz coś ? - spytałem wciąż trzymając ją za rękę.
- Zadzwonił do ciebie telefon... ze szpitala... O Boże ! Co z Niall'em ?! - poderwała się.
- Spokojnie - położyłem ją z powrotem.
- Żyje ? - spytała ze łzami w oczach.
- Teoretycznie tak... - przełknąłem ślinę.
- J-jak to ? Louis ?!
- Odratowali go... ale na razie oddycha tylko dzięki maszynom...
- Co ? - rozpłakała się. Przytuliłem ją do siebie, dodając otuchy. - Nie mogę znowu go stracić... - płakała.
- Powiedział ci, że...
- Jest moim bratem ? - odsunęła się trochę ode mnie. - Tak. Nie rozumiem tylko, dlaczego tyle mnie okłamywaliście. Ile to było miesięcy ? 10 ? Prawie rok Louis - szepnęła.
- Niall... nie chciał, żebyś od niego uciekła, kiedy się dowiesz. Bał się, że kolejny raz cię straci... że kiedy się dowiesz kim jest, to nie będziesz umiała się z nim dogadać, że go znienawidzisz... Bezpieczniej było trzymać to w tajemnicy, niż powiedzieć ci na samym początku. Mieliśmy ukrywać to tylko kilka, kilkanaście dni, ewentualnie jakiś miesiąc... Ale... zakochałem się w tobie - poczułem spływające po policzkach łzy. - Niall nie chciał ryzykować. Nie chciał, żebym cierpiał gdybyś wyjechała po dowiedzeniu się prawdy. Dlatego wszystko się przedłużyło. Nie mieliśmy zamiaru tak długo tego przed tobą ukrywać. Kiedy do nas przyjechałaś był szczęśliwy jak nigdy, płakał, że w końcu cię odnalazł. A gdy zostawiłaś nas i wyprowadziłaś się na 2 miesiące do hotelu, płakał każdej nocy. Próbowaliśmy coś zrobić, ale nic nie pomagało... Nie mógł znieść myśli, że może cię już więcej nie zobaczyć - zaciągnąłem się powietrzem, chcąc ten sposób się uspokoić.
- Nie uciekłabym... - powiedziała cicho.
- Nie mieliśmy pewności jak się stanie - podniosłem wzrok i spojrzałem na nią. Siedziała skulona, ze smutkiem wymalowanym na twarzy. - Twój wyjazd równałby się z naszym zerwaniem...
- Nigdzie nie wyjeżdżam - poczułem jej dłonie na moich policzkach. - Nigdy nikogo nie kochałam tak bardzo, jak ciebie - pocałowała mnie delikatnie w usta. - Jestem z tobą szczęśliwa i nie zamierzam tego stracić - powiedziała po oderwaniu.
- Kocham cię - uśmiechnąłem się lekko.
- Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam - usłyszeliśmy głos. Odwróciłem się i zobaczyłem panią doktor.
- Dzień dobry. Nic się nie stało - odpowiedziała Summer.
- Jestem lekarzem prowadzącym Pana Niall'a Horan'a i mam Pani wyniki. Jestem Victoria Sartorius - przedstawiła się.
- Przepraszam, że pytam, ale... jest Pani kimś z rodziny doktora Sartorius'a ? - spytała szatynka.
- Tak - zaśmiała się. - To mój mąż. Zna go Pani ? - spytała patrząc na dokumenty.
- Kiedyś trafiłam na chwilę pod jego opiekę.
- Rozumiem. No dobrze, co do tych badań...
- Co mi jest ? - spytała zaniepokojona Summer.
- Może przejdźmy na "ty". Będzie mi łatwiej.
- Dobrze. Wszystko jedno.
- Ile czasu poświęcasz na sen ? - spytała podejrzliwie kobieta, a Summer tylko westchnęła.
- Staram się jak najwięcej, ale przy mojej pracy to jest trudne. Śpię po... 4 godziny... ostatnio w ogóle nie mogę zasnąć.
- Masz jakieś inne dolegliwości ? - spytała ponownie.
- Jestem osłabiona, mam mdłości.
- Tak myślałam - westchnęła. - Powiedz mi jeszcze jak często jesz w ciągu dnia.
- Trzy razy, jak jestem w trasie lub bardzo zapracowana to 2, czasem tylko śniadanie... Tylko, że ja nadal nie rozumiem co się ze mną dzieje - pokręciła głową.
- Gdybyś zgłosiła się do nas za jakiś czas, miałabyś anemię.
- A-anemię ?
- Tak. Twój organizm potrzebuje więcej witamin i przede wszystkim odpoczynku. Musisz zacząć o siebie dbać, bo naprawdę możesz popaść w anemię.
- Zmienię to. Obiecuję.
- Ja tego dopilnuję - wtrąciłem się.
- W takim razie tutaj masz leki, które powinnaś brać - podała jej karteczkę, a ona wzięła ją do ręki. - Nie będziemy dłużej trzymać cię w szpitalu, możesz już wyjść.
- Dziękuję. A wie może Pani... co z moim bratem ? - spytała przełykając ślinę. Wziąłem ją za rękę i ścisnąłem.
- Pan Niall Horan ? - spytała, a Summer przytaknęła. - Ta noc będzie decydująca - powiedziała. Za chwilę wyszła zostawiając nas samych. Przytuliłem dziewczynę do siebie i pocałowałem w czoło.
- Nie chcę, żeby umierał - usłyszałem.
- Nie umrze - szepnąłem, sam nie wierząc w to co mówię.

*//*//*
~ 2 dni później ~

~Summer~

Żyje. Jedno słowo, a tyle znaczy. Jedno słowo, przez które czuję się szczęśliwa. Wieść o naszej dwójce, o mnie i o Niall'u, a przede wszystkim o nim, rozniosła się po świecie jak torpeda. Wydaliśmy specjalne oświadczenie, w którym piszemy o naszym pokrewieństwie, o wypadku Niall'a i o tym, że blondyn chce w spokoju dojść do siebie, ale dziękujemy za wszelkie modlitwy o jego zdrowie. Na razie wiem tylko tyle co powiedział mi Louis. Nie rozmawiałam o tym jeszcze z moim bratem, bo był zbyt słaby. Teraz już oddycha sam i jest z nim o wile lepiej niż było 2 dni temu. Nadal nie mogę uwierzyć, że to mój brat. Tak bardzo za nim tęskniłam, a teraz mam go przy sobie. Jestem w stanie wybaczyć mu to kłamstwo ze względu na to co się stało. Poza tym obiecałam mu, że go za to nie znienawidzę, a ja zazwyczaj dotrzymuję obietnic. Chłopaki na siłę zawieźli mnie wczoraj do domu i nakazali pójść spać. Nie miałam wyboru, nie chciałam zostawiać Niall'a, ale nie chcę też zachorować na tą anemię. Na szczęście dziś przywieźli mnie z powrotem. Przywitał mnie 2-tysięczny tłum fanów. Nie wierzę, że oni wszyscy przyjechali tu dla Niall'a. Nawet nie wiem jak oni się pomieścili na placu przed szpitalem. Prawdę mówiąc to ochrona już sama sobie nie radzi. Mają przysłać dodatkowych funkcjonariuszy, by zwiększyć bezpieczeństwo. Nadal nie wierzę w to wszystko, co wydarzyło się w przeciągu tylko tych 2 dni. Ale teraz już wiem i muszę nauczyć się z tym żyć. Właśnie dziś mogę spojrzeć na Niall'a jak na prawdziwego brata. Pchnęłam drzwi do jego sali, zostawiając chłopaków na korytarzu i weszłam do środka. Dostrzegłam blondyna uśmiechającego się na mój widok, więc również się uśmiechnęłam.
- Jak się czujesz ? - spytałam siadając na krześle obok.
- Lepiej - powiedział przyglądając mi się.
- Cieszę się... braciszku - spojrzałam na niego nieśmiało.
- Dlaczego mnie nie znawidziłaś ? - spytał.
- Bo... za długo za tobą tęskniłam. Rozdzieli nas, kiedy najbardziej siebie potrzebowaliśmy. Jestem w stanie ci to wybaczyć, bo... nie chcę znów cię stracić - rozpłakałam się. - Nie spodziewałam się, że to ty... jesteś moim bratem.
- Nie widziałaś znaków, Summer ?
- Jakich znaków ? - spytałam, pociągając nosem.
- Chociażby nasze znamiona - wystawił w moim kierunku dłoń, dotykając mojej. - Zawsze mówiłem ci, że jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką. Próbowałem cię chronić...
- Nie brałam tego na poważnie. Przepraszam... - zwiesiłam głowę.
- To ja powinienem cię przepraszać... Summer ?
- Hmm ? - podniosłam głowę.
- Zacznijmy od nowa, co ? - zaproponował, a ja pokiwałam twierdząco  głową z uśmiechem. - Jestem Niall Horan, twój brat - uśmiechnął się.
- Summer Smith, twoja młodsza siostra - zaśmiałam się cicho i pocałowałam go w policzek. - Niall ? Jak to możliwe, że mamy inne nazwiska ?
- Wiesz kim byli nasi rodzice ? - spytał, a ja pokręciłam przecząco głową. - Mama była znaną piosenkarką, a tata producentem muzycznym. Mama wiedziała, że od urodzenia mamy doskonały słuch muzyczny i że odziedziczyliśmy po nich talent. Chciała, żebyś przejęła jej nazwisko, aby ludzie wiedzieli, że tak wielka gwiazda to jej córka - opowiadał.
- Byli muzykami ? - spytałam cicho i pod wrażeniem.
- Tak, znał ich cały świat. A przede wszystkim Irlandia...
- Dlaczego akurat tam ? - spytałam ciekawa.
- Tam się urodziliśmy. Oboje pochodzimy z Irlandii...
- Więc, dlaczego przez tyle lat mieszkaliśmy w kompletnie innych miejscach ? Dlaczego w dokumentach mam zapisane inne miejsce urodzenia ?
- Twoja matka zastępcza była bliską przyjaciółką naszej mamy. Doskonale wiedziała, że mama od dziecka trzymała cię blisko muzyki, dlatego zabrała cię do Los Angeles. Tam była dla ciebie większa szansa.
- A co z tobą ? - spytałam, dokładnie  wszystkiego słuchając.
- Moja rodzina zastępcza przeprowadziła się do Londynu, więc ja też musiałem. Dom dziecka... nie chciał, abyśmy wychowywali się razem...
- Dlaczego ? - spytałam ponownie, mając łzy w oczach.
- Nie wiem. Jakiś czas temu powiedzieli mi, że... to wpłynęłoby na to jak potoczy się nasza kariera...
- Skąd wiesz to wszystko ?
- Gdy moja kariera w miarę się rozwinęła, poprosiłem menadżera, aby podjął próby znalezienia cię. I udało się, przy okazji trochę rzeczy się dowiedziałem - uśmiechnął się.
- Dlatego chciałeś, żeby to on był też moim menadżerem ?
- Tak. Wiedziałem, że nienawidzisz Nicol. Musiałem się wtrącić do tej sprawy.
- Bardzo dobrze, że to zrobiłeś - rozpłakałam się ponownie.
- Zrobiła ci coś ? - spytał z niepokojem.
- Powiem ci wszystko ze szczegółami, ale chciałabym, żebyś powiedział mi co jeszcze wiesz o naszych rodzicach.
- Tylko to, że zostali pochowani w Irlandii, w Mullingar, byłem tam kilka razy.
- Zabierzesz mnie tam ?
- Jak tylko stąd wyjdę, obiecuję - ścisnął moją dłoń.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Menadżerowie naszych rodziców przekazali mi pamiątki po nich. Jest też album ze zdjęciami, kiedy byliśmy mali.
- Nadal nie wierzę w to, że w końcu cię znalazłam. Bardzo, bardzo za tobą tęskniłam.
- A ja za tobą siostrzyczko.
- Niall ? - spytałam, przypominając sobie o czymś.
- Hmm ?
- Co ze mną i Louis'em ?
- A co ma być ? - spytał marszcząc brwi.
- Twój przyjaciel poderwał twoją siostrę, nie jesteś zły ?
- Rozmawiałem o tym z Louis'em już wiele razy. Wiem, że z nim jesteś szczęśliwa. Nie mogę zabrać ci tego szczęścia.
- Kocham cię braciszku - przytuliłam się do niego.
- A ja ciebie mała.

*//*//*

~ 3 tygodnie później ~

Właśnie siedzimy w samolocie lecącym do Irlandii. Niall wyszedł ze szpitala i w pełni wrócił już do zdrowia. Tak jak mi obiecał, zabiera mnie do naszego rodzinnego miasta. Louis leci z nami, by mnie wspierać, gdy po raz pierwszy zobaczę tam wszystko co jest związane z moimi rodzicami. W tamtym tygodniu otrzymaliśmy list od byłych menadżerów rodziców, wraz z przesyłką, w której jak się okazało były klucze. Dowiedzieliśmy się, że nasz rodzinny dom nadal istnieje i stoi na swoim miejscu. Ze względu na to, że w końcu się odnaleźliśmy i oboje jesteśmy pełnoletni, dostajemy posiadłość w spadku po rodzicach. Przez 3 tygodnie jeszcze bardziej zżyłam się z Niall'em. Opowiadałam mu o swoim życiu, o złych stronach też, tak samo jak on. Zwierzaliśmy się sobie z różnych rzeczy. Nikt nam nie przeszkadzał, nie pospieszał. Nadrabialiśmy wspólnie stracony czas. Dowiedzieliśmy się o sobie wielu nowych rzeczy. Odkryłam, że ludzie, którzy przyjechali do niego na święta to właśnie jego rodzina zastępcza. W tej chwili czuję się szczęśliwa i dumna, z tego kim jest mój brat. To straszne, że gdybym nie przyjechała do Londynu w ramach współpracy to dalej bym go nie znała. Jeden kontrakt odmienił całkowicie moje życie. Zawodowe, rodzinne, ale też miłosne i towarzyskie. Czwórka ludzi, chłopaków, którzy zmienili mnie. Patrzę na świat już nieco inaczej. Jestem spokojniejsza, ale nadal nie jestem aż tak ufna ludziom. Tego ostatniego chyba już raczej nie zmienię. Moje doświadczenia z przeszłości i to jak wysoko znajduję się na szczeblu społeczeństwa, sprawiły, że boję się zaufać obcym ludziom, a przede wszystkim jest mi trudno. Ale mam cudownych przyjaciół, przyszywaną siostrę, ale jednak siostrę, brata i chłopaka. To dzięki nim​ nie czuję się sama na tym ogromnym świecie.
- Proszę pasażerów o zapięcie pasów. Za chwilę lądujemy w Irlandii - usłyszałam głos dochodzący z głośników, co sprawiło, że wróciłam myślami do rzeczywistości. Zapięłam pasy i z delikatnym uśmiechem na ustach spojrzałam w okno. Witaj mój domku...
- Gotowa zobaczyć ślady naszego dzieciństwa ? - spytał mnie Niall z uśmiechem.
- Gotowa, jak nigdy wcześniej.

*//*//*

Dotarliśmy do przypadłego nam domu. Na cmentarzu już byliśmy. Rodzice mają piękny pomnik. Patrząc na ich zdjęcia z nagrobku miałam ochotę się rozpłakać. Kupiliśmy im ogromny bukiet białych róż. Louis cały czas był blisko mnie i wspierał. Nie sposób powiedzieć jak się teraz czuję. Dom, domek, a bardziej mała rezydencja, tak to można nazwać. Jest przytulnie, nie za bogato, tak jak to sobie wyobrażałam. Ktoś dbał o ten dom, to widać. Kilka rzeczy doskonale pamiętam. Uzgodniliśmy razem, że przenocujemy tu kilka dni. Stanęłam przy kominku, w którym palił się ogień. Spojrzałam na niego z uśmiechem, zamykając oczy. Przypomniało mi się jedno ze wspomnień, którego prawdę mówiąc nie pamiętałam przez tyle lat. Wsłuchiwałam się dokładniej w trzask drewna w kominku, by  wrócić myślami do tamtych lat. Mimo, że minęło tyle czasu, nadal pamiętam o tych rzeczach sama o tym nie wiedząc.
- O czym myślisz ? - usłyszałam głos Niall'a. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego.
- Pamiętasz ? Siadaliśmy wieczorami z mamą i tatą przy tym kominku - mówiłam z tęsknotą.
- To pamiętam najbardziej - zaśmiał się cicho. - Tata opowiadał nam tu bajki, a mama zawsze wtedy robiła nasze ulubione ciasto.
- Cytrynowe - uśmiechnęłam się szeroko. Przytulił mnie i oboje patrzyliśmy w ogień. - Jak myślisz ? Byliby z nas dumni ?
- Myślę, że tak - położył głowę na moje ramię. - Wyrobiliśmy sobie rangę w świecie muzycznym, będąc 15 lat z daleka od siebie. To coś znaczy.
- Daliśmy radę ogromnej rozłące... - powiedziałam cicho.
- Teraz jesteśmy silniejsi.
- Tęsknię za nimi... - westchnęłam.
- Wiem... ja tak samo... Ale odzyskałem ciebie...
- Dziękuję, że mnie znalazłeś... że mnie nie odtrąciłeś... że... zaakceptowałeś mnie taką jaka jestem...
- A ja dziękuję, że nie znawidziłaś mnie - przytulił mnie mocniej.
- Hej, wy moje przytulaki - usłyszałam Louis'a. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak stoi przy drzwiach prowadzących do ogrodu. - Chyba macie nowych współlokatorów.
- Co ? - zaśmiałam się, a on pokazał gestem, abyśmy poszli za nim. Wyswobodziłam się z uścisku Niall'a i poszłam za szatynem na zewnątrz. Podobnie zrobił blondyn.
- To co miałeś na myśli ? - skrzyżowałam dłonie.
- Popatrz - pokazał ręką na drzewa.
- Wiewiórki ? - spytałam zdziwiona. - Co one tu robią ?
- Nie wiem, ale chyba na dobre się zadomowiły - zaśmiał się.
- No to nie można ich stąd wyrzucić - dodał Niall, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Co zrobimy z domem ? - spytałam.
- Zostawimy go dla nas - rzekł Niall. - To nasza pamiątka po rodzicach i z dzieciństwa. To nasza historia.
- Też o tym myślałam. Moglibyśmy przyjeżdżać tu na wakacje.
- A później przydałby się dalszym pokoleniom...
- Dlatego, jeśli go sprzedasz to po tobie - pogroziłam blondynowi palcem.
- Nie zamierzam tego robić - zaśmiał się. Objął mnie ramieniem z jednej strony, a Louis z drugiej.
- Jesteście najlepszym co mogło mnie spotkać - powiedziałam z uśmiechem do rozpromienionej dwójki.
____________________
Ostatni rozdział tej... hmm... a nie powiem Wam. Dowiecie się za tydzień, wraz z epilogiem, który dodam. Czeka Was niespodzianka, tak jak mówię to już od jakiegoś czasu, nawet sama już nie wiem od kiedy, i trochę więcej do poczytania. ;) Udanej majówki !
/Perriele rebel

3 komentarze:

  1. Megaaaa rozdział ! Coraz bardziej nie mogę się doczekać tej niespodzianki 8)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu jak słodko. Czekam na kolejny szkoda że to już koniec

    OdpowiedzUsuń